Burmistrz Łeby uderza w KO. "Senator poluje na mnie od 14 lat"
Wieloletni burmistrz Łeby Andrzej Strzechmiński oskarża Koalicję Obywatelską, że pod przykrywką ekologicznego protestu i szeregu innych działań, odsunęła go od władzy. Poszło głównie o wielki hotel, który ma stanąć niedaleko plaży. Samorządowca zastąpi kandydatka bezpartyjna, ale mająca wsparcie bardzo znanych polityków KO.
- To wszystko jest elementem działań senatora Kleiny. On poluje na mnie od 14 lat - zaczyna naszą rozmowę Strzechmiński.
Dalej bezpartyjny samorządowiec podkreśla, że burmistrzem został pod koniec 2010 r., a najważniejsze decyzje dotyczące gruntów, na których ma stanąć hotel, zostały podjęte wcześniej, łącznie z uchwaleniem przez radę miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- To teren po jednostce rakietowej z wydzielonymi działkami o różnym charakterze - mówi nam ustępujący burmistrz. - Wszyscy się cieszyli, że tam powstanie "druga Łeba", a w studium cały teren był przeznaczony pod usługi - twierdzi. - Nie ma tam więc w planach zabudowy mieszkaniowej, tylko np. hotele, pensjonaty i rezydencje. Przez wiele lat nikt tam jednak nic poważnego nie robił, do momentu, kiedy pojawił się Gołębiewski.
Jak Łeba nie dostała Gołębiewskiego
Historię niedoszłej inwestycji Gołębiewskiego w Łebie przedstawiało wiele mediów ogólnopolskich. Według doniesień z 2016 i 2017 r. miasto zarabiałoby na niej co najmniej 6 mln zł rocznie dzięki podatkom i opłatom klimatycznym. To ponad jedna czwarta ówczesnego rocznego budżetu.
Pojawiły się jednak problemy, bo hotelarzom nie układały się rozmowy z firmą budowlaną, a Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Gdańsku nie chciała się zgodzić, by - w drodze wyjątku - hotel mógł mierzyć 25 metrów, ponieważ pierwotnie plan zagospodarowania dopuszczał 12 metrów. Po wielu odwołaniach i sporach ostatecznie RDOŚ zgodziła się na 22 metry, tyle że w międzyczasie zachodniopomorska gmina Pobierowo zaproponowała firmie 50 metrów, więc Gołębiewski przeniósł się tam.
W Łebie, na nadmorskiej działce po jednostce rakietowej, nowy inwestor wyraził chęć wybudowania hotelu na początku 2022 r. To mało znana firma, która do dziś załatwia formalności.
- 4 kwietnia 2023 r. ogłosiłem, że zapraszam społeczeństwo Łeby do udziału w opiniowaniu raportu oddziaływania na środowisko oraz zapoznania się z planowaną inwestycją. Nikt się wtedy nie zgłosił, nie licząc jednego stowarzyszenia ogólnopolskiego! - przypomina ustępujący burmistrz.
I dodaje: - Pan senator Kleina wcześniej stawał na głowie, żeby nie powstał Gołębiewski i to samo zrobił teraz. On sobie wymyślił skuteczną politykę zobrzydzenia mojej osoby, zarzucając mi betonozę i wycinkę drzew. Dlaczego on tego protestu nie zrobił w poprzednim roku, tylko teraz, tuż przed wyborami? Moim zdaniem Stowarzyszenie Pomorski Dom też zostało teraz zarejestrowane, żeby robić hucpę polityczną. I im się udało. Wybory w Łebie wygrał senator Kleina, mimo że w nich nie startował. Proszę to napisać.
Formalnie Strzechmiński przegrał w drugiej turze stosunkiem procentowym głosów 42 - 58 z bezpartyjną Agnieszką Derbą. Jego zdaniem trudno tu jednak mówić o bezpartyjności. Uważa, że pokonały go połączone siły KO, którym zależało na tym, żeby Łeba była zarządzana przez zaprzyjaźnioną politycznie osobę.
