Co się dzieje w Rosji? Donos za donosem

W Rosji, od początku inwazji na Ukrainę, przeciwnicy wojny są ofiarami donosów. Ich autorami są sąsiedzi, a nawet rodziny.

Rosyjskie władze tłumią protesty
Rosyjskie władze tłumią protesty
Źródło zdjęć: © DW | Dmitry Lovetsky
oprac. KBŃ

Ojciec donosi na córkę za to, że jest przeciwna wojnie w Ukrainie. Mężczyzna zgłasza na policję kłótnię z kolegą o wojnę, a przyjaciel skarży się na post opublikowany na rosyjskim portalu społecznościowym Vkontakte, po tym jak zauważył szydzenie z litery Z – symbolu wojny Rosji w Ukrainie. We wszystkich przypadkach odbyły się przesłuchania policyjne, ale nie doszło do procesów.

W Rosji jest jednak wiele przypadków, gdy donosy powodują poważne konsekwencje. Jedną z najsłynniejszych historii jest ta, w której starsza kobieta poskarżyła się na antywojenne hasła na metkach z cenami w supermarkecie w Sankt Petersburgu, za co przebywającej obecnie w areszcie autorce akcji, artystce Saszy Skoczilenko, grozi do dziesięciu lat więzienia. Dlaczego jednak Rosjanie donoszą na swoich współobywateli?

Antropolożka i autorka kanału na Telegramie "(Nie)rozrywkowa antropologia", Aleksandra Archipowa, widzi dwie formy zdrady: "Denuncjacja jest wtedy, gdy osoba nie zgłasza publicznie czegoś władzom, na przykład: Piotr Iwanowicz słucha w nocy ukraińskiego radia. Druga forma jest wtedy, gdy ludzie jawnie wysyłają sygnał". Jako przykład przytacza post historyczki Natalii Tansziny z Rosyjskiej Akademii Gospodarki Narodowej i Służby Publicznej przy Prezydencie Federacji Rosyjskiej. Na swoim kanale na Telegramie potępiła uwagi swojego kolegi Denisa Grekowa, który uważa wojnę z Ukrainą za "haniebną i odrażającą". Grekow ostatecznie musiał podać się do dymisji i opuścić kraj.

"Sposób na pozbycie się agresji"

Psycholożka Maria Potudina twierdzi, że ludzie zaspokajają za pomocą donosów swoje potrzeby: – W Rosji przez długi czas nie można było bezpośrednio wyrażać swojego niezadowolenia. Denuncjacje są stosunkowo bezpiecznym środkiem pozbywania się agresji, nawet jeśli nie są skierowane konkretnie przeciwko danej osobie. To sposób na oddzielenie się od innych, ochronę otoczenia przed alternatywnymi poglądami, utrzymanie porządku, sprawowanie kontroli i karanie "złych ludzi", których państwo uznaje za "zdrajców".

Jej zdaniem w donosach chodzi głównie o władzę i decydowanie o losie innych. Ludzie starają się w ten sposób zrekompensować niską samoocenę i "podczepiają się do gwiazdy", która ma większy autorytet. Jako przykład Potudina podaje blogera Gaspara Awakjana, który zadenuncjował aktora Maksima Galkina za wystąpienie przeciwko wojnie. Donos jest obecnie rozpatrywany przez rosyjskie organy śledcze.

– Denuncjacji dokonuje się również dla uzyskania korzyści materialnej lub z drobnej zemsty i instynktu samozachowawczego. W Związku Radzieckim istniało prawo, które czyniło brak donosu przestępstwem karalnym. Trzecim i najtrudniejszym powodem jest sytuacja, gdy ktoś robi to z powodów ideologicznych – mówi Aleksandra Archipowa. Według niej donosy o treści ideologicznej są obecnie w Rosji powszechne. – Mówimy o zgłoszeniu przestępstwa politycznego, co do którego nie ma zgody w społeczeństwie, ale za które można zostać surowo ukaranym – stwierdza antropolożka.

Od początku marca br. w Rosji wszczęto ponad 2 tysiące postępowań za "dyskredytowanie" rosyjskiej armii. Według aktywistów z niezależnego rosyjskiego projektu walki z prześladowaniami politycznymi "OVD-Info" nałożono grzywny w wysokości średnio 35 tys. rubli (równowartość 620 euro). Paweł Czikow, szef projektu praw człowieka "Agora", twierdzi, że rosyjskie sądy codziennie rozpatrują około 40 takich spraw. Są też dziesiątki postępowań w sprawie "fejków" o wojnie. Tu jeszcze nie zapadły wyroki, ale maksymalny wymiar kary wynosi do 15 lat więzienia. Postępowania we wszystkich tych sprawach w większości zostały wszczęte na podstawie donosów.

