Burmistrz Berlina: nie ma stref wyjętych spod prawa, lecz arabskie grupy przestępcze są problemem
Burmistrz Berlina Michael Mueller przyznał, że arabskie grupy przestępcze są problemem dla władz miasta, zapewnił jednak, że w stolicy Niemiec nie ma stref "wyjętych spod prawa". W opublikowanym niedawno raporcie mowa jest o atmosferze strachu.
Mueller powiedział, że w Berlinie rzeczywiście istnieją "formy równoległego wymiaru sprawiedliwości", polegające na "próbach rozstrzygania sporów między zwaśnionymi rodzinami we własnym gronie, z pominięciem struktur państwowych".
- To jest niedobra sytuacja, walczymy z tym zjawiskiem zarówno metodami policyjnymi, jak i prewencyjnymi - wyjaśnił burmistrz Berlina poproszony o ocenę sytuacji.
Mueller zaznaczył, że w Berlinie "nie ma dzielnic, w których nie obowiązuje prawo". - Nie istnieją strefy wyjęte spod prawa - zaznaczył polityk SPD. - Kto chce mieszkać w Berlinie czy w innych częściach Niemiec, musi przestrzegać niemieckiego prawa. Ustawa Zasadnicza obowiązuje wszystkich - dodał Mueller.
Z raportu przedstawionego w zeszłym tygodniu przez berlińskiego ministra sprawiedliwości Thomasa Heilmanna wynika, że w kilku dzielnicach Berlina - Kreuzbergu, Neukoelln, Moabicie i Weddingu - panuje atmosfera strachu spowodowana działalnością arabskich gangów.
Badacz islamu Mathias Rohe, na którego ustaleniach oparł się Heilmann, twierdzi, że struktury kierowane przez arabskie rodziny są powiązane ze zorganizowaną przestępczością w mieście. Wykorzystując "zamknięte struktury rodzinne oraz archaiczne rozumienie honoru", gangi zastraszają ofiary przestępstw, świadków i całe społeczności lokalne, tworząc "równoległy system wymiaru sprawiedliwości" - ostrzega naukowiec.
Zdaniem Rohego władze państwowe nie są w stanie kontrolować przestępczych struktur, które w dodatku stale się wzmacniają. Heilmann zastrzegł, że problem z arabskimi gangami "przestał być marginalny, jednak nie dotyczy całego miasta".
Z raportu wynika, że konsekwencje bezprawia ponoszą przede wszystkim kobiety. Małżeństwa zawierane są na zasadach islamskich, a w przypadku rozstania winę zawsze ponosi kobieta - twierdzi Rohe. W przypadku złożenia zawiadomienia o przestępstwie członkowie gangów wywierają presję, by wycofać zawiadomienie, zastraszają ofiary, zmuszają świadków do składania fałszywych zeznań.
Autor raportu zwraca uwagę na bierną postawę muzułmańskich duchownych, którzy "mają w nosie" niemieckie prawo.
Minister sprawiedliwości Heilmann zapowiedział bardziej zdecydowane działania policji przeciwko arabskim gangom. Za najpilniejsze obecnie zadanie uznał niedopuszczenie do powstania kolejnych "równoległych struktur" w wyniku napływu imigrantów z Bliskiego Wschodu. Od początku roku do stolicy Niemiec przyjechało 72 tys. uchodźców, w większości uciekinierów z Syrii, Iraku i Afganistanu.
W 2013 roku w liczącym 3,5 mln mieszkańców Berlinie mieszkało 250 tys. muzułmanów, czyli dwa razy więcej niż na początku lat 90.