Byle tylko nie iść do wojska...
Pewien norweski lekarz, powołany do wojska, postanowił udowodnić, że jego stan psychiczny wyklucza pełnienie służby. Jego wysiłki opisuje gazeta "Fredrikstad Blad".
Czekając na komisję wojskową, lekarz wtarł sobie we włosy śmietanę, wlał do butów jakąś kleistą ciecz, oblał sobie ubranie piwem, zapalił 40 papierosów równocześnie i zaciągał się nimi, zamknąwszy się w szafie. Przedtem nie spał dwie doby, żeby jego wojskowi koledzy po fachu nie mieli wątpliwości, że mają do czynienie z osobnikiem, zupełnie nie nadającym się do obrony ojczyzny.
W ramach obowiązku służby wojskowej, w Norwegii można powoływać do wojska, nawet na dłuższy czas, także tych, którzy służbę podstawową mają już dawno za sobą.
Komisja wojskowa dała się zwieść, a przy okazji poinformowała przełożonych lekarza o jego "fatalnym stanie". Wywołało to spore zdziwienie, ponieważ lekarz miał doskonałą opinię.
Ostatecznie sam zainteresowany przyznał się do symulowania. Teraz czekają go dwa postępowania dyscyplinarne - wojskowe i cywilne.