Brexit. Węgierskie media: koszmar senny, koncepcja silnej Europy stoi pod dużym znakiem zapytania
• "Magyar Nemzet": Londyn nigdy nie był organiczną częścią UE
• "Jako swoisty koń trojański wzmacniał lub osłabiał integrację europejską"
• Gazeta ocenia jednak, że koncepcja silnej Europy stoi pod znakiem zapytania
• "Magyar Idoek": Brexit może się łatwo zamienić w domino
25.06.2016 | aktual.: 25.06.2016 11:19
O koszmarze sennym i kryzysie w związku z brytyjskim referendum piszą media węgierskie, podkreślając, że należy z niego wyciągnąć naukę i starać się znaleźć teraz jak najlepsze wyjście z zaistniałej sytuacji.
"To, co się stało, jest oczywiście koszmarem sennym. Przede wszystkim dlatego, że pokazuje defekty funkcjonującej demokracji. Pokazuje, jak można na ołtarzu interesów politycznych poświęcić interesy całego kraju, a nawet kontynentu. Państwa członkowskie Unii, w tym oczywiście Węgry, muszą z tego wyciągnąć nauki" - pisze prawicowy "Magyar Nemzet".
Gazeta ocenia, że Londyn nigdy nie był organiczną częścią UE i jako "swoisty koń trojański" wzmacniał lub osłabiał integrację europejską, ale bez niego koncepcja silnej Europy stoi pod dużym znakiem zapytania.
"Jeśli tak na to spojrzeć, to Unia może wreszcie zagrać czystymi kartami i nie należy wylewać zbyt wielu łez w związku z tą (brytyjską) decyzją. (...) Należy patrzeć do przodu i z tego punktu widzenia każdy podobny szok może być tylko pomocny" - pisze dziennik, podkreślając, że należy przeanalizować, jakie problemy w funkcjonowaniu unijnego systemu spowodowały taki, a nie inny wynik referendum.
"Magyar Nemzet" ocenia, że Brexit jest szansą, która może wzmocnić europejską integrację i sprawić, że UE będzie skuteczniej działać.
Dziennik "Magyar Idoek" pisze, że David Cameron miał dobry pomysł, ale jego realizacja powiodła się bardzo źle. "Chciał zbudować silny i zjednoczony kraj i silną i zjednoczoną Unię Europejską. A jaki jest wynik? Między mieszkańcami wielonarodowego królestwa nigdy jeszcze nie było tak głębokich podziałów (...)" - czytamy.
Gazeta podkreśla, że nikt dotąd nie występował ze wspólnoty europejskiej, więc nikt nie wie, z czym się taki krok wiąże pod względem prawnym, ani jakie ma on konsekwencje.
"Powiedzmy to wyraźnie: mamy kryzys. A jeśli Unia Europejska jest w czymś zła, to właśnie w reagowaniu na kryzysy. Bez Zjednoczonego Królestwa jest w istocie ułomna. Brexit może się łatwo zamienić w domino, bo wszystkie 28 państw ma takie same prawa" - pisze "Magyar Idoek".
Dziennik podkreśla jednak, że Brytyjczycy pokazali, iż nie potrafią być niewolnikami i chociaż można się smucić albo złościć z powodu wyniku referendum, to dużo lepiej wyciągnąć z niego naukę.
"Nepszabadsag": Bye, bye, London! Świat, Europa i Węgry są już inne
"Nie tylko Brytyjczycy nie mogą być niewolnikami, nikt nie powinien się tak czuć. Unia Europejska powstała nie po to, by swoim istnieniem pobudzać ruchy niepodległościowe, a jednak tak się stało" - pisze gazeta, zdaniem której brytyjskie referendum to bardzo bolesny policzek dla UE, "który może jednak obudzić i poruszyć tę wspólnotę państw, że dalej tą drogą iść nie sposób".
"Bye, bye, London!" - pisze dziennik "Nepszabadsag", zdaniem którego "od piątku rano świat, Europa i Węgry są już inne. Słabsze, biedniejsze i gorsze".
"To powiedzenie jest na czasie: droga do piekła jest wybrukowana dobrymi intencjami. 17 410 742 osób głosujących za wystąpieniem chciało w przyszłości większej wolności, kwitnącej gospodarki i silniejszego kraju. Dostaną coś wręcz przeciwnego" - pisze gazeta.
Według dziennika porzuconej Europie będzie trudno zdławić chęć zemsty, a jeśli to się uda, nastąpi wieloletnie targowanie się. "W dodatku gdy Bruksela - czytaj: Berlin i Paryż - będą się kłócić, kto ile razy może odwiedzać dzieci i z kim zostanie pies, nie jest pewne, czy zostanie jej dość energii na nieuniknione reformy. A nie jest to błahy dylemat, czy odpowiedzią na kryzys ma być ściślejsza współpraca, czy też luźniejsze więzi. Ci, którzy podzielają ten drugi pogląd, jak na przykład węgierski premier, stracili teraz najważniejszego towarzysza broni" - czytamy.
Nawiązując do "wolnościowej" retoryki premiera Viktora Orbana "Nepszabadsag" pisze, że on i Nigel Farage "nie zrobili nic szczególnego, a wręcz przeciwnie, wybrali łatwiejszą drogę: podkręcić, a potem wykorzystać nastroje". "Jeśli z przebiegu wydarzeń wyciągną wniosek, że trik działa, a więc należy go wzmocnić, może to mieć tragiczne konsekwencje" - ostrzega gazeta.