Brytyjczycy o wyborach w USA: Świat bezpieczniejszy jeśli wygra Kerry
Większość Brytyjczyków - 56% - wierzy, że świat będzie bezpieczniejszym miejscem jeśli John Kerry pokona George'a W. Busha we wtorkowych amerykańskich wyborach prezydenckich - wynika z sondażu opublikowanego w niedzielę przez brytyjski "The Independent".
31.10.2004 | aktual.: 31.10.2004 11:02
Dziennik donosi również, że premier Wielkiej Brytanii Tony Blair wysłał jednego ze swych najbliższych doradców z "misją pokojową" w celu poprawienia relacji z Johnem Kerrym.
Według sondażu, 24% respondentów uważa natomiast, że będzie bezpieczniej jeśli wygra Bush, a 20% nie wyraziło opinii. Połowa badanych sądzi, że jeśli obecny amerykański prezydent przegra w wyborach, pozycja premiera Blaira w świecie zostanie poważnie osłabiona, 42% z taką opinią się nie zgadza.
Według sondażu, 74% respondentów uważa, że wsparcie, jakiego premier Blair udziela Bushowi w sprawie Iraku, jest "złe dla Wielkiej Brytanii". Tylko 19% jest odmiennego zdania.
Ponadto większość ankietowanych - 60% - jest przeciwna decyzji rządu o wysłaniu brytyjskich żołnierzy do amerykańskiej strefy w Iraku. Decyzję tę popiera 33% badanych.
Sondaż przeprowadzony został w ostatnią środę i czwartek przez ośrodek Communicate Research.
Niedzielny "The Independent" informuje również, że premier Blair upoważnił Philipa Goulda, swego - jak to określono - "guru" w sprawach wyborczych i jednego z najbardziej zaufanych ludzi - do poszukania możliwości spotkania z kierującą kampanią Kerry'ego Mary Beth Cahill.
Spotkanie, do którego doszło już - według dziennika - 10 dni temu w Waszyngtonie, zostało odebrane przez doradców Kerry'ego jako "gałązka oliwna", wysłana przez Blaira.
Według "The Independent", wśród amerykańskich Demokratów zauważalne było niezadowolenie z powodu braku wsparcia dla ich kandydata ze strony brytyjskiego premiera i rzucała się w oczy nieobecność w ich kampanii Lorda Goulda, który w 1992 r. pomógł Billowi Clintonowi wygrać wybory.
Dziennik pisze, że źródło zbliżone do premiera Blaira powiedziało, iż zorganizowanie wizyty Goulda było "trafnym" posunięciem, ale jednocześnie podkreśliło, że nie jest on zatrudniony przez brytyjski rząd.
Monika Kielesińska