Borowski: pracownicy lotniska potwierdzają, że Zychowicz był pijany
Pracownicy lotniska Okęcie potwierdzili, że
senator Zbigniew Zychowicz był w miniony piątek pod wpływem
alkoholu - powiedział szef SdPl Marek Borowski. Dodał,
że o dalszych losach senatora zdecyduje w piątek sąd partyjny.
Według poniedziałkowego "Faktu" pijany Zychowicz próbował w piątek wieczorem wejść do samolotu z Warszawy do Szczecina.
Mamy do czynienia z nieetycznym, niegodnym parlamentarzysty postępowaniem - ocenił szef Socjaldemokracji Polskiej, który w środę otrzymał wyjaśnienia na temat wydarzeń opisanych przez "Fakt" od zarządu Państwowego Przedsiębiorstwa Porty Lotnicze. Wynika z nich, że Zychowicz, będąc pod wpływem alkoholu - co potwierdzili pracownicy lotniska - zgodnie z przepisami nie został wpuszczony na pokład.
Mamy do czynienia z nadużyciem alkoholu i zaprezentowaniem się w tym stanie publicznie - ocenił Borowski. Podkreślił jednak, że "pracownicy i dyrektor portu stwierdzili, że doniesienia 'Faktu', iż senator wstrzymał odlot samolotu, przeszkadzał w odprawie i opóźniał ją, są nieprawdziwe".
Sąd partyjny, który zbierze się w piątek, ma zdecydować o dalszych losach Zychowicza, który po publikacji "Faktu" zawiesił swoje członkostwo w partii.
Jak poinformował Borowski, senator tłumaczy, że "jego zachowanie nie wynikało z tego, że wypił za dużo". Zychowicz - według szefa SdPl - utrzymuje, że "był przeziębiony i łykał różne lekarstwa, wypił trochę wina i spowodowało to pewną reakcję". Myślę jednak, że opinia człowieka, który wpuszcza do samolotu, nie była pochopna - podkreślił Borowski.
"Fakt" napisał, że senator miał problemy już z wyjściem ze służbowej lancii, która przywiozła go na Okęcie. Potem długo poszukiwał biletu, a kiedy wreszcie zjawił się przed stanowiskiem odlotów, okazało się, że nie może znaleźć dokumentów. Gęstniała kolejka pasażerów, komentujących zachowanie polityka słowami "ale nadżumiony".
W efekcie spóźnił się odlot samolotów do Szczecina i Katowic, a senatora najwyraźniej nie wpuszczono na pokład, bo po chwili ponownie pojawił się w hali odlotów i chciał oddać bilet - informował dziennik.