Brzydkie, ale piękne
Dwa lata temu wyszła u nas pomnikowa „Historia piękna” pod redakcją Umberto Eco, tego, co to wiecie. Pisarz profesor poukładał setki wielkich, mniejszych i najmniejszych dzieł światowej sztuki w rozmaite kombinacje, komentując je w swoim błyskotliwym stylu, którym zasłynął, pisząc „Imię róży” i „Zapiski na pudełkach zapałek”.
Żeglowanie z profesorem po najpiękniejszych obrazach, rzeźbach i fotografiach to nie tylko przyjemność, ale i nieprzepłacona nauka. Teraz tamten tom został dopełniony drugim, poniekąd antylustrzanym: „Historią brzydoty”. Jeśli powiada się, że diabeł bywa ciekawszy od anioła, to macie właśnie Państwo okazję to sprawdzić. Zdziwicie się: brzydkie (a czasem prześmieszne) są w tych dziełach tylko tematy. Bo same dzieła piękne, a piękne, bo dobre. „Brzydota niezbędna pięknu” – pisze Umberto Eco, ot co. Dlatego trzeba mieć koniecznie obie księgi.
Umberto Eco „Historia piękna”, przeł. Agnieszka Kuciak, Rebis, Poznań 2005, s. 440, 119 zł; „Historia brzydoty”, przekład zbiorowy, Rebis, Poznań 2007, s. 456, cena ta sama