PolskaBuzek: wybory na razie spokojne, choć są możliwości nadużyć

Buzek: wybory na razie spokojne, choć są możliwości nadużyć

Były premier Jerzy Buzek, z ramienia Parlamentu Europejskiego obserwujący przebieg niedzielnych wyborów na Ukrainie, ocenia, że jak dotąd przebiegają one spokojnie, choć obserwatorzy dostrzegli w lokalach wyborczych możliwość nadużyć. Zapewnił, że nikt nie utrudnia pracy obserwatorów.

31.10.2004 | aktual.: 31.10.2004 13:47

O swoich wrażeniach przebywający w Kijowie Buzek opowiedział katowickim dziennikarzom w niedzielę przed południem podczas konferencji prasowej za pośrednictwem łącz internetowych.

Póki co można ocenić, że wybory przebiegają spokojnie. Nie mamy jeszcze jakichś nadzwyczajnych sygnałów. Wizytujemy lokale wyborcze. W niektórych sytuacja jest dobra, ale w niektórych nienajlepsza - jest tam mała przejrzystość głosowania i możliwość nadużyć, to trzeba przyznać obiektywnie. Ale na razie zapewne nie są to naruszenia na dużą skalę - ocenił b. premier.

Jak powiedział, jedna z odwiedzonych przez obserwatorów komisji była bardzo zatłoczona, wewnątrz było ok. 60 głosujących, 3-4 punkty wydawania kart do głosowania i 4-5 urn, zupełnie niewidocznych dla komisji z powodu tłoczących się wyborców.

W gruncie rzeczy komisja nie bardzo wiedziała, kto wrzuca karty. Mógł ktoś wejść z zewnątrz i wrzucić np. 10 kart. Dopiero, gdy zwróciliśmy na to uwagę, pojawił się człowiek, który zaczął pilnować urn. To była komisja, gdzie, moim zdaniem, możliwości nadużyć były ogromne, niewiarygodnie wielkie. Ale była też taka komisja, w której było to zorganizowane wzorowo - powiedział Buzek.

Zapewnił, że nikt nie utrudnia pracy obserwatorów. Możemy się tu swobodnie poruszać. Mogę zapewnić, że nikt nas nie kontroluje, nie śledzi, nie ściga. Ulica jest generalnie spokojna, aczkolwiek napięcie wyborcze jest ogromne - dodał.

Według byłego premiera, największe obawy obserwatorów dotyczą ewentualnych nadużyć w czasie liczenia głosów i transportu wyników, aż do Państwowej Komisji Wyborczej. To jest tutaj także kontrolowane. Nie tylko niezależne organizacje, ale także kandydaci próbują kontrolować się nawzajem - powiedział Buzek.

Polscy obserwatorzy nie mieli dotychczas sygnałów o tym, że przedstawiciele opozycji nie są dopuszczani do komisji wyborczych jako obserwatorzy; Buzek przyznał jednak, że jest to prawdopodobne.

Jak powiedział Buzek, dochodzą do niego informacje o autobusach i pociągach z tysiącami ludzi przemieszczającymi się z południowego wschodu, by kilkakrotnie lub kilkanaście razy zagłosować w wyborach prezydenckich. Jego zdaniem za organizacją tych przejazdów stoi sztab wyborczy kandydata Wiktora Janukowycza.

Jedno jest pewne. Dzisiaj uczestniczymy na Ukrainie w prawdziwym procesie wyborczym. Tego przedtem nie było. Nawet przedstawiciel kandydata aparatu władzy przyznał, że nie ma jeszcze demokracji na Ukrainie, że dostęp do mediów nie był jednakowy. Tak rzeczywiście było - w 50 do 70% w mediach pojawiał się tylko kandydat obozu władzy, wszyscy inni byli zepchnięci na margines - podkreślił Buzek podczas konferencji.

W jego ocenie, obecnie możliwości działania są na Ukrainie takie, jak w Polsce w 1989 roku. Ukraina się obudziła, to widzimy wszędzie - na ulicach, na spotkaniach, na zebraniach. Dzisiaj nie da się już Ukraińcom powiedzieć tego co się chce przez środki masowego przekazu, opanowane przez rząd i prezydenta. Ukraińcy selekcjonują wiadomości sami, jest niezależne społeczeństwo, które się nagle obudziło - uważa b. premier.

Oprócz Buzka, na Ukrainie w roli obserwatorów przebywa w niedzielę troje innych polskich eurodeputowanych: Marek Siwiec, Grażyna Staniszewska i Filip Adwent.

Wśród siedmioosobowej delegacji PE jest ponadto Brytyjczyk Charles Tannock, Holender Thijs Barman i Łotysz Aldis Kuskis.

Polacy, oprócz Filipa Adwenta, który jest w rejonie Karstenia, obserwują wybory w Kijowie.

Inga Czerny

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)