Brudziński: zatrzymanie Kaczmarka - normalne działanie
Według sekretarza generalnego PiS Joachima
Brudzińskiego, czwartkowe zatrzymanie m.in. byłego szefa MSWiA
Janusza Kaczmarka to normalne działania prokuratury. Należy to
rozpatrywać tylko i wyłącznie w kategoriach państwa prawa -
powiedział Brudziński.
W czwartek w związku ze śledztwem w sprawie przecieku, który spowodował przerwanie akcji CBA w resorcie rolnictwa, ABW zatrzymała, oprócz Kaczmarka, także byłego szefa policji Konrada Kornatowskiego i prezesa PZU Jaromira Netzla. Prokurator krajowy Dariusz Barski poinformował, że przygotowano też nakaz zatrzymania i zarzuty dla biznesmena Ryszarda Krauzego.
Zatrzymania należy rozpatrywać tylko i wyłącznie w kategoriach państwa prawa, (...) państwo w swoim działaniu wyciąga swoje ramię sprawiedliwości w stosunku do ludzi, którzy jeszcze do niedawna byli bardzo wysoko postawionymi politykami rządowymi - powiedział Brudziński w Szczecinie.
Jak dodał, daje słowo honoru, że na posiedzeniach władz PiS nigdy nie były omawiane działania operacyjne, jakie miały być podejmowane w stosunku do jakichkolwiek osób.
Cała histeria, również histeria w mediach, w związku zatrzymaniem wysoko postawionych funkcjonariuszy politycznych i państwowych jest dla mnie bardzo dużym zdziwieniem - mówił Brudziński. Jak dodał, jeśli ABW prowadzi postępowania wobec polityków, to wtedy "robi się rejwach, że państwo się wali".
Zdaniem polityka PiS, czwartkowe zatrzymania świadczą o tym, że państwo się wzmacnia. W oczach opinii publicznej to nasze uwiarygodnienie. PiS mówił o tym, że nie będzie świętych krów, że nie będzie zamiatania spraw pod dywan, że nie będzie lepszych i gorszych - podkreślił.
Brudziński zauważył, że wyjaśnienie tzw. afery starachowickiej, w którą zamieszani byli politycy SLD, udało się dzięki mediom. Dopiero po wielotygodniowych przesileniach ówczesny aparat państwowy został przymuszony do tego, żeby wszcząć postępowanie wobec Długosza, Pęczaka i innych działaczy SLD - zaznaczył.
Byli posłowie SLD Henryk Długosz i Andrzej Jagiełło oraz były wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Zbigniew Sobotka zostali oskarżeni w sprawie przecieku informacji o planowanej akcji policji w Starachowicach. W listopadzie 2005 r. Sąd Apelacyjny w Krakowie skazał prawomocnie Długosza na karę półtora roku pozbawienia wolności, Jagiełłę na rok pozbawienia wolności, a Sobótkę na trzy i pół roku więzienia.
Zdaniem Brudzińskiego, obecnie sytuacja jest odwrotna: aparat państwowy sam, bez nacisków mediów, podjął działania.