Był korespondentem w Ukrainie. "Ciuchy przesiąknięte spalenizną, wszystko zachlapane krwią"
- Nie da się przekazać zapachu spalenizny, która jest powszechna i właściwie wszystkie ciuchy są nią przesiąknięte. Dużo zostaje obrazów, osób, sytuacji z marginesu dziennikarstwa, że nagle ktoś w trakcie rozmowy zaczyna płakać i rzucać ci się na szyję - mówił dziennikarz TVN24 Wojciech Bojanowski. W rozmowie na antenie Radia ZET opisał on swój trzytygodniowy pobyt w Ukrainie.
Z Wojciechem Bojanowskim rozmawiała Beata Lubecka. - Z jednej strony jest się dziennikarzem, ale z drugiej też i człowiekiem. Strasznie trudno to tak wszystko przyjąć po ludzku i zrozumieć. Strach jest powszechny. Wyjadę z Kijowa i to nie jest tak, że ten strach mija - wyjaśniał w audycji "Gość Radia ZET".
Korespondent wojenny podkreśla, że był w miejscach, w których toczyły się konflikty zbrojne, ale nigdy nie przyszło mu do głowy, że jeden kraj napadnie drugi w tak brutalny sposób. - Że ktoś napadnie naszego najbliższego sąsiada, że będziemy myśleć tylko w kategorii następnego dnia – podkreślał Bojanowski.
- Wasylków, mnóstwo krwi. Krew pomieszana z zapasami makaronu, słoiki z ogórkami, z morelami, wszystko było zachlapane krwią. To zostaje w głowie dosyć mocno. To coś, co mnie dotknęło – opowiadał w rozmowie z Beatą Lubecką.
Chce wrócić do Ukrainy
Bojanowski dodał również, że w sytuacji wojennej jest mnóstwo chaosu z dziennikarskiego punktu widzenia i często trudno ocenić np. czy zestrzelony samolot był ukraiński, czy rosyjski.
Dziennikarz wyjawił też, że wojna zaskoczyła jego oraz jego ekipę. - Mieszkaliśmy w hotelu "Ukraina" i nagle usłyszeliśmy eksplozje. Pojechaliśmy tam tydzień przed wojną. Byłem przekonany, że nic się nie wydarzy. Nie wierzyłem do samego końca, że to nastąpi i to jeszcze na taką skalę – wspomina korespondent wojenny.
Korespondent TVN24 mówił też, czy zamierza wrócić do Ukrainy. - Serce podpowiada, żeby wrócić, to poczucie, że po coś jest się tym dziennikarzem. Ja bym chciał, ale chciałbym to zrobić w sposób bezpieczny. Czuję, że trzeba tam być – zaznacza Bojanowski.
- Trzymam kciuki za Ukraińców. Poznałem mnóstwo wspaniałych osób. Myślę o nich. Nie zostawmy ich. Konflikt będzie jeszcze trwał i to czy my – dziennikarze – będziemy o tym mówić, to jest nasza odpowiedzialność – podsumował.
Źródło: "Radio ZET"