"Była piękna pogoda, można było się bić"
Sherman 1. Dywizji Pancernej generała Stanisława Maczka do dziś mierzy ze wzgórza Mont-Ormel w kierunku korytarza, którym w sierpniu 1944 roku z okrążenia ewakuowali się Niemcy.
W sobotę minęła 65. rocznica bitwy pod Falaise.
Dolina pod "Maczugą", jak ochrzcili normandzkie wzniesienie Polacy, rozciąga się na długości 13 kilometrów. Z góry bardzo dokładnie ją widać. Wzgórze zapewniało aliantom kontrolę nad drogą, którą z otoczenia uciekały dwie niemieckie armie. Stąd można było ostrzelać całą okolicę. Maczek zdecydował się je zająć.
Między 19 a 22 sierpnia 1. Polska Dywizja Pancerna - Zamknęła drogę wyjścia z "worka Falaise" 7. Armii Niemieckiej i przyczyniła się w sposób decydujący do rozbicia tej armii niemieckiej, co pozwoliło na szybsze oswobodzenie Francji spod okupacji - głosi napis na tablicy znajdującej się w miejscu bitwy.
10 kilometrów marszu kosztowało wszystkie strony konfliktu życie kilkudziesięciu tysięcy ludzi. Niemcy stracili 70% sprzętu, w tym czołgi, działa i transportery.
- Była piękna pogoda, można było się bić - wspomina 90-letni Henryk Stefański, wówczas brygadier 1. dywizji.
- Biliśmy się 18, 19, 20 i 21 sierpnia. Niemcy atakowali osiem razy, nawet w nocy. Ale wygoniliśmy Szwabów - mówi z dumą. - W nocy nie wiedzieliśmy, czy to jest Niemiec, czy Polak. Cud, można powiedzieć - dodaje.
Pierś Stefańskiego zdobi kilka orderów. Odznaczenia francuskie, polskie, kanadyjskie.
- Kocioł Falaise był największą bitwą pancerną na froncie zachodnim - przypomina ambasador RP w Paryżu Tomasz Orłowski. - Francuzi na każdym kroku wspominają naszą obecność. -
Pod Falaise starło się kilkaset tysięcy żołnierzy. Po stronie aliantów siły USA, Wielkiej Brytanii, Kanady, Francji i Polski. Po Niemcach największe straty ponieśli Kanadyjczycy. Z 1. Dywizji Pancernej generała Maczka, wchodzącej w skład 2. Korpusu Kanadyjskiego, zginęło około 1 500 ludzi.
Kocioł powstał, gdy od północy podeszli Polacy i Kanadyjczycy, od zachodu Brytyjczycy, a od południa - Amerykanie i Francuzi. W okrążeniu znalazło się 100 tysięcy Niemców.
- Wejście na wzgórze zaskoczyło Niemców. Byli tak bardzo zaskoczeni, że ustępowali pola - opowiada 90-letni podpułkownik Sylwester Bardziński. - Ten manewr, który wykonaliśmy, był wielką tajemnicą. Zwykły żołnierz nie znał celów strategicznych tej operacji. -
- Kiedy Niemcy zorientowali się, co zamierzamy zrobić, nie pozwolili Kanadyjczykom podejść. Linia zaopatrzenia została całkowicie przerwana. Niemcy próbowali podejść od każdej strony - dodaje.
- Tutaj pamięć o udziale Polaków pozostaje żywa - mówi ambasador. Świadczy o tym m.in. polska flaga.
Na Maczudze powiewają flagi wszystkich państw uczestniczących w bitwie. Ufundowany przez mieszkańców Mont-Ormel i Condehard pomnik poświęcony bitwie normandzkiej chwali męstwo Polaków.
Flagi powiewają również na ryneczku niewielkiego Chambois. Na skrzyżowaniu dzisiejszej Rue des Polonais i Rue General Leclerc 22 sierpnia 1944 roku spotkały się wszystkie armie sprzymierzonych, dopełniając oblężenia zamkniętych w kotle Niemców.
- Porównanie sytuacji spod Falaise wydaje mi się najbardziej udane. Polacy w ostateczności umożliwili w ten sposób wyzwolenie Paryża - mówi obecny na obchodach rocznicowych w Mont-Ormel generał Mirosław Różański. - Sposób wykonania świadczy o kunszcie wojskowym generała Maczka i wskazuje, że polska przedwojenna szkoła wojskowa reprezentowała najwyższy poziom. Analiza tej bitwy powinna znaleźć się w kanonie nauczania szkół wojskowych. -