Był katechetą Brudzińskiego, zakładał pierwszą partię Kaczyńskiego. Dziś Leszek Zegzda przeciwny PiS
Chce zostać prezydentem Nowego Sącza. Mimo że był jednym z założycieli Porozumienia Centrum, pierwszej partii Jarosława Kaczyńskiego, dziś startuje z ramienia Koalicji Obywatelskiej. Bo twierdzi, że "droga PiS to droga donikąd".
Leszek Zegzda, wicemarszałek województwa małopolskiego, zna ludzi z szefostwa Prawa i Sprawiedliwości z dawnych czasów. - Byłem wśród założycieli Porozumienia Centrum, pierwszej partii Jarosława Kaczyńskiego, która powstała w latach 90 - powiedział. Ale to stare dzieje, bo jak mówi, "wytrzymał tam dwa lata".
- To nie mój styl, żeby prowadzić politykę przez awanturę. Gdy odchodziłem, to napisałem list do Kaczyńskiego, w którym poinformowałem go o moim odejściu. On mi nawet wtedy odpisał, do dzisiaj mam ten list, prosił, żebym jeszcze może przemyślał swoją decyzję. Ale ja już wtedy miałem dość, widziałem, w którym kierunku ta formacja zmierza, podporządkowaniu wszelkich decyzji woli prezesa. I okazuje się, że moje przeczucia były trafne - mówił w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Okazuje się, że ministra spraw wewnętrznych i administrację Joachima Brudzińskiego również poznał dawno temu, ale nie na gruncie politycznym. - Jakby na to nie patrzeć, został moim uczniem - stwierdził Zegzda, który zanim działał w samorządzie, był katechetą.
Zobacz także: Tajna narada w limuzynie z udziałem Kaczyńskiego. Arkadiusz Myrcha komentuje
- Brudziński wychowywał się w Nowym Sączu. Tutaj chodził do szkoły. Był w takiej grupie, można powiedzieć, dosyć impulsywnej młodzieży. W tej grupie byli też między innymi obecny minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk oraz wiceprzewodniczący rady nadzorczej Telewizji Polskiej Przemysław Tejkowski. (...) Z tego, co pamiętam, Brudziński i cała ta grupa wtedy mnie się słuchali. A teraz chciałbym, żeby nie szli ślepo tam, gdzie im prezes Kaczyński każe, bo boję się, że droga PiS to droga donikąd - podkreślił Zegzda.
Ocenił też swoją konkurencję w boju o prezydenturę w stolicy. Przyznał, że czuje się zażenowany wyborem kandydata na prezydenta Nowego Sącza przez PiS. - Została nim żona posła Mularczyka, która nie ma żadnego doświadczenia samorządowego i żadnego doświadczenia w kierowaniu zespołami ludzkimi. Zero refleksji nad kompetencją, wystarczy, że swój i ma znane nazwisko. Nie tylko żenada, ale przede wszystkim smutno - powiedział.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl