Burza wokół słów Joe Bidena. "Mamy nową zimną wojnę z Rosją"
Po wizycie Joe Bidena w Warszawie światowe media zastanawiały się, czy prezydent USA wezwał w swoim przemówieniu do zmiany władzy na Kremlu. Biały Dom próbował dementować tak odczytaną sugestię, a komentatorzy piszą w niedzielę o zamieszaniu. - Tekst był jednoznaczny. Biden jasno powiedział o odsunięciu Putina od władzy. Zasugerował, że polityka Stanów Zjednoczonych będzie teraz obliczona na pokonanie Rosji i że mamy początek nowej zimnej wojny - mówi WP Jerzy Marek Nowakowski, historyk, publicysta i były ambasador RP na Łotwie i w Armenii.
"Na litość boską, on nie może pozostać przy władzy na zawsze" - takim zdaniem kończyło się przemówienie amerykańskiego prezydenta Joe Bidena na dziedzińcu Zamku Królewskiego w Warszawie. Zdanie, które przez wielu komentatorów zostało odebrane jako wezwanie do zmiany władzy na Kremlu.
Po wystąpieniu zaczęto mówić o "regime change" (zmianie władzy w Rosji). A to o tyle ciekawe, że do tej pory sam Biden, jak i przedstawiciele jego administracji odrzucali sugestie, że celem strategii USA jest obalenie Putina. Jednocześnie sam gospodarz Białego Domu w ostatnich dniach zaczął znacznie ostrzej wypowiadać się o rosyjskim prezydencie, nazywając go zbrodniarzem wojennym, mordercą i rzeźnikiem.
W sprawie głos zabrał szybko Biały Dom. "Prezydentowi chodziło o to, że Putinowi nie można pozwolić na sprawowanie władzy nad swoimi sąsiadami lub regionem. Nie mówił o władzy Putina w Rosji ani o zmianie reżimu" - próbował wyjaśniać przedstawiciel Białego Domu. Nie do końca jednak wszystkich przekonał.
- Tekst był jednoznaczny. Biden jasno powiedział o odsunięciu Putina od władzy. A późniejsze tłumaczenia Białego Domu wyglądały na próbę politycznego objaśniania tego, co prezydent USA miał na myśli. Amerykański prezydent z premedytacją wysłał sygnał w stronę Moskwy. Świadczą o tym jego wcześniejsze słowa określające Putina jako rzeźnika czy zbrodniarza wojennego. Było to wystąpienie podobne do słynnego wystąpienia Winstona Churchilla w amerykańskim Fulton w 1946 r., w którym padły słowa, że nad Europą zapadła żelazna kurtyna. To samo powiedział Biden. To jest deklaracja nowej zimnej wojny - mówi Wirtualnej Polsce Jerzy Marek Nowakowski, historyk, publicysta i były ambasador RP na Łotwie i w Armenii.
- Na pokonanie jej na polu politycznym i gospodarczym. Waszyngton nie będzie robić żadnych interesów z Moskwą, ani w żaden sposób negocjować z Putinem. Tak przed laty wyglądała polityka zimnej wojny między USA a Związkiem Radzieckim. Nie zdziwiłbym się, gdyby w najbliższym czasie Amerykanie zaczęli naciskać na powołanie instytucji, która będzie monitorować i kontrolować całość eksportu wolnego świata do krajów autorytarnych i próbować je odciąć od technologii. Byłoby to kolejne uderzenie USA w Putina - ocenia w rozmowie z nami dyplomata.
Biden z przesłaniem do rosyjskich elit
Zdaniem Nowakowskiego, retoryka Bidena wynikała również z ustaleń ostatniego szczytu Rady Europejskiej w Brukseli.
- Nie były one najlepsze. Nie zdecydowano się na wzmocnienie reżimu sankcyjnego wobec Rosji. Mieliśmy wyraźny bojkot kilku państw ws. dostaw surowców energetycznych z Rosji. Amerykański prezydent, który był gościem szczytu, widząc to, dał wyraźny sygnał, że stawia na jedność w ramach NATO. Podkreślał wielokrotnie uruchomienie – w przypadku jakiejkolwiek próby agresji ze strony Rosji – artykułu 5. Traktatu Paktu Północnoatlantyckiego. Ale w zamian za to oczekuje solidarności od sojuszników. Przy okazji "prztyczka w nos" dostał od Bidena polski rząd, kiedy amerykański prezydent mówił o wolnej prasie i wartościach, które nas łączą. Było to wyraźne pokazanie, że USA nie zgodzą się na lekceważenie zasad państwa demokratycznego, które są fundamentami Zachodu - mówi nam Nowakowski.
Były ambasador RP na Łotwie i w Armenii podkreśla również, że słowa Bidena pod adresem Putina miały trafić do rosyjskich elit.
- Z różnych kręgów napływają informacje, że jest możliwa zmiana władzy w Moskwie. Przewrót pałacowy tam się tli. Rosyjskie elity są przerażone wojną. I to do nich były skierowane słowa Bidena. Do Putina dotarły również. Znamienne, że w trakcie sobotniej wizyty Bidena w Polsce, wystrzelono rakiety na Lwów, 100 kilometrów od granicy z Polską. To gest, który miał pokazać Zachodowi, że Rosja nie cofnie się przed uderzeniami blisko granicy z NATO. W odpowiedzi prezydent Biden wypowiedział słowa, których nie słyszeliśmy w poprzednich tygodniach. To znaczy, że USA i ich sojusznicy już otwarcie mówią o zmianie władzy w Rosji. To też ważny sygnał dla Ukrainy. W kontekście wojny oznacza to, że osiągnięcie pokoju nie może być niesprawiedliwe - podsumowuje Jerzy Marek Nowakowski.