Bułgaria, Pomorie. Nowe fakty ws. zaginionej Polki. Śledczy nie wykluczają tragicznego scenariusza
Niewykluczone, że 41-letnia Polka, która dwa tygodnie temu zaginęła w bułgarskim kurorcie Pomorie została uprowadzona - wynika z nieoficjalnych doniesień.
Aleksandra Fulara zaginęła 30 czerwca, cztery dni po przybyciu do Pomorie. 41-letnia kobieta spędzała nad morzem urlop razem z mężem i dziećmi.
Jak dowiedział się Fakt24, śledczy nie wykluczają możliwości, że kobieta została uprowadzona. Z ustaleń portalu wynika, że ostatnim śladem po Polce jest nagranie z monitoringu, na którym widać, jak opuszcza hotel. Było to 30 czerwca 2018 r. o godz. 15.45. Od tego momentu ślad po niej zaginął.
Wcześniej przypuszczano, że Polka utonęła podczas kąpieli w Morzu Czarnym na skutek "martwej fali" (fali posztormowej, powstałej na skutek długotrwałego działania wiatru z jednego kierunku). Miejscowa policja przeszukała okolice hotelu, w poszukiwaniach wzięli udział również płetwonurkowie. Nie przyniosły jednak rezultatów.
Co wiemy o zaginionej? Apel służb
Policja w Burgas zwróciła się z apelem do mieszkańców o pomoc i zgłaszanie, jeżeli ktokolwiek ma jakieś informacje o zaginionej. Kobiety poszukuje również Fundacja Itaka. Wszyscy, którzy wiedzą, gdzie się znajduje, proszeni są o kontakt telefoniczny pod numer +48 22 654 70 70.
41-letnia Aleksandra Fulara pochodzi z Bielska-Białej. Ma 160 cm wzrostu i brązowe oczy. Na co dzień pracuje jako trenerka karate. W dniu zaginięcia była ubrana w czarno-biało-zieloną sukienkę w kwiaty i japonki.
W sprawę zaangażowała się prokuratura, śląska policja i Komenda Główna Policji, które współpracują z zagranicznymi służbami.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl