Buzek w Waszyngtonie: chcę podnieść stosunki UE z USA
Rozpoczynając wizytę w USA, przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek wyraził nadzieję, że przyczyni się ona do zacieśnienia stosunków Waszyngtonu z Unią Europejską, na czym - jak podkreślił - skorzystają wszyscy jej członkowie, a więc i Polska.
26.04.2010 | aktual.: 26.04.2010 20:47
- Chcę podnieść stosunki UE z USA na wyższy poziom. Mam tu wielkie zadania do wykonania. Przyszła współpraca między Unią Europejską a USA to wielka szansa dla każdego członka Unii. Często bagatelizujemy możliwości leżące w tej współpracy - powiedział były premier RP w poniedziałek polskim dziennikarzom.
Jest to pierwsza wizyta Buzka w USA jako szefa Parlamentu Europejskiego. Przed przybyciem do Waszyngtonu oświadczył, że głównym celem jego wizyty jest "zbudowanie ściślejszego partnerstwa legislacyjnego między PE a amerykańskim Kongresem".
Przewodniczący PE spotka się w poniedziałek z przywódcami Senatu USA z obu partii: liderem demokratycznej większości Harrym Reidem i przywódcą mniejszości republikańskiej Mitchem McConnellem.
We wtorek odbędzie rozmowy z przewodniczącą Izby Reprezentantów Nancy Pelosi i sekretarz stanu Hillary Clinton. Na środę zaplanowano spotkanie z wiceprezydentem Joe Bidenem.
Jak powiedział Jerzy Buzek, w jego rozmowach z amerykańskimi politykami będą poruszane takie tematy jak Partnerstwo Wschodnie, problemy energetyczne i stosunki UE z Rosją.
- O tym wszystkim będziemy rozmawiać. Jest szansa, po pierwsze, że wiele się dowiem - jaki jest stosunek Amerykanów do tego, co się dzieje w Unii i na świecie, a także, że przekonam ich do wspólnych inicjatyw - oświadczył.
- Amerykanie absolutnie wierzą, że UE jest dla nich najbliższym i najlepszym partnerem. Ale w gruncie rzeczy nie mają dziś problemów w Europie, gdyż Europejczycy swoje problemy rozwiązują sami. Sytuacja się zmieniła. Amerykanie uważają więc, że my w Unii nie jesteśmy częścią problemu. Mamy jednak pomóc w rozwiązaniu najważniejszych sytuacji, które wszystkim dzisiaj grożą na świecie - dodał.
Przewodniczący PE podkreślił, że USA bardzo interesują się Unią, ale ta z kolei musi "włączyć się w rozwiązywanie spraw światowych, bo to interesuje Amerykanów".
Zaznaczył, że Unia czyni to już, czego dowodem jest m.in. tworzenie w UE specjalnej służby działań zewnętrznych, odpowiedzialnej za politykę zagraniczną, oraz nowa konstrukcja UE.
- No i mamy przede wszystkim Parlament Europejski, który ma dziś taką samą wagę, jak amerykański Kongres. Amerykanie już wiedzą, że PE jest europejskim odpowiednikiem ich Kongresu - powiedział Buzek, przypominając, że parlament zyskał większe uprawnienia.
Podkreślił, że USA doceniają rosnące znaczenie Unii i nie traktują już jako partnerów tylko poszczególnych europejskich mocarstw, jak w okresie zimnej wojny. Zaznaczył też, że przekonuje Amerykanów, iż "Unia Europejska jest teraz inna niż trzy czy pięć lat temu".
W USA panowała wtedy opinia, że ponieważ Unia nie ma wspólnej polityki zagranicznej, ani wyraźnego, centralnego kierownictwa, nie może być prawdziwym politycznym partnerem USA.
- Unia zmieniła się zdecydowanie. Jeszcze budujemy swoją wspólnotę. Jeszcze nie zakończyliśmy wdrażać w życie wszystkich postanowień Traktatu Lizbońskiego, m.in. związanych z polityką zewnętrzną. Jednak co do Parlamentu Europejskiego, Amerykanie dokładnie już wiedzą, że jest on inny niż dotąd. Głosowanie nad SWIFT-em (porozumieniem UE z USA nt. wymiany danych osobowych podróżnych na trasach transatlantyckich) pokazało, że PE to jest odpowiednik amerykańskiego Kongresu i trzeba wszystkie sprawy w nim rozwiązywać, jeśli chce się odnieść sukces - powiedział Buzek.
Po wizycie w Waszyngtonie szef PE uda się do Nowego Jorku, gdzie w piątek spotka się m.in. z sekretarzem generalnym ONZ Ban Ki Munem.