Ustępujący burmistrz wskazuje, że jego kontrkandydatka miała olbrzymie wsparcie działaczy KO. Oficjalnie wspierał ją m.in. marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk (to jednocześnie szef PO w Pomorskiem), minister edukacji Barbara Nowacka, minister sportu i turystyki Sławomir Nitras, znany poseł Dariusz Joński oraz wiceminister edukacji Katarzyna Lubnauer.
Andrzej Strzechmiński mówi, że do samorządu już nie chce wracać, bo jego zapał skutecznie ostudziła Koalicja Obywatelska. Ma 67 lat i może iść na emeryturę. Jest zadowolony z 14 lat na stanowisku burmistrza. Jak zaznacza, Łeba w tym czasie się mocno zmieniła, w dużej mierze dzięki środkom pozyskanym z Unii Europejskiej.
"Oczywiście, że ostatnie działania mają podłoże polityczne"
Kazimierz Kleina ma 66 lat i zna Łebę od dziecka. Kończył w niej podstawówkę i był jej burmistrzem na początku lat 90. Tak zaczęła się jego kariera, podczas której był m.in. wojewodą słupskim, radnym sejmiku pomorskiego, posłem (jeden raz) oraz senatorem (obecnie szósty raz).
W rozmowie z Wirtualną Polską potwierdza, że wspierał Agnieszkę Derbę w wyborach, ale podkreśla, że nie wywołał przedwyborczego zamieszania. Jak wyjaśnia, z powodu planowanej inwestycji oburzeni byli nie tylko mieszkańcy, ale też turyści spoza Łeby, zatroskani o ekologię i przyrodę.
- Od wielu lat zabiegam o to, by nie zabudowywać tego terenu, który leży na Mierzei Sarbskiej, praktycznie na wydmach - zaznacza Kleina. - Moim zdaniem plan zagospodarowania nie powinien przewidywać tam zabudowy, a jeżeli już, to nieobciążającą krajobrazu. Niestety kilka lat temu miasto zgodziło się na wysokie budynki. Ta ziemia powinna być chroniona jako tereny zielone.
- Oczywiście, że ostatnie działania mają podłoże polityczne, ale w dobrym tego słowa znaczeniu - kontynuuje pomorski senator. - W tym sensie, że ludzie nie zgadzają się na to, żeby niszczyć przyrodę na Mierzei Sarbskiej. To wszystko ma taki związek z wyborami, że sprawa była przedmiotem debat w trakcie kampanii wyborczej. Celem jest oczywiście zaniechanie planu zabudowy. To cel bardzo wielu osób w Łebie.
Próbowaliśmy skontaktować się telefonicznie i SMS-owo z nową burmistrz Agnieszką Derbą, ale bez rezultatu.
Wiele podpisów pod petycją
Od 14 kwietnia w sieci znajduje się petycja założona przez Martę Frankowską, liderkę Stowarzyszenia Pomorski Dom, w której można przeczytać, że budowa siedmiopiętrowego obiektu na minimum 3000 gości może przynieść katastrofalne skutki przyrodnicze, ekonomiczno-gospodarcze oraz demograficzne, m.in. naruszyć strukturę wydm, zniszczyć roślinność, wywołać suszę hydrologiczną oraz zablokować trasy migracyjne zwierząt.
"Żadne miasto na świecie nie zyskało, wskutek tego rodzaju zabudowy, a wszystkie straciły. Badania wykazują ogromne rozczarowanie społeczne, nawet jeśli wcześniej była euforia. Pociąga to za sobą degradację społeczną i ekonomiczną lokalnej społeczności. Odpodmiotowienie ludności miejscowej i, na końcu z powodu braku możliwości rozwojowych, wyludnienie. Miejsca pracy to mrzonki, dotychczasowi właściciele będą co najwyżej konserwatorami i pokojówkami, nie mając już czego dzieciom przekazać" – czytamy w treści petycji.
Jak dotąd znalazło się pod nią ponad 2 tys. podpisów.
Nie wszyscy łebianie powołują się jednak na przyrodę. Niektórzy mówią wprost, że boją się, że olbrzymi hotel zabierze im turystów. Z turystki żyje prawie całe miasto.
