Bruksela. Walka o potężne pieniądze. Wiktor Orban szczerze o łamaniu praworządności

Kwestia praworządności od blisko 72 godzin dzieli unijnych przywódców. Viktor Orban uważa, że za łamanie tej podstawowej zasady unijnej, powinno grozić wyrzuceniem ze Wspólnoty. Problem w tym, że Budapeszt sam ma problemy z praworządnością.

Bruksela. Walka o potężne pieniądze. Wiktor Orban szczerze o łamaniu praworządności
Źródło zdjęć: © KPRM
Piotr Białczyk

19.07.2020 | aktual.: 19.07.2020 13:58

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Zgadzamy się co do tego, że praworządność jest podstawą funkcjonowania w Unii. Więc jak ktoś nie przestrzega tych zasad, to powinien natychmiast opuścić UE. I tu jest zgoda w 100 proc., powinien wyjść z UE, ale nie powinien być karany finansowo - mówił na marginesie szczytu Wiktor Orban. Problem w tym, że Węgry są objęte unijną procedurą z art. 7 traktatu o UE - za łamanie zasad praworządności właśnie.

Podobną procedurą objęta jest Polska, która podobnie jak Węgry, blokuje wspólne porozumienie unijne. - Propozycja dotycząca klauzuli praworządności jest według nas nadużywana. Nie możemy się zgodzić na taki ogólnie sformułowany warunek. Jest to narzędzie w rękach silniejszych państw, które mogą zacząć szantażować inne państwa - przekonywał przed kolejną turą rozmów premier Mateusz Morawiecki.

W grupie rządów, które chcą zablokować "praworządny hamulec budżetowy", oprócz Budapesztu i Warszawy, znalazły się Ryga i Lublana. Polski szef rządu pochwalił rozmówców za "dyskusje nad sposobami jak najlepszego nadzoru nad wydatkami". - Zachęcamy do wzmocnienia mechanizmu nadzoru i optujemy za jego wzmocnieniem - mówił polityk Prawa i Sprawiedliwości.

Bruksela. Nowa propozycja na stole negocjacyjnym

Oprócz kwestii praworządności, punktem spornym jest także podział pieniędzy w ramach Funduszu Odbudowy. Zwolennikiem ścisłej kontroli ich przepływu jest holenderski premier. Mark Rutte domaga się prawa weta wobec przekazywania grantów do krajów, które nie realizują reform gospodarczych. Przyznawanie środków mają - według jego zamysłu - być przyznawane "jednomyślnie".

Nie zgadza się na to grupa "Południa" - Włosi przekonują, że należy jak najszybciej uruchomić strumień pieniędzy, aby móc stymulować europejską i narodową gospodarka, która złapała "zadyszkę" po sytuacji związanej z pandemią koronawirusa.

Według nowej (warto zaznaczyć, że ustnej) propozycji Charlesa Michela unijny fundusz odbudowy ma składać się z trzech filarów. Pierwszy będzie wypłacany w formie pożyczek (300 mld euro), drugi w grantach (325 mld euro). Nowością mają być środki w postaci innych instrumentów (125 mld euro). Całość pomocy unijnej w ramach funduszu odbudowy - ze wstępnych zapowiedzi - ma wynieść 625 mld euro.

Komentarze (1266)