PolskaBoeing zarył w piach

Boeing zarył w piach

Boeing 737 linii Ryanair, na pokładzie którego było 170 pasażerów, miał we wtorek o godz. 10.30 wystartować z łódzkiego lotniska do Wielkiej Brytanii. Podczas kołowania zjechał z pasa startowego i zarył przednim kołem w