Bohater serialu odpowie za handel kobietami
Za handel ludźmi i udział w międzynarodowej grupie przestępczej odpowie przed sądem jeden z bohaterów serialu dokumentalnego pt. "Ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym" - poinformował rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach, Leszek Goławski. Zdaniem katowickiej prokuratury Mirosław N. pod pozorem załatwienia pracy wysyłał za granicę kobiety, które zmuszane tam były do prostytucji.
Jak powiedział Goławski, śledztwo w tej sprawie zostało już zamknięte, a akt oskarżenia trafił do Sądu Okręgowego w Katowicach. Na ławie oskarżonych poza Mirosławem N. zasiądą Krzysztof G. i Mirella D., której prokuratura przypisuje pośrednictwo w procederze.
Śledztwo rozpoczęło się w 2005 r., gdy we włoskim Campobasso zamordowano obywatelkę Rumunii, pracującą w okolicznych klubach nocnych. Gdy okazało się, że w tym samym miejscu zatrudniano też wiele Polek, informacja dotarła do polskich organów ścigania.
Włoskie postępowanie znalazło już wcześniej finał w tamtejszym sądzie - odpowiada przed nim kilkunastu szefów klubów i innych osób związanych z procederem. Polski wątek zaprowadził śledczych do Mirosława N., który prowadził na Śląsku agencję modelek, ale - według prokuratury - była to tylko część jego działalności.
- W latach 2005-2009 wysyłał kobiety do Włoch, Grecji, na Maltę, nawet do Japonii. Były werbowane przez ogłoszenia, w których podawano, że chodzi o pracę hostessy, w rzeczywistości świadczyły także usługi seksualne. Zdecydowana większość nie zdawała sobie sprawy, co je czeka na miejscu - powiedział prok. Goławski.
Według prokuratury, kobiety najpierw miały się "opiekować" klientami, od których za 20 minut towarzystwa pobierano 40 euro, potem chodziły na tzw. kolacje, czyli do pokoi hotelowych, gdzie świadczyły usługi seksualne za 250-300 euro. - Odbywało się to bez ich woli. Zabierano im paszporty, aby utrudnić powrót do kraju, wydzielano niewielkie kwoty. Mimo tego, części kobiet udało się uciec - zaznaczył Goławski.
Według materiałów śledztwa, Mirosław N. dostawał 300 euro za każdą kobietę wysłaną do Włoch, dostawał też 10 proc. zysków z procederu odbywającego się w Japonii. Nie wiadomo ile pieniędzy zarobił. Udało się namierzyć kilka przelewów z Grecji, Szwajcarii, Malty i Japonii na łączną kwotę równą 120 tys. zł.
Akt oskarżenia wymienia 15 kobiet wysłanych do Włoch. Nadal toczy się część śledztwa, dotycząca kilkudziesięciu innych ofiar handlu ludźmi. Polska prokuratura współpracuje z kolegami z innych krajów, do których wysyłane były polskie dziewczyny.
Trójka oskarżonych odpowie przed katowickim sądem za udział w zorganizowanej międzynarodowej grupie przestępczej i handel ludźmi. Grozi za to nawet 15 lat więzienia.
Oskarżeni nie wypierają się, że uczestniczyli w załatwianiu kobietom "pracy" za granicą. Twierdzą jednak, że nie wiedzą, co dalej się działo z dziewczynami. W procesie będą odpowiadali z wolnej stopy.