ŚwiatBrud, bałagan, upokorzenia - cała prawda o Niemcach

Brud, bałagan, upokorzenia - cała prawda o Niemcach

Pisze pod pseudonimem, bo od 12 lat pracuje w Niemczech "na czarno". Justyna Polańska - polska sprzątaczka, której książka "Pod niemieckimi łóżkami" od stycznia jest bestsellerem w niemieckich księgarniach. Już wkrótce ma się ukazać jej polskie tłumaczenie. Natomiast sama autorka przymierza się do drugiej części.

Brud, bałagan, upokorzenia - cała prawda o Niemcach
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

22.03.2011 | aktual.: 24.03.2011 11:27

Dlaczego Niemcy tak bardzo chcą przeczytać Pani książkę?

- Ludzie są ciekawi i ciekawscy. Ciekawi, co tam pod tymi ich łóżkami siedzi. Albo pod łóżkami sąsiadów. Lubią sobie poczytać o samych sobie.

A dlaczego polska sprzątaczka chciała o nich napisać?

- Miałam wiele przygód, tych lepszych i tych gorszych. Ale były dwie sytuacje, po których w żartach powiedziałam: no o tym to trzeba napisać! I tak się w końcu stało, razem z moim niemieckim kolegą je spisaliśmy. Siedzieliśmy razem, ja wracałam myślami do przeszłości, przypominałam sobie, co i kiedy czułam. Niektóre wspomnienia wywoływały złość, czy nawet nienawiść.

Które zaważyły?

- Pierwsza: to jak klient zaczął się przede mną rozbierać. Jakiś pierdzący dziad myślał, że może wszystko! Druga: to rodzina, u której pracowałam 7 lat. Tego dnia była ze mną jeszcze jedna sprzątaczka, Niemka. Skończyłyśmy, cała rodzina siedzi w pokoju i zajada się pizzą. Głodna byłam jak wilk. A oni zaprosili do stołu tylko te Niemkę. Mnie nikt nawet nie zapytał czy napiję się szklanki wody.

Przeczytali o sobie?

- No ja mam nadzieję! U tych, których opisałam negatywnie - jak się łatwo domyśleć - już nie pracuję. Odeszłam chwilę przed tym, jak książka pojawiła się na rynku. Natomiast cała reszta moich klientów książkę przeczytała i jest ze mnie dumna. Bo ja nic nie pozmieniałam, wszystko to szczera prawda. O pułapkach, które na mnie zastawiali, o braku szacunku. I o tym, jak znalazłam marihuanę u sędziego, i o tym, jak pracowałam na czarno u policjanta.

Stad ten pseudonim?

- Tak, odkąd jestem w Niemczech to pracuję na czarno. Nie chciałabym nagle płacić podatków z ostatnich 12 lat.

Jak się Pani znalazła w Niemczech?

- Zrobiłam maturę w Polsce, jestem z Poznania. Ale chciałam wyjechać, a Niemcy kojarzyły mi się z takim czystym, uporządkowanym krajem. No i jestem. A jako sprzątaczka zobaczyłam, że ani oni czyści, ani uporządkowani nie są.

Najciekawsze znaleziska sprzątaczki?

- Zużyte tampony i kondomy, całe paznokcie, zęby mądrości, wymiociny psa, zdechły chomik... A może są one i pod polskimi łóżkami?

- Ja nie mówię, że nie! Nigdy nie pracowałam jako sprzątaczka w Polsce. Ale na fali popularności mojej książki słyszałam wywiady z ukraińskimi sprzątaczkami, które się wypowiadają, że Polacy są jeszcze gorsi.

Fala popularności zaskoczyła?

- I to jak! Mój wydawca Droemer Knaur od razu mówił mi, że książka będzie bestsellerem. Ale ja chyba sobie nie zdawałam sprawy, co to znaczy. Od stycznia sprzedało się ponad 80 tys. egzemplarzy. Byłam już chyba we wszystkich telewizjach (w peruce i okularach przeciwsłonecznych), radiach, ciągle dzwonią gazety. Już bym wcale nie musiała pracować jako sprzątaczka. Dostałam nawet inne propozycje. Ale ja to lubię.

Kiedy Polacy będą mogli przeczytać o zachodnich sąsiadach?

- Już niedługo, książka jest w trakcie tłumaczenia. Ukaże się w "Świecie Książki". Ale ja się trochę boję, że po polsku to zabrzmi inaczej, będzie miało inny wydźwięk bez tego niemiecko-polskiego słownictwa sprzątaczki. Poza tym Polacy zaraz będą komentować. Jak Niemiec negatywnie reaguje, to ja to rozumiem. Ale od strony rodaków... No, ale ponoć Droemer Knaur nigdy nie dostało takiej kasy za prawa do tłumaczenia jakiejś książki. Najprawdopodobniej będą też tłumaczenia na angielski i francuski.

To, kiedy druga książka?

- Zacznę pisać w lecie. Bo jeszcze mam sporo do opowiedzenia z tych 12 lat. Ale i z ostatnich miesięcy, o tym jak ludzie na pierwszą książkę zareagowali.

A nie czuje Pani, że tym opowiadaniem nadwyręża Pani zaufanie tych, którzy Panią do domów wpuścili?

- Ja nie jestem psychologiem, ani księdzem, który nie może zdradzać tajemnic. Nie podawałam przecież ani imion, ani adresów. A chciałam opowiedzieć o tym brudzie, czy braku szacunku. U mnie w domu czegoś takiego nigdy nie było, każdego pytało się choćby o to, czy chce szklankę wody.

Z Berlina dla polonia.wp.pl
Anna Sulewska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)