Bush krytykowany za polityczne wykorzystywanie rocznicy 11 września
Demokraci w Kongresie i komentatorzy krytykują prezydenta USA George'a Busha, że wbrew zapowiedziom Białego Domu nadał polityczny charakter swojemu przemówieniu telewizyjnemu w 5. rocznicę ataku 11 września, broniąc wojny w Iraku i swojej "wojny z terroryzmem".
12.09.2006 | aktual.: 12.09.2006 21:18
Prezydent powinien się wstydzić, że użył dnia narodowej żałoby, aby wygłosić przemówienie, którego celem nie było zjednoczenie kraju i oddanie czci poległym, tylko szukanie poparcia dla wojny w Iraku, która, jak sam przyznał, nie miała nic wspólnego z 11 września - powiedział demokratyczny senator Edward Kennedy.
Chociaż administracja zapowiadała, że przemówienie będzie miało charakter refleksji na temat tragicznego dla wszystkich Amerykanów wydarzenia i nie będzie zawierać akcentów politycznych, Bush wezwał w nim do poparcia wojny. Większość społeczeństwa uważa dziś, że nie była ona potrzebna.
Także przywódca demokratycznej mniejszości w Senacie Harry Reid skrytykował prezydenta za poniedziałkowe wystąpienie.
Naród amerykański zasługuje na coś lepszego. Zasługuje na szanse odzyskania tego poczucia jedności, celu i patriotyzmu, które przenikało nasz kraj pięć lat temu - oświadczył senator Reid. Dodał, że Bush jest "bardziej pochłonięty trzymaniem się swego kursu w Iraku i grą polityczną w obecnym roku wyborczym".
Zdaniem czołowego analityka politycznego telewizji CNN Billa Schneidera przemówienie Busha było wyjątkowo oderwane od rzeczywistości, kiedy przekonywał, że Amerykanie powinni się zjednoczyć w walce ze wspólnym wrogiem w wojnie z terroryzmem.
Ani Amerykanie nie są dziś zjednoczeni, ani ów wróg nie jest monolitem, jak to przedstawia Bush. Prezydent wrzucił do jednego worka islamskich terrorystów sunnickich z Al-Kaidy, szyickich ekstremistów z Hezbollahu, rebeliantów w Iraku i szyicki Iran - powiedział Schneider.
Wtorkowy "Washington Post" zwrócił uwagę, że apele Busha o jedność natrafiają w próżnię, ponieważ jego wiarygodność w oczach społeczeństwa drastycznie się zmniejszyła po wojnie w Iraku i nieudolnej reakcji rządu na huragan Katrina.
"W pięć lat po ataku 11 września zdolność tego prezydenta do wpływania na opinię znacznie osłabła. W przemówieniu w poniedziałek były echa języka i rozumowania, które Bush przywołał pięć lat temu, kiedy zjednoczył naród. Wczoraj wieczorem przemawiał jednak do innego narodu" - napisał dziennik.
Jak przypomniał, z sondażu Pew Research Center wynika, że o ile w 2001 r. 60 procent Amerykanów uważało Busha za przywódcę godnego zaufania, to obecnie 52 procent jest zdania, że nie można mu ufać.
Tomasz Zalewski