Burza wokół słów prezydenta. "Zdrada dyplomatyczna"
Nie milknie burza wokół słów Andrzeja Dudy, który stwierdził, że polskie służby kontynuują współpracę z rosyjskim wywiadem. - To zdrada dyplomatyczna, to co robi prezydent - stwierdził europoseł KO Michał Szczerba. - Pytanie pana prezydenta jest jak najbardziej uprawnione, bo w żaden inny logiczny sposób nie da się tego wytłumaczyć - ripostował przedstawiciel kancelarii Błażej Poboży.
08.09.2024 12:32
Pomiędzy prezydentem Andrzejem Dudą a premierem Donaldem Tuskiem doszło do kolejnej, niebezpośredniej sprzeczki. Gdy na jaw wyszło, że podejrzany o szpiegostwo na rzecz Rosji Paweł Rubcow miał wgląd do dokumentów dot. swojej sprawy w siedzibie ABW zaledwie kilka dni przed wymianą więźniów z Moskwą, Duda stwierdził, że wygląda na to, iż "współpraca między służbami rosyjskimi, a służbami Rzeczypospolitej pod rządami pana premiera Donalda Tuska nadal była kontynuowana".
Szef rządu później odpowiedział, że oskarżenia są "absurdalne" i godzą w interes Polski - Duda bowiem wypowiedział te słowa na briefingu z udziałem prezydenta Litwy. - Bogu dzięki, to już tylko 333 dni - mówił Tusk, odnosząc się do liczby dni, jakie zostały Dudzie na stanowisku prezydenta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
O sprawie dyskutowano w "Śniadaniu Rymanowskiego" w Polsat News.
- To się w głowie nie mieści, że prezydent oskarża polskie służby, które stoją na straży interesu państwa, które chronią nas wszystkich obywateli, ale również prezydenta przed służbami obcych państw i oskarżać o współpracę z FSB. To zdrada dyplomatyczna, to co robi prezydent - powiedział europoseł Michał Szczerba.
Błażej Poboży z kancelarii prezydenta stwierdził, że słowa Andrzeja Dudy to konsekwencja "naturalnego skandalu" związanego z ujawnieniem dokumentów Rubcowowi.
- W związku z tym pytanie pana prezydenta jest jak najbardziej uprawnione, bo w żaden inny logiczny sposób nie da się tego wytłumaczyć - stwierdził. Przekonywał także, że w związku ze sprawą powinno podać się do dymisji kilku ministrów i sugerował, że odejść powinien także premier.
Politycy: niech prezydent zgłosi to do prokuratury
- Pytanie jest, czy pan prezydent ma jakieś dowody, które miał na myśli wypowiadając takie oskarżenia wobec obecnego premiera? Jeżeli takie ma, to jest prokuratura i można to zgłosić - oceniła Anna Radwan-Röhrenschef z Polski 2050. Stwierdziła, że prezydent wprowadził chaos "być może na potrzeby polityki wewnętrznej". Przedstawicielka Polski 2050 zaproponowała także powołanie komisji śledczej ws. Rubcowa.
Marcin Przydacz z PiS z kolei przekonywał, że słowa prezydenta były związane z umową, jaką w czasach poprzednich rządów Donalda Tuska polski wywiad miał zawrzeć ze swoim rosyjskim odpowiednikiem. - To są ci sami oficerowie, którzy dzisiaj siedzą w polskim wywiadzie - mówił.
Marcelina Zawisza z Lewicy przekonywała, że prezydent powinien złożyć do prokuratury stosowne dokumenty, jeśli ma dowody na dalszą współpracę wywiadowczą rządu Polski z Rosją.
Przemysław Wipler z Konfederacji natomiast wskazywał, że Rubcow został wypuszczony z polskiego aresztu, choć nie został ułaskawiony. Poprosił o wskazanie podstawy prawnej, w związku z którą podjęto taki krok.
- To nie jest tak, że ktoś zawiera sobie deal polityczny i może przestępcę wypuszczać za granicę, bo "wielki brat zza wielkiej wody" o to poprosił, bo ma kilku swoich szpiegów do wyjęcia - mówił.
Czytaj więcej:
Źródło: Polsat News