Stowarzyszenie tłumaczy, dlaczego protest odbył się przed wyborami
Pierwsza tura wyborów odbyła się 7 kwietnia, a druga 21 kwietnia. W niedzielę, między pierwszą a drugą, dokładnie 14 kwietnia, odbył się protest przeciwko budowie hotelu. Stało za nim Stowarzyszenie Pomorski Dom, będące wówczas w organizacji, bo oficjalnie działa od 17 kwietnia. Wśród członków jego zarządu jest bliski krewny senatora Kleiny.
Marta Frankowska przyznaje w rozmowie z WP, że informacja o inwestycji już od roku znajdowała się w BIP-ie na stronie miasta, jednak mówi, że ani ona, ani inni mieszkańcy tam nie zaglądali, więc o niej nie wiedzieli. Zarzuca odchodzącemu burmistrzowi, że poinformował o niej po cichu, podczas gdy mógłby sprawę bardziej nagłośnić, by wywołać dyskusję.
- Gdyby mu zależało na prawdziwych konsultacjach, to przecież wiedział, jak dotrzeć do mieszkańców, bo w kampanii docierał skutecznie - zauważa Frankowska. - Odkryliśmy tę informację w BIP-ie dopiero 2 kwietnia tego roku, gdy ukazało się obwieszczenie burmistrza. Była tam też informacja, że burmistrz wydłuża termin załatwienia sprawy do 30 kwietnia. Pracujemy zawodowo, więc mogliśmy protestować tylko w weekendy, a że dwa weekendy przypadły na wybory, to kiedy mieliśmy protestować? Wypadło na 14 kwietnia.
Marta Frankowska dodaje, że stowarzyszenie co prawda jest nowe, ale grupa osób, które się w nie zaangażowała, działała już wcześniej na rzecz ochrony lasów w Łebie. Była wśród nich nowa burmistrz, co nie było dla nikogo tajemnicą.
- Podczas kampanii wyborczej nasi lokalni politycy nie brali za bardzo udziału w naszych akcjach - nadmienia prezeska Stowarzyszenia Pomorski Dom. - Pan senator jest osobą wspierającą, ale ten protest przygotował nasz zarząd, czyli pięć osób i osoby, które nas wspierają. To nie był polityczny protest. Dowiedzieliśmy się niedawno, że inwestycja jest na zaawansowanym etapie (chodzi o formalności, bo budowa jeszcze nie ruszyła – przyp. red.), więc za bardzo nie mieliśmy wyjścia. Zgromadziliśmy bardzo dużą grupę łebian.
Różne opinie na temat hotelu
Wyborcy już rozstrzygnęli, kto będzie zarządzał Łebą przez pięć najbliższych lat, ale historia Gołębiewskiego pokazała, że dopóki hotel nie powstanie, jego los cały czas będzie niepewny. Byli burmistrzowie nadmorskiego kurortu mają odmienne zdanie, co do tego, czy powinien zostać zbudowany.
- Teraz mamy około 3200 mieszkańców, natomiast według urzędu statystycznego w 2040 r. będziemy ich mieć około 1800 - zauważa Andrzej Strzechmiński. - Zatem na garstkę osób spadnie utrzymanie całego miasta. Całej infrastruktury na 100 tys. ludzi, bo Łeba w sezonie ma mnóstwo turystów. Musimy albo obniżać koszty funkcjonowania miasta, albo przerzucić je na tych, którzy prowadzą tu działalność gospodarczą. Mogą to być hotele. Hotele wydłużają sezon, mogą działać cały rok. A ludzie chcą wypoczywać w obiektach z basenami, z dobrą kuchnią i dobrą infrastrukturą.
- Moim zdaniem w tej części Łeby w ogóle nie powinno być zabudowy - nie ma wątpliwości Kazimierz Kleina. - Powinny to być tereny zalesione ze ścieżkami ekologicznymi, spacerowymi. A jeżeli nie będzie możliwości tego zatrzymania, to najwyżej niska zabudowa, z niskim obszarem zabudowy na działce, która nie będzie wystawała poza wysokość drzew, będzie niewidoczna z plaży i nie będzie uciążliwa przyrodniczo.