Była próba awaryjnego lądowania przed katastrofą w Topolowie
Była próba awaryjnego lądowania przed katastrofą samolotu Piper PA-31 Navajo w Topolowie - podaje radio RMF FM. Wcześniej wiceprzewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Andrzej Pussak informował, że w chwili katastrofy nie działał lewy silnik maszyny. Podawano również, że pilot najprawdopodobniej nie próbował awaryjnego lądowania.
08.07.2014 | aktual.: 08.07.2014 18:49
W sobotniej katastrofie zginęło 11 osób; ocalała jedna. Jak mówił Pussak na miejscu katastrofy zaczęli pracę specjaliści Komisji zajmujący się silnikami lotniczymi. - Przyczyną zdarzenia był niepracujący lewy silnik, o czym wiemy już w stu procentach - podkreślił Pussak.
Jak podaje PKBWL na kłopoty z silnikiem wskazuje sposób zniszczenia lewego śmigła. Andrzej Pussak zaznaczył, że specjaliści nie wiedzą jednak jeszcze dlaczego ten silnik nie pracował.
Wcześniej PKBWL podawała, że sposób zderzania maszyny z ziemią sugeruje, że pilot nie miał nad nią kontroli i nie była to próba lądowania awaryjnego w przygodnym terenie. Do zderzenia samolotu doszło "przy pochyleniu pod kątem bliskim do 90 st. w lewym korkociągu z przechyleniem ok. 70 st." - informowano. Jak podała PKBWL podwozie samolotu podczas zderzenia było w pozycji schowanej.
Nowe ustalenia oraz zeznanie mężczyzny, który przeżył katastrofę wskazują jednak na próbę awaryjnego lądowania. - Była próba awaryjnego lądowania, którą potwierdził poszkodowany w tym zdarzeniu - oświadczył w rozmowie z RMF FM Andrzej Pussak.
Oględziny wraku na miejscu tragedii zakończyły się we wtorek. Dwie duże lawety wywiozły szczątki maszyny do dalszych badań w laboratoriach. Przeprowadzone zostały już sekcje zwłok wszystkich ofiar. Prokuratura poinformowała, że w śledztwie dotyczącym katastrofy przesłuchano już 20 świadków.