Buddyści atakują muzułmanów na Sri Lance. Destabilizacja kraju jest sukcesem ISIS
Bandy buddystów dokonują pogromów muzułmanów na Sri Lance. Władze wiążą wzrost napięcia z wielkanocnymi zamachami na kościoły przeprowadzonymi przez ISIS. Oprócz zamordowania 253 ludzi islamiści osiągnęli jeszcze jeden cel – zasiali chaos.
23.05.2019 16:51
Rozwścieczone tłumy zaatakowały muzułmanów mieszkających w kilkudziesięciu miejscowościach, głównie w zachodniej części Sri Lanki. Do największych pogromów doszło 12 i 13 maja, gdy uzbrojeni w szable, kamienie i butelki z benzyną napastnicy bili, kaleczyli, a czasem mordowali sąsiadów w 24 miejscowościach. Są setki rannych. Władze temu zaprzeczają, ale nieoficjalnie mówi się też o kilku zabitych. Spłonęło wiele samochodów, domów, sklepów i meczetów.
Władze Sri Lanki uważają, że winni obecnej fali przemocy są buddyjscy ekstremiści, którzy wyprowadzają na ulice rozsierdzone tłumy pomimo formalnie obowiązującego stanu wyjątkowego. Sąsiedzi atakują sąsiadów nawet w miasteczkach, w których wcześniej nie było mowy o waśniach religijnych.
Zamieszki mają być zemstą za wielkanocną masakrę dokonaną przez tzw. Państwo Islamskie. W Wielkanoc, 21 kwietnia, 6 terrorystów samobójców zaatakowało kościoły i hotele w kilku miastach Sri Lanki. Zginęły 253 osoby, a setki zostało rannych. Do przeprowadzenia zamachów przyznali się islamiści z ISIS, co później potwierdził przywódca islamistów Abu Bakr al Baghdadi.
Na Sri Lance od lat nie było tak niebezpiecznie
Setki żołnierzy i policjantów zmobilizowano w celu zaprowadzenia porządku i przerwania cyklu przemocy. Już w 2018 r. miały miejsce pojedyncze ataki dokonywane przez radykałów buddyjskich na przedstawicieli mniejszości muzułmańskiej, ale ich skala była stosunkowo niewielka. To, z czym Sri Lanka mierzy się obecnie uważane jest za najtragiczniejszą falę starć na tle wyznaniowym i etnicznym od 10 lat, gdy oficjalnie zakończyła się wojna domowa pomiędzy rządem i mniejszością tamilską.
Pomimo tego, że przedstawiciele wszystkich grup etnicznych i religijnych potępili wielkanocną masakrę, islamistom udało się zasiać strach i podzielić społeczeństwo. Obecnie o przyszłość obawiają się muzułmanie stanowiący prawie 10 proc. społeczeństwa, chrześcijanie zaatakowani przez ISIS, ale także buddyści, w imieniu których rzekomo dokonuje się zemsta.
Co więcej, obywatele stracili także zaufanie do policji i wojska. Najpierw okazało się, że Indie już wcześniej ostrzegały o zbliżających terrorystycznych przygotowywanych przez islamistów, lecz władze Sri Lanki zignorowany te doniesienia. Teraz służby nie są w stanie powstrzymać pogromów mimo tego, że niektóre z nich dokonywane są po godzinie policyjnej i niemal na oczach policjantów i żołnierzy.
W mediach społecznościowych pojawiło się nawet nagranie wojskowego, który miał zachęcać tłum do ataku na meczet. Armia temu zaprzecza twierdząc, że żołnierz tylko poprawiał pasek przy karabinie i nie doszło do żadnych incydentów w obecności wojska.
Destabilizacja Sri Lanki jest sukcesem ISIS
Nie dość, że oprócz przerażającej liczby ofiar zamachów wielkanocnych, ataki tak bardzo wstrząsnęły społeczeństwem oraz rozpaliły spory etniczne i religijne, że nikt nie potrafi zapanować nad sytuacją. Niewiele wskazuje przy tym na to, aby sytuacja szybko miała wrócić do normy.
W pierwszym od lat nagraniu przywódca ISIS Abu Bakr al Baghdadi zapowiadał, że upadek kalifatu w Syrii i Iraku nie zakończy wojny. Według niego islamiści będą organizować się i atakować kraje słabe. Wygląda na to, że Sri Lanka padła pierwszą ofiarą nowej strategii ekstremistów. Może okazać się, że nie ostatnią.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl