Borowski dla WP: w LiD nie wrze
Jak nie ma konfliktu to media zaraz go wywołają. Tylko po to, żeby było o czym dyskutować. Nie było żadnych sporów po wyborach i nie mówię to z propagandowego obowiązku, tylko na serio - zapewnia w rozmowie z Wirtualną Polską, jeden z liderów Lewicy i Demokratów, Marek Borowski. Dementuje tym samym informacje, że w szeregach LiD-u jest coraz bardziej nerwowo.
26.10.2007 | aktual.: 26.10.2007 16:52
WP: Zaskoczenie, a później rozczarowanie na twarzach liderów LiD-u. Takie reakcje w sztabie Lewicy i Demokratów pokazywały w niedzielę wieczorem wszystkie stacje telewizyjne...
Marek Borowski: Niedzielny wynik nas nie zaskoczył. Może gości zaproszonych na wieczór wyborczy, ale na pewno nie nas. Nie było rozczarowania, chociaż entuzjazmu też nie. To prawda, ale wynik nie był rewelacyjny. Śledziłem dokładnie sondaże i od pewnego czasu, gdzieś tak na tydzień przed wyborami, LiD miał około trzynastu procent poparcia. Już wtedy było widać, że nie uda osiągnąć się więcej, a na dzień przed wyborami wszyscy dawali nam dziesięć, góra dwanaście procent.
WP: Dlaczego LiD tracił poparcie. Co poszło nie tak?
- Z dnia na dzień rosła frekwencja i jednocześnie te głosy przyciągała Platforma Obywatelska, w tym także częściowo nasze. Te wybory miały charakter plebiscytowy, ludzie nie głosowali na program PO, tylko na silniejszą partię anty-pisowską.
WP: A "twarz kampanii LiD-u" prezydent Kwaśniewski? Zaszkodził, czy pomógł?
- Nie nalega najmniejszej wątpliwości, że nie pomógł. Na pewno, gdyby był w dobrej formie, wówczas można by się łatwiej oprzeć tej tendencji głosów na Platformę, bo pokłady niechęci do PiS-u były duże. Zarówno PO jak i LiD próbowało je uruchomić wśród swoich wyborców, ale Platforma była silniejsza w notowaniach, więc automatycznie miała większe szanse na wyższy wynik. I taki osiągnęła.
WP: Co wywołało po wyborach ostry konflikt wśród liderów LiD-u i szukanie winnych słabego wyniku...
- Już mi się nie chce nawet tego prostować. Jak nie ma konfliktu to media zaraz go wywołają. Tylko po to, żeby było o czym dyskutować, później dziennikarze zamieszczają dementi, potem inni mają jednak wciąż wątpliwości i tak to się kręci...
WP: To jak naprawdę wygląda sytuacja w LiD?
- Nie ma żadnych kłótni. Spokojnie omawiamy sobie przyszłe działania, sposoby na dalszą integrację klubu, bo przecież LiD tworzą trzy środowiska. Omawiamy również kwestie związane z podziałem funkcji, jeszcze nie skończyliśmy, ale skończymy to bez problemu i nie będzie żadnej awantury. Nie było żadnych sporów po wyborach i nie mówię to z propagandowego obowiązku, tylko na serio.
WP: Ale część działaczy SLD mówi dzisiaj: "Olejniczak musi odejść".
- Nie jestem z SLD, więc trudno mi to skomentować. Natomiast, nie od dzisiaj wiadomo, że tam są przeciwnicy koncepcji LiD-u. Są ci, którzy uważają, że SLD samodzielnie wyrosłoby na potęgę. Natomiast Olejniczak i większość ma inne zdanie, że SLD potrzebowało partnerów, a LiD jest sensowną koncepcją. Więc ci, którym się to nie podoba, opowiadają różne rzeczy, ale takie jątrzenie odbija się ogólnymi ocenami, że „w LiD wrze” i tak dalej. Informuję więc, że w LiD nie wrze.
WP: Jeśli wśród liderów LiD-u panuje zgoda, to kto będzie kandydatem na wicemarszałka Sejmu?
- Potencjalnych kandydatów jest kilku, ale kto zostanie wicemarszałkiem, zobaczymy. Ja dla siebie widzę różne możliwości i nie mogę się skupiać na jednej. Ja już byłem marszałkiem Sejmu, także to nie jest dla mnie kolejny, ważny etap politycznej kariery. Ja jestem raczej przywiązany do możliwości działania i te na pewno będę miał. Jak my to tam ułożymy, to zobaczymy. Chodzi o to, żeby klub był jak najbardziej zintegrowany i skuteczny.
Z Markiem Borowskim rozmawiał Marek Grabski, Wirtualna Polska