BOR namawiał prezydenta, by nie jechał na granicę Osetii
Rzecznik Biura Ochrony Rządu Dariusz Aleksandrowicz powiedział, że kiedy funkcjonariusze BOR zorientowali się, że podążają w kierunku granicy z Osetią Płd., próbowali odradzić prezydentowi wizytę w tym miejscu. - Szef ochrony Lecha Kaczyńskiego rozmawiał z nim i namawiał na zmianę decyzji - mówił Aleksandrowicz. Teraz postępowanie w tej sprawie prowadzi BOR, ale sprawą zajęło się także MSZ i prokuratura.
24.11.2008 | aktual.: 03.12.2008 09:10
MSZ: poprosiliśmy o wyjaśnienia
MSZ zwróciło się o "pełne wyjaśnienie" do strony gruzińskiej oraz "z zapytaniem" do strony rosyjskiej w związku z niedzielnym incydentem w Gruzji z udziałem prezydenta Lecha Kaczyńskiego - poinformował szef resortu Radosław Sikorski. Z kolei minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski mówi, że na te informacje czeka prokuratura, która już wyjaśnia sprawę.
Szef polskiego MSZ zaznaczył, że informacje o niedzielnym incydencie "otrzymywał na bieżąco" i informował o przebiegu wydarzeń premiera Donalda Tuska.
W niedzielę po południu w Gruzji konwój samochodów z prezydentami Lechem Kaczyńskim i Michaiłem Saakaszwilim został zatrzymany przy granicy z Osetią Południową. W pobliżu rozległy się strzały. Nikomu nic się nie stało. Kolumna samochodów miała jechać z lotniska w Tbilisi do jednego z osiedli przy granicy z Osetią Płd. Po incydencie prezydenci wrócili do Tbilisi.
Według informacji przekazywanych przez stronę gruzińską, strzały padły zza rosyjskiego posterunku, z terytorium Osetii Południowej. Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow informacje o ostrzelaniu z terytorium Osetii Płd. kolumny samochodowej z prezydentami Polski i Gruzji określił mianem prowokacji, która jego zdaniem mogła być częścią planu zdyskredytowania Rosji i jej sojuszników w separatystycznych regionach Gruzji.
Prezydent Kaczyński jeszcze w Gruzji pytany, z czego wnosi, iż to Rosjanie oddali strzały, odpowiadał, że stwierdził to po ich okrzykach w języku rosyjskim, i że od dawna słyszał od prezydenta Gruzji oraz z innych źródeł, że w tym miejscu są rosyjskie posterunki, że Rosjanie się z tej okolicy nie wycofali.
Polska prokuratura zbada sprawę
Sprawę bada również Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Śledczy sprawdzą, czy są podstawy do przyjęcia, że popełniono przestępstwo czynnej napaści na prezydenta - za co grozi do 5 lat więzienia - lub wymuszenia przemocą określonego zachowania się - za co grozi do 3 lat pozbawienia wolności.
Prowadzimy czynności sprawdzające. Planujemy zwrócić się do Biura Bezpieczeństwa Narodowego i Biura Ochrony Rządu o materiały mogące okazać się pomocnymi w naszym postępowaniu - poinformował rzecznik prokuratury Mateusz Martyniuk.
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski powiedział, że prokuratura musi zaczekać na oficjalne materiały z Ministerstwa Spraw Zagranicznych. - Wydarzenie działo się poza granicami kraju, więc znacznie trudniej dotrzeć do materiałów, ale ponieważ w tym wypadku, ewentualnie, istnieje możliwość popełnienia przestępstwa, prokuratura podjęła już stosowne kroki - dodał minister.
W jego ocenie, "wydarzenie jest dość niejasne". - Nie wiadomo do końca, czy te strzały oddano w kierunku konwoju, czy to były strzały w górę, jakie było realne zagrożenie, czy konwój pojechał drogą planowaną, czy nie planowaną, czy zmieniono trasę. To są pytania do prokuratury, prokuratura tym będzie musiała się zająć - dodał Ćwiąkalski.
BOR: odradzaliśmy zmianę planów
Również Biuro Ochrony Rządu wyjaśnia okoliczności wydarzenia. Rzecznik BOR Dariusz Aleksandrowicz informuje, że szef biura - po rozmowie z ochroniarzami prezydenta Kaczyńskiego - nakazał wszcząć postępowanie wyjaśniające. Szef BOR chce ustalenia, dlaczego oficjalny program pobytu Lecha Kaczyńskiego w Gruzji został nagle zmieniony.
Rzecznik Biura Ochrony Rządu podkreślił, że wizyta Lecha Kaczyńskiego w Gruzji od strony bezpieczeństwa była bardzo starannie przygotowana i konsultowana. Zaznaczył, że o wyjeździe w kierunku Osetii Południowej ochrona Lecha Kaczyńskiego dowiedziała się pięć minut przed faktem.
Rzecznik poinformował, że gdy funkcjonariusze BOR zorientowali się, gdzie jadą, próbowali odradzić prezydentowi wizytę w tamtym miejscu. Z relacji Dariusza Aleksandrowicza wynika, że szef ochrony Lecha Kaczyńskiego rozmawiał z nim i namawiał na zmianę decyzji.
Wszczęte przez BOR postępowanie ma wyjaśnić między innymi, kto podjął decyzję o zmianie programu i jak przygotowała się do tego strona gruzińska.