Brin Best, współautor książki o Polakach w UK: dzięki wam Wielka Brytania jest lepszym miejscem do życia
- Wierzę, że ta publikacja uświadomi Brytyjczykom, jak ważną rolę Polacy odgrywali i nadal odgrywają w naszym społeczeństwie. Mamy za co być im wdzięczni - mówi Brin Best, współautor książki "Poles in the UK". W rozmowie z Piotrem Gulbickim, londyńskim korespondentem Wirtualnej Polski, pisarz opowiada również o założonej przez siebie fundacji, która ma promować wspólną polsko-brytyjską historię.
05.10.2016 | aktual.: 05.10.2016 10:32
WP: Piotr Gulbicki: Angielski pisarz wydaje książkę o Polakach, skierowaną do Brytyjczyków. To rzadka sytuacja.
Brin Best: - Powiem więcej: bezprecedensowa. Przy czym adresuję ją nie tylko do Brytyjczyków, ale również Polaków, mieszkańców Wysp i w ogóle ludzi zainteresowanych historią. Żaden z moich rodaków wcześniej nie pisał na ten temat, pod takim kątem. Ja pokazuję, jak ważny był wkład Polaków w rozwój Brytanii na przestrzeni dziejów, w różnych dziedzinach. Od spraw naukowych, przez wspólną walkę podczas II wojny światowej, po ostatnie migracje skutkujące dokładaniem cegiełki do tutejszej gospodarki, szkolnictwa, biznesów. Pamiętajmy także, że to Polacy dali nam takie sklepy jak Marks & Spencer czy Tesco, a także frykasy typu obwarzanki, żurek, bigos czy pierogi. Niestety, obecnie wielu Brytyjczyków nie ma o tym pojęcia, a przecież polska diaspora jest jedną z największych na Wyspach. Dlatego tak ważna rola przypada edukacji - zarówno jeśli chodzi o historię, czasy obecne, jak i wspólną przyszłość.
WP: Książka ma pełnić tę rolę?
- Bardzo bym chciał. Pojawiły się o niej informacje w różnych brytyjskich mediach, mówiłem na ten temat w telewizji BBC. Ale to dopiero początek drogi. Ja zawsze dziwiłem się, jak mało ludzie Zachodu wiedzą o tych sprawach. Niektórzy nie mają nawet pojęcia, że Polska podczas II wojny światowej była częścią antyhitlerowskiej koalicji. Nie mówiąc już o tym, że polscy piloci zapisali tak chwalebną kartę walcząc w bitwie o Anglię.
WP: To efekt ignorancji?
- Wielu czynników. Nie uczono o tym w szkole, nie pisano w gazetach, nie mówiono w telewizji. A jeśli już, to w bardzo ograniczonym zakresie. Teraz ta polityka zbiera owoce.
WP: Wcześniej było inaczej?
- Podczas wojny polscy piloci byli bardzo poważani na Wyspach. Zachowały się wspomnienia brytyjskich żołnierzy, którzy udawali Polaków, chcąc w ten sposób zwrócić na siebie uwagę kobiet. Te bowiem wolały Polaków, będąc pod wrażeniem ich odwagi, męstwa, szarmanckości. Takich przykładów jest znacznie więcej, ale później, z biegiem lat, to ewoluowało i przechodziło w niepamięć.
Mam nadzieję, że książka pomoże ponownie odkryć tę ważną część naszej wspólnej historii i uświadomi, że mamy wam za co dziękować. Prawda jest bowiem taka, że bez poświęcenia Polaków, walczących u boku swoich brytyjskich sojuszników, moglibyśmy nie mieć wolności, którą cieszymy się dzisiaj. Kto wie, czy Europa nie byłaby w zupełnie innym miejscu.
WP: Ważną częścią publikacji są wywiady z Polakami, którzy osiągnęli sukces na Wyspach.
- Jedni większy, inni mniejszy, ale generalnie to ludzie, którzy dobrze sobie tu radzą. Razem ze współautorką książki, Marią Żukowską, dobraliśmy ciekawy przekrój osób, przedstawicieli różnych profesji. Ich przykład, doświadczenie i postawa pokazują, że można wiele osiągnąć na obcej ziemi, zaaklimatyzować się w nowym otoczeniu, a jednocześnie zachować narodowego, patriotycznego ducha.
WP: Pan jest rodowitym Anglikiem.
- Z dziada pradziada. Natomiast mam szacunek do ludzi innych narodowości. Kiedy byłem dzieckiem, w latach 70. ubiegłego wieku, na moją ulicę w Manchesterze przyjeżdżał samochodem dostawczym starszy mężczyzna i sprzedawał lody. Nazywał się Kubiak. Rozmawiając z nim dowiedziałem się, że w czasie wojennej zawieruchy był żołnierzem i walczył w polskiej armii ramię w ramię z takimi ludźmi jak mój dziadek. Był pierwszym Polakiem jakiego spotkałem, a później poznawałem kolejnych, mając wśród nich wielu znajomych i przyjaciół. Kiedy zbierałem materiały do książki dowiadywałem się coraz więcej na temat waszego kraju i wybitnych osób pochodzących znad Wisły. Nie mam wątpliwości, że Polacy sprawiają, iż Wielka Brytania jest lepszym miejscem do życia.
WP: Ale wątpliwości mają ci, którzy stoją za antypolskimi incydentami, do jakich dochodziło ostatnio na Wyspach.
- To bardzo smutne wydarzenia. Wiem, że w ich następstwie wielu Polaków nie czuje się tu bezpiecznie. Tego nie można akceptować, dlatego wszyscy musimy wspólnie pracować, żeby do podobnych zdarzeń nie dochodziło w przyszłości. Moja książka jest krokiem w tym kierunku. Ale nie spoczywam na laurach. Założona przeze mnie fundacja The British Polonia Foundation, w której działają również Maria Żukowska oraz Anna Collins, planuje cykl wykładów w szkołach i placówkach publicznych. Będziemy prowadzić prelekcje, warsztaty i rozmawiać z młodymi ludźmi, rozwijając tematy zawarte w książce oraz przybliżać brytyjsko-polskie współdziałanie na przestrzeni dziejów. Natomiast wszystkim Polakom, których spotykam, powtarzam, że są tu mile widziani. Ostatnie ekscesy nie odzwierciedlają poglądów zdecydowanej większości Brytyjczyków, którzy są nimi szczerze zbulwersowani.
WP: Jednak Brexit to Brexit i będą jego konsekwencje - cytując premier Theresę May.
- Problem w tym, że nikt dzisiaj nie wie w jakim kierunku to się potoczy - nawet politycy, którzy tak usilnie dążyli do wyjścia z Unii. Patrząc z osobistej perspektywy mam nadzieję, że żaden z moich polskich przyjaciół nie opuści Wysp, gdyż bardzo by mi ich tu brakowało. Z drugiej strony, jestem świadomy tego, że Polska w ostatnich latach straciła wielu młodych ludzi, a tak masowa emigracja jest dla niej poważnym problemem. Drenowanie mózgów musi mieć swoje reperkusje.
WP: Szykuje pan kolejną książkę?
- Potrzebuję dłuższego odpoczynku zanim zabiorę się za coś nowego. Przygotowanie "Poles in the UK", która była 27. i chyba najbardziej skomplikowaną książką w mojej pisarskiej karierze, zajęło mi wiele czasu i kosztowało sporo wysiłku. Teraz dojdą jeszcze działania w ramach The British Polonia Foundation. A później? Owszem, mam kilka pomysłów na nowe publikacje, ale najpierw, zanim wspomnę o nich żonie, jestem jej winny wakacje...