Brejza kontra TVP. "Najważniejsza ze wszystkich naszych spraw"
W poniedziałek Sąd Okręgowy w Bydgoszczy wyda wyrok w głośnej sprawie. "To najważniejsza ze wszystkich naszych spraw cywilnych. Obrazująca patologiczną mechanikę działania TVP" - poinformowała mec. Dorota Brejza, pełnomocniczka i żona posła Krzysztofa Brejzy.
"To sprawa o publikację zmanipulowanych treści, wcześniej nielegalnie pozyskanych od Krzysztofa Brejzy Pegasusem. To sprawa o publikację zafałszowanej korespondencji w czasie wyborów parlamentarnych w 2019 r. i wielokrotne ich powtarzanie na wszystkich antenach publicznych nadawców" - czytamy w poście mec. Brejzy.
"To sprawa o elementarne prawo do prywatności, tajemnicy korespondencji, wreszcie do godności. To sprawa o wolne media, o prawo do prawdy i o prawo do uczciwej konkurencji w przebiegu demokratycznych wyborów. To historia przestępczego zespolenia służb specjalnych, prokuratury i TVP. Jestem niezwykle szczęśliwa, że dobijamy do brzegu" - oceniła mec. Dorota Brejza.
Jedną sprawę Brejza już wygrał
To kolejna sprawa, jaką Krzysztof Brejza wytoczył TVP. Poprzednią, dotyczącą materiału, w którym Samuel Pereira zarzucał ówczesnemu szefowi kampanii KO udział w aferze fakturowej, Brejza wygrał w listopadzie tego roku.
Sprawa, w której wyrok sąd ogłosi w poniedziałek dotyczy publikacji latem 2019 roku przez TVP Info, "Wiadomości" i portal TVP.Info kilku esemesów, jakie miały pochodzić z telefonu Krzysztofa Brejzy, a które miały dowodzić, iż - będący wówczas posłem - Brejza osobiście instruował w jaki sposób mają działać podlegli ratuszowi urzędnicy w celu oczerniania kontrkandydatów Ryszarda Brejzy. Esemesy - rzekomo instruujące współpracowników co, gdzie i jak pisać w internecie - miały pochodzić z materiałów ze śledztwa.
Brejza twierdzi, że rzeczywiście esemesy pochodziły z jego telefonu. Jednak zostały zmanipulowane. - Na przykład w ten sposób, że wiadomość, którą ja otrzymałem, przedstawiono jako taką, którą ja wysłałem. Bądź z różnych wiadomości wysyłanych do różnych osób, w różnym czasie, stworzono jedną. Wszystko po to, by miały one obciążający mnie wydźwięk - tłumaczył tvn24.pl Brejza.
Brejza zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie oraz pozew cywilny złożył dopiero dwa lata po publikacji tych materiałów. Dlaczego tak długo zwlekał?
Jak tłumaczył w rozmowie z tvn24.pl, przypadkiem uzyskał dowody. Gdy pojawiła się publikacja, nie pamiętał przekazywania i otrzymywania takich wiadomości. W telefonie, którego używał, ich nie było. Udało mu się jednak uruchomić stary telefon, który się zepsuł jeszcze w 2019 roku. Dzięki temu mógł sprawdzić, że rzeczywiście wysyłał i otrzymywał podobne - ale nie identyczne, jak precyzuje - wiadomości tekstowe.
Źródło: x.com, tvn24.pl