Brytyjskie media: hala w Katowicach runęła jak domek z kart
Brytyjska prasa zamieściła obszerne relacje o tragedii w hali wystawowej w Katowicach, żałobie narodowej ogłoszonej w Polsce i dochodzeniu mającym na celu ustalenie przyczyny największej katastrofy budowlanej w Polsce od blisko 30 lat.
(Zawalona) hala była pełna lodu. To było lodowe piekło - powiedział "Guardianowi" członek ekipy ratunkowej. Przy pomocy toporków wyrąbaliśmy otwory w dachu. Widok w środku był przerażający - pełno martwych ptaków, poniewierających się klatek, na stolikach statuetki zwycięzców gołębich pokazów - dodał rozmówca "Guardiana".
Według "The Independent" wraz z zakończeniem akcji ekip ratunkowych zaczęło się przerzucanie winą: strażacy twierdzą, że dach załamał się pod ciężarem zlodowaciałego śniegu, a właściciele budynku zapewniają, że śnieg był systematycznie usuwany z dachu.
Inna teoria głosi, iż rekordowo niskie temperatury utrzymujące się w Katowicach przez kilka dni z rzędu i wynikająca stąd duża różnica temperatury w budynku i na zewnątrz nadwerężyła stalową konstrukcję, czyniąc ją mniej odporną. Częste na Śląsku obsunięcia gruntu i tąpnięcia również mogły być jednym z czynników zawalenia.
"Dochodzenie ma ustalić, dlaczego skonstruowany w latach 90., przy użyciu najnowocześniejszych technologii budynek runął jak domek z kart" - napisał "The Independent".
"Poważnym zaniedbaniem" nazwało kilka gazet zablokowanie niektórych awaryjnych wyjść hali w Katowicach. Ludzie daremnie próbowali rozbić okna ze specjalnie wzmocnionego szkła.
Prasa brytyjska pełna jest relacji naocznych świadków. Jeden z nich Jerzy Kozrych porównał katastrofę do "sądnego dnia": "Kilkaset osób usiłowało wydostać się spod gruzów, panował ogólny rozgardiasz. Wszystko to przypominało dzień sądu ostatecznego".
Inni świadkowie przed zawaleniem dachu słyszeli głośny trzask. "Trzask, gwałtowne wdarcie się fali zimnego powietrza, chwila grobowej ciszy, a następnie płacz i jęki" - opisał moment katastrofy "The Times".
Korespondentka "Daily Telegraph" zacytowała szefa niemieckiej ekipy ratunkowej Franka Schultesa, który skrytykował kierownictwo akcji ratunkowej za zbyt wczesne jej zakończenie oraz za to, że nie zleciła wycięcia większej liczby otworów w zawalonym dachu, przez które psy ratunkowe mogłyby wejść do środka w poszukiwaniu ofiar.
"Zdezorientowane ptaki przysiadły na poskręcanych krokwiach, gdy spod złomu wyciągano ciała ofiar" - napisał "The Times".