ŚwiatBorys: nie namawiałam do sankcji przeciwko Białorusi

Borys: nie namawiałam do sankcji przeciwko Białorusi

Szefowa Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys i opozycjonista Alaksandr Milinkiewicz apelowali w europarlamencie o twardą reakcję UE w związku z represjami wobec działaczy mniejszości polskiej w tym kraju. Nie apelowali natomiast o sankcje.

Borys: nie namawiałam do sankcji przeciwko Białorusi
Źródło zdjęć: © WP.PL

23.02.2010 | aktual.: 23.02.2010 16:53

- Jeśli nie będzie twardej, choć życzliwej Białorusinom, reakcji ze strony UE, na Białorusi będzie gorzej - powiedział Milinkiewicz w brukselskiej siedzibie PE. - Ale moim zdaniem nie warto mówić o sankcjach. Dialog musi być kontynuowany, ale musi być bardziej skuteczny. Nie ma pozytywnej alternatywy.

Zgodziła się z nim Andżelika Borys, nieuznawana przez Mińsk szefowa Związku Polaków na Białorusi, apelując jednocześnie o otwarcie UE na społeczeństwo białoruskie - poprzez obniżenie kosztów i uproszczenie procesu wydawania wiz Schengen do państw unijnych dla zwykłych Białorusinów. Ona sama czekała około tygodnia na otrzymanie takiej wizy.

- Są wypowiedzi o sankcjach, ale ja jako obywatel Białorusi nigdy od 2005 roku nie namawiałam do sankcji. Uważam, że trzeba zapewnić otwarcie na obywateli Białorusi, na społeczeństwo - powiedziała Borys dziennikarzom. - Żeby zwykli obywatele Białorusi mogli prościej uzyskać wizę i odwiedzić Europę. Mnie zależy, żeby Białorusini mogli w prostszy sposób przyjechać do Europy i żeby sprawa mniejszości była rozpatrywana w kontekście praw człowieka na szczeblu międzynarodowym.

Potem powtórzyła te słowa polskim europosłom. Ona i Milinkiewicz we wtorek i w środę spotykają się w Brukseli z frakcjami politycznymi PE, przewodniczącym PE Jerzym Buzkiem, a Borys także z komisarzem ds. rozszerzenia i polityki sąsiedzkiej Sztefanem Fuele.

Borys podkreśliła, że przedstawiając w Brukseli sytuację na Białorusi, chce mówić o problemach całego społeczeństwa. - To jest problem nie tylko Polaków, ale Białorusi - powiedziała.

Zdaniem Milinkiewicza najlepszą reakcją ze strony UE będzie uzależnienie "podarków", jakimi są kredyty z Międzynarodowego Funduszu Walutowego od przestrzegania praw człowieka, w tym mniejszości.

- UE musi zademonstrować, że są instrumenty na dyktatury i autorytarne reżimy, bo tylko przymusem można zmusić władzę do kroków w kierunku demokracji - powiedział Milinkiewicz. Jakie to instrumenty? - To bardzo proste. Białoruś otrzymuje podarunki w postaci kredytów nie tyle unijnych co z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Ale ta współpraca z instytucjami międzynarodowymi musi odbywać się na podstawie praw człowieka. To zasadnicza rzecz - powiedział Milinkiewicz, laureat nagrody im. Sacharowa Parlamentu Europejskiego w 2005 roku.

Ocenił, że to właśnie przyszłoroczne wybory prezydenckie na Białorusi są jedną z głównych przyczyn represji wobec działaczy mniejszości polskiej w tym kraju.

- Te represje będą się powiększały. To jest przygotowanie do wyborów. W 2005 r., kiedy był skandal w ZPB, to też było akurat rok przed wyborami. Władza się boi, władza jest niepewna, nie jest w stanie wygrać wyborów demokratycznych i się przygotowuje, bo UE będzie nalegała, żeby w komisjach (wyborczych) zasiedli ludzie z opozycji i ta niepewność prowokuje takie rzeczy, jakie mamy - powiedział Milinkiewicz.

Wyjaśnił, że reżim "uderzył" właśnie w Związek Polaków na Białorusi, bo to "jedna z najbardziej liczebnych i prężnych organizacji demokratycznych". - Andżelika Borys nie walczy o posady w ministerstwach dla Polaków, ale o swoją wolność i swoją organizację demokratyczną. Uderzenie w ZPB to jest gest, by pokazać społeczeństwu i opozycji, że z każdym będzie tak samo. Władza zastrasza - powiedział.

Pytany, czy będzie startował w wyborach prezydenckich przyznał, że jest gotowy. - Decyzja będzie podjęta za kilka miesięcy, ale jestem gotów - powiedział Milinkiewicz dziennikarzom. Był on już wspólnym kandydatem opozycji w wyborach 2006 roku.

Sytuacja na Białorusi oraz represje wobec mniejszości polskiej były jednym z tematów poniedziałkowego posiedzenia ministrów spraw zagranicznych państw UE w Brukseli. Na wniosek Polski ustalono, że już na kwietniowym posiedzeniu szefów dyplomacji "27" Unia dokona przeglądu swej polityki wobec Białorusi, początkowo planowanego na październik. Wówczas to ministrowie ocenią, czy należy przedłużyć, czy znieść zawieszone obecnie sankcje wobec reżimu Alaksandra Łukaszenki.

Z nadzieją na przemiany demokratyczne na Białorusi UE zniosła sankcje wizowe wobec przedstawicieli białoruskiego reżimu i wznowiła dialog polityczny z Mińskiem jesienią 2008 roku, po tym, gdy władze zwolniły więźniów politycznych.

"To sprawa zasad, na których Unia się opiera"

Szef Kancelarii Prezydenta Władysław Stasiak ma nadzieję, że Unia Europejska zareaguje na to, co dzieje się na Białorusi. W opinii ministra, to nie jest bowiem tylko problem mniejszości polskiej, ale to sprawa zasad, na których Unia się opiera.

Władysław Stasiak uważa, że Bruksela ma wiele możliwości odpowiedzi na represje wobec mniejszości narodowych i opozycji na Białorusi. - Chociażby polityka wizowa, proste ale skuteczne narzędzie i programy pomocowe w ramach Partnerstwa Wschodniego - wyliczał minister.

Władysław Stasiak poinformował, że Lech Kaczyński zamierza wystosować list do przewodniczącego Parlamentu Europejskiego i szefa Rady Europejskiej w sprawie sytuacji Polaków na Białorusi. Prezydent zwróci się z prośbą o zaangażowanie w rozwiązanie tej sprawy.

Jak na razie rezolucja Parlamentu Europejskiego w sprawie prześladowań polskiej mniejszości na Białorusi została zablokowana przez socjalistów i komunistów. Poinformował o tym europoseł Jacek Saryusz-Wolski z Platformy Obywatelskiej. Trwają jeszcze negocjacje między frakcjami politycznymi, by rezolucja została przyjęta.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)