Była donosicielka wzywa do ujawnienia
Sabina Kaczmarska z Krakowa, która donosiła
m.in. na Karola Wojtyłę, zdecydowała się ujawnić prawdę o swoich
kontaktach ze Służbą Bezpieczeństwa. To samo radzi innym. Także
agentom w sutannach - pisze "Super Express".
31.05.2006 | aktual.: 31.05.2006 03:12
Na środę ks. Tadeusz Zaleski, prześladowany w latach 80. przez SB, zapowiedział ujawnienie listy księży-agentów. Choć zastrzega, że zdecydowana większość duchownych zdała egzamin z patriotyzmu i prawości, to w ręku trzyma prawdziwą bombę. Czy ją odpali? - zastanawia się dziennik.
Kuria w Krakowie wydała oświadczenie, że ujawnianie donosicieli może nastąpić tylko po badaniach historyków. Ks. Zaleski nie odpowiedział nam, czy posłucha wezwań biskupów. Tymczasem była pracownica "Tygodnika Powszechnego", która donosiła m.in. na księży, w rozmowie z reporterem "Super Expressu" wezwała świadomych i nieświadomych informatorów SB do ujawnienia się.
To są także prawdziwe dramaty ludzi, którzy przez naiwność rozmawiali wtedy z pracownikami tajnych służb. Byli podchwytliwie wypytywani, perfidnie podchodzeni. Nawet im się nie śniło, że po takich rozmowach esbecy sporządzą notatki i założą teczki. Coś takiego przytrafiło się mnie - mówi Sabina Kaczmarska.
W latach 70. Kaczmarska poproszona została przez jednego z kolegów o sprawdzenie znajomemu pracy magisterskiej. Przy tej okazji spotkała się z autorem pracy. Do głowy mi nie przyszło, że to pułapka - wspomina. Rozmawialiśmy o wszystkim, w tym o moich kolegach, znajomych- dodaje.
W końcu okazało się, że Kaczmarska rozmawia z pracownikiem SB. Oficer ze spotkania na spotkanie stawał się coraz bardziej wymagający. Chciał konkretów. Kaczmarska w końcu odmówiła dalszych spotkań. Współpraca została zakończona. Ale pozostał niesmak. Gdy na rynku ukazała się książka Marka Lasoty "Donos na Wojtyłę", a w niej fragment poświęcony TW (tajny współpracownik) ps. Targowska, ujawniła się - pisze gazeta.
"Poczułam wielką ulgę" - wyznaje Sabina Kaczmarska. W swoim sumieniu wiem, że moje rozmowy z esbekami nikomu nie mogły zrobić krzywdy. Ale już tylko to okazało się dla mnie brzemieniem nie do udźwignięcia - mówi "Super Expressowi". (PAP)