Budżet bez praworządności albo weto. "A nie ostrzegaliśmy?" - mówią politycy Solidarnej Polski
Choć jeszcze w lipcu premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że negocjacje nad kształtem przyszłego unijnego budżetu zakończyły się sukcesem i nie ma w nim jednoznacznego zapisu łączącego wypłatę środków ze stanem praworządności w państwach członkowskich, dzisiaj politycy Solidarnej Polski w kuluarach dodają: "działać ostro trzeba było wtedy, teraz zostają tylko mocne słowa".
13.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 09:14
Im bliżej było do finału wstępnych prac nad kształtem unijnego budżetu, tym bardziej oczywiste okazywało się, że ogłoszone jako sukces polskiej delegacji usunięcie z jego treści związku wypłat funduszy z praworządnością, jednak znajdzie się w ostatecznej propozycji. Gdy na początku listopada oficjalnie potwierdzono te zamiary, premier Mateusz Morawiecki zwrócił się z listem do przywódców unijnych, który w czwartek streścił na swoim profilu w mediach społecznościowych.
Budżet unijny. Spóźnione weto?
"Efektem takiego podejścia będzie doprowadzenie do takiej sytuacji, że uznaniowość w przypadku tego mechanizmu zrodzi poważne zagrożenia dla praworządności w UE. Dlatego Polska nie może zaakceptować takiej wersji mechanizmu, prowadzącej do prymatu politycznych i arbitralnych kryteriów nad oceną merytoryczną" - stwierdził premier. Równocześnie, jak wynika z treści pisma ujawnionego przez portal Polityka Insight, polskie władze miały sugerować możliwe weto parlamentarne, paraliżujące wypłatę środków z Funduszu Odbudowy.
- Wetem trzeba było grozić w lipcu, gdy sprawy były jeszcze w toku, a nie teraz. Sprawa została zawalona, więc trzeba się ratować mocną narracją, bo nawet przy zawetowaniu części budżetu Unii, prowizorium też będzie zawierało kryterium praworządności - mówi Wirtualnej Polsce jeden z polityków Solidarnej Polski. Z kolei otoczenie premiera Morawieckiego przekonuje, że piłka jeszcze w grze, a to co toczy się obecnie na politycznych szczytach Brukseli jest po prostu twardą grą o podział funduszy.
Głębszy problem polega jednak na tym, że choćby chciał, rząd niewiele może już zrobić, bez narażania całej Wspólnoty na trudne do przewidzenia konsekwencje. Choć nadal technicznie możliwa jest opcja weta w przypadku wieloletnich ram finansowych (WRF) - czyli siedmioletniej perspektywy i struktury wydatków Unii - nie widać planu B.
Dzieje się tak, bowiem bez ram finansowych, przy których wymagana jest jednomyślność państw członkowskich (sprzeciwem grożą również Węgry), nie można wprowadzić również budżetu rocznego na 2021, a to naraża polski skarb państwa na straty, a wiele inwestycji na odroczenie.
Co w zamian za uniknięcie mechanizmu praworządności?
Idąc dalej, jeśli polskie weto miałoby dotyczyć tzw. Funduszu Odbudowy, który ma być przeznaczony na rozruszanie europejskiej gospodarki po koronawirusie, to jest ono technicznie możliwe. Do jego wprowadzenia potrzebna jest nie tylko jednomyślność rządów państw UE, ale również ratyfikacja przez parlamenty narodowe. Tyle, że jak wytłumaczyć obywatelom zamrażanie tak potrzebnych środków uporem w walce o krytykowaną szeroko w Europie reformę sądów?
"Premier Morawiecki pisze do liderów UE, że bez spełnienia jego warunków 'nie widzi możliwości ratyfikowania budżetu w parlamencie'. Tylko jeden z elementów nowego budżetu tego wymaga. Fundusz Odbudowy z którego miało być 23 mld euro dla Polski. Premier ma gest…" - skomentował sprawę na Twitterze Leszek Miller. "Morawiecki zapowiada weto wobec budżetu europejskiego, którego Polska jest największym beneficjentem. Szukam właściwego słowa" - dodał od siebie Donald Tusk.
Dwóch byłych premierów nie wspomniało jednak o innej, istotnej kwestii; nawet ewentualne weta nie wstrzymają innych państw Unii przed uchwaleniem ewentualnego prowizorium budżetowego oraz dodanie do wszystkich innych kwestii finansowych rozporządzenia o powiązaniu funduszy europejskich ze stanem praworządności danych państw. To bowiem przyjmowane jest większością głosów bez związku z wieloletnimi ramami finansowymi. Przed polską delegacją oraz rządem finisz trudnych negocjacji, które mogą wymagać znalezienia jakiegoś kompromisu. Komisja Europejska wydaje się bowiem nie zmieniać swojej pozycji.
Marcin Makowski dla Wiadomości WP