"Państwo zachęca ludzi do donosicielstwa"

Historyk Siergiej Bondarenko z organizacji praw człowieka "Memoriał" zwraca uwagę, że dziś z donosami postępuje się znacznie bardziej otwarcie niż w czasach sowieckich, gdzie był to znacznie bardziej zakamuflowany instrument. Dziś sytuacja jest bardziej złożona, ale nie mniej straszna, bo ludzie są naprawdę zamykani. Denuncjacja jest często stosowana przez osoby, które oczekują, że państwo zareaguje na ich działania. Zazwyczaj chcą coś nadrobić, wyrównać z kimś rachunki lub wykorzystać to do awansu społecznego. Bondarenko zaznacza: "Państwo sprawia za pomocą gróźb lub obietnic, by ludzie myśleli, że trzeba lub można donosić, są do tego niemalże zachęcani".

Maria Potudina i Aleksandra Archipowa podzielają tę opinię. – Prezydenckie przemówienia o zdrajcach narodowych zachęcają do wszelkiego rodzaju donosów – mówi Potudina. Dla Archipowej są one "narzędziem w zimnej wojnie domowej szalejącej w Rosji". – Prezydent mówi, że mamy wrogów wewnętrznych, których trzeba szukać. Ludzie ich szukają, znajdują i w ten sposób się uspokajają; udowadniają sobie swoją prawidłową postawę polityczną i zyskują satysfakcję – zaznacza.

Według niej nie można mówić o donosicielstwie osób w określonym wieku czy płci. – Ludzie myślą, że robią to tylko starsi ludzie, ale w mniejszym lub większym stopniu robią to wszyscy. W obwodzie kaliningradzkim testowano na Telegramie bota do donosów, po czym w tym spokojnym regionie nagle pojawiła się fala denuncjacji przeciwko "dyskredytowaniu" armii – mówi. Antropolożka przyznaje, że coraz więcej przypadków dotyczy wypowiedzi słownych z ulicy, z podwórka szkolnego czy z piosenek. Wówczas, jak mówi, donos jest jedyną rzeczą, na której opierają się śledztwa.

"Rosjanie opierają się prawdzie, aby nie zwariować"

– Dla wielu Rosjan wojna nie istnieje. Jest tylko dacza, ogród, truskawki do zbierania, dzieci i wnuki, ale nie ma wojny. Dla nich wojna jest wtedy, gdy ich własne dzieci cierpią głód, mąż idzie na front, a ich dom zostaje zbombardowany. To bardzo wygodna perspektywa – mówi Archipowa. O wiele łatwiej jest, jak twierdzi, uwierzyć, że wojny w ogóle nie ma. – Przyznanie się, że jest się obywatelem państwa-agresora, w którego imieniu toczy się szalona, schizofreniczna wojna, jest bardzo trudne, ponieważ niszczy to wszelkie podstawy lojalności wobec władzy państwowej – przyznaje Archipowa.

Siergiej Bondarenko stwierdza, że dziś w Rosji najbardziej rozpowszechniona jest postawa nieuczestniczenia w niczym i niepodejmowania decyzji. Powodem, jak uważa, jest całkowite podważenie idei tego, co realne, a co wirtualne. – Bardzo wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy z grozy, z tego, jakie zbrodnie mają miejsce. W większości trzymają się tego, że jest to inscenizacja – mówi. Zdaniem Bondarenki odpowiedzialna jest za to telewizja, która zatarła Rosjanom granicę między rzeczywistością a nierzeczywistością.

Maria Potudina również potwierdza wielki wpływ propagandy i jednocześnie mówi o defensywnej postawie Rosjan: – Gdy widzisz, że wyrządziłeś szkody, musisz coś z tym zrobić. Ale co może zrobić przeciętny Rosjanin? Pójść na Kreml z widłami? Nie zajdzie daleko. Bardzo trudno jest żyć stale ze świadomością, że własny kraj zabija niewinnych ludzi – stwierdza. Potudina apeluje o unikanie czarno-białego myślenia i kategorii "dobrych" i "złych" Rosjan. Ludzie w Rosji opierają się oczywistej prawdzie i trzymają fałszywego obrazu, byle tylko nie zwariować.

Autor: Irina Czewtajewa

Przeczytaj także:

Wybrane dla Ciebie