PublicystykaBruncz: "Jeden człowiek nie odmieni oblicza ziemi, tej ziemi. I tego Kościoła" (Opinia)

Bruncz: "Jeden człowiek nie odmieni oblicza ziemi, tej ziemi. I tego Kościoła" (Opinia)

Terminator, prokurator, likwidator, czyściciel – to niektóre tytuły przypisywane abp. Charlesowi Sciclunie. Wysłannik papieża będzie gościem specjalnym Konferencji Episkopatu Polski. Czy jedynie pogrozi palcem biskupom, czy może - jak się mówi w kościelnej mowie-trawie "duszpastersko pochyli się nad problemem" pedofilii? Czy też bezwzględnie zblenduje polski episkopat, powtarzając manewr chilijski? Wszystkie scenariusze są możliwe.

Bruncz: "Jeden człowiek nie odmieni oblicza ziemi, tej ziemi. I tego Kościoła" (Opinia)
Źródło zdjęć: © PAP | Giuseppe Lami

Oczekiwania podgrzewają plotki w środowisku dziennikarskim. Padają w nich nazwiska biskupów, którzy już mogą zacząć pakować walizki do domu dla księży emerytów, gdy wybuchnie maltańska bomba. Wymieniani są też tacy, którzy w najmniej spodziewanym momencie ogłoszą swoją rezygnację z przyczyn zdrowotnych lub innych uniemożliwiającym wypełnianie służby.

Cóż, plotki robią wrażenie, krążące listy z nazwiskami również, ale to zapewne tylko zasłona kadzidlana zaprojektowana na przegrzanie tematu i oczekiwań. Z tego ognia zapewne zostaną sztuczne ognie, bo nie tak działa dobrze zakorzeniona w strukturach społecznych i politycznych hierarchiczna machina, jaką jest Kościół rzymskokatolicki.

Porównywanie Chile (tam abp. Scicluna zrobił spektakularne porządki) z Polską za bardzo sensu nie ma - nie tylko ze względu na odległość. Tamtejszy Kościół nie pełnił tej funkcji, co Kościół w Polsce, a był wręcz sojusznikiem krwawego reżimu Pinocheta.

To Kościół osłabiony masowym exodusem wiernych do licznych Kościołów protestanckich, Kościół, który walczy o wiarygodność i przeżycie. Poza tym nie tak się rozwiązuje sprawy na Starym Kontynencie. A już na pewno nie w Polsce "uświęconej" legendą Jana Pawła II.

W sumie to zabawne, jak wielu wiąże z jedną wizytą jednego człowieka - choćby sprawdzonego w trudnych bojach jak abp. Charles Scicluna - przełom, który odmieni oblicze ziemi, tej ziemi.

To nie będzie śledztwo

Rewolucje - wszelakie - a już szczególnie na płaszczyźnie religijnej, nie mają w Polsce siły przebicia, choć jednocześnie sentymentalne gapienie się w niebo w nadziei, że przyjdzie Jezus i powywraca stoliki, wciąż ma się dobrze. Wypatrywanie Mesjasza, oczekiwania na kościelnego czarodzieja, który naprawi, odmieni lub nawet zaczaruje rzeczywistość to przejaw niedojrzałego myślenia o Kościele i własnej odpowiedzialności.

Zresztą, zapały studzi prymas Polski abp Wojciech Polak, który z właściwą sobie delikatnością mówi, że oto KEP nie ma jakichkolwiek sygnałów, jakoby miało dojść do ruchów tektonicznych. Bo niby dlaczego miałoby dojść?!

Abp Scicluna nie przyjeżdża na śledztwo, nie będzie dniami i tygodniami spotykać się z ofiarami molestowania i ich rodzinami, czy analizował z akrybią filmu Sekielskich, który możliwe zresztą, że już widział. Jego wizyta to raczej rekonesans, służący zorientowaniu się w sytuacji.

Metropolita gnieźnieński Wojciech Polak publicznie wyraża nadzieję, że przyjazd watykańsko-maltańskiego gościa pomoże nie tylko zaradzić przestępstwom, ale i sprofesjonalizowaniu pomocy dla poszkodowanych. Wydaje się, że popłochu nie będzie.

Biskupi deklarują chęć nauki, choć oczywiście można zapytać, czego chcą się nauczyć, czego jeszcze nie potrafią, czego jeszcze nie rozumieją z papieskiego pisma (motu proprio) ws. pedofilii lub czego nie dostrzegają, że potrzebują korepetycji z Watykanu.

Być może przewodniczący Episkopatu abp Stanisław Gądecki będzie chciał porozmawiać o swoich kontaktach z prokuraturą i obiegiem kościelnych dokumentów?

Nie oczekujmy rewolucji

Zresztą, trudno uwierzyć w jakąś przemianę serc w sytuacji, gdy nie wyjaśniono do dziś sprawy o kalibrze znacznie mniejszym, a która pokutuje do dziś i potwierdza doniesienia o hierarchicznym układzie - mam tu na myśli sprawę abpa Juliusza Paetza.

Reasumując: Scicluna nie przyjeżdża raczej jako nowy rozdający Franciszka w polskim Kościele, nie będzie blenderem biskupów. To właściwie wyprawa zwiadowcza, więc nie warto przegrzewać emocji.

Trudno też oczekiwać, że w tak delikatnej sprawie i z tak silnym oporem hierarchicznej materii, będziemy świadkami czegoś choćby połowicznie spektakularnego. Takie emocje to na pewno nie w Polsce.

W piątek - gdy biskupi staną przed kamerami - będziemy wiedzieć więcej (albo i nie) i być może powyższe przemyślenia okażą się zupełnie bez pokrycia.

To by jednak oznaczało albo jakąś rewolucję albo dalsze trwanie w duszpasterskiej trosce na zasadach ogólnie przyjętych i praktykowanych.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)