Być może jest w Wielkopolsce. Niezwykłe zaginięcie Tomasza Amlickiego
To jedno z najdziwniejszych zaginięć w tym roku. Spokojny i ustatkowany Tomasz Amlicki z okolic Inowrocławia spakował zapas papierosów, wsiadł na białą damkę i ruszył w nieznane bez telefonu i dokumentów. Nie ma go już kilkanaście dni. - Nie mamy żadnego punktu zaczepienia – przyznaje jego krewna.
16.10.2024 | aktual.: 17.10.2024 17:47
Była niedziela 29 września, gdy 55-letni pan Tomasz około godz. 13. posprzeczał się ze swoją żoną i postanowił opuścić dom w Rojewie, kilkanaście kilometrów na północ od Inowrocławia. Każde z nich miało swój samochód na posesji, jednak nie wziął żadnego. Wyjął natomiast z garażu rower małżonki, białą damkę i ruszył na zachód.
Jego komórkę sprawdziła policja i nic nie wskazuje na to, by na przykład w internecie planował wcześniej trasę przejazdu. Komputera natomiast nie używał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tomasz Amlicki może być w Wielkopolsce
Przez kolejne dni rodzina dostawała kolejne sygnały o tym, gdzie widziany był pan Tomasz. Najpierw było to pobliskie Liszkowo, potem nieco dalsze Złotniki, a następne sygnały przyjmowali z coraz większym niedowierzaniem, stanęło bowiem na tym, że przemierzył 82 km i dotarł aż pod Gniezno, do miejscowości Modliszewo. Podróż do tego miejsca trwała kilka dni.
- Z naszych informacji wynika, że jechał na rowerze tylko na początku, a potem już szedł z rowerem - mówi Wirtualnej Polsce pani Grażyna, siostra zaginionego. - Poza otyłością cierpi na nietolerancję glukozy, nadciśnienie i parę innych dolegliwości. Nie wziął ze sobą leków. Tam, dokąd dotarł, nie ma żadnych znajomych, bliskich, nawet tam nigdy nie jeździł. Jeśli wyjeżdżał do rodziny, to w innych kierunkach: do Ostródy, Kołobrzegu albo Warszawy. Rozwoziliśmy już ulotki na całej jego trasie w Wielkopolsce, jednak nadal nie mamy żadnego punktu zaczepienia.
Tomasz Amlicki może mieć teraz brodę
55-latek dotychczas prowadził bardzo ustabilizowane życie. Ani razu nie zniknął bez słowa. Nie jeździł na ryby ani na polowania, nie należał do fanów rowerowych wycieczek, lubił jedynie czasem wyjść do lasu na grzyby. To małomówny introwertyk. Mieszkał z żoną, od 38 lat pracował w firmie ciepłowniczej, nie miał zatargów z prawem ani finansowych kłopotów, a jego dorosły syn od dawna mieszka w dużym mieście, w zupełnie innej części kraju.
Bliscy zaginionego nie zauważyli u niego żadnych sygnałów świadczących o depresji, ale zapamiętali, że podłamała go śmierć jego przyjaciela z pracy, do której doszło kilka tygodni temu.
Amlicki na rower, którym odjechał spakował kilka rzeczy. Niewielki bagaż widać na nagraniu z jednego z monitoringów. Jego krewni nie mają pewności, co wziął ze sobą, jednak niemal na pewno w tych pakunkach były ubrania i zapas papierosów, być może nawet na cały miesiąc. Nie zabrał natomiast telefonu komórkowego, karty płatniczej ani dokumentów. Nie jest pewne, czy wziął gotówkę, lecz jeśli tak, to najwyżej kilkaset złotych.
- Tutaj się nic nie klei - podkreśla pani Grażyna. - Nawet jeśli podjął jakiekolwiek decyzje, to wszystko zrozumiemy, ale chcemy wiedzieć, czy on jest cały i zdrowy.
Tomasz Amlicki ma 185 cm wzrostu i czarne włosy. Może mieć teraz brodę. Mundurowi szukają nie tylko jego, ale również białego roweru, który może być kluczem do ustalenia jego miejsca pobytu.
- Policja cały czas prowadzi czynności w tej sprawie - mówi Izabella Drobniecka z inowrocławskiej policji.
Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Kontakt: Mikolaj.Podolski@grupawp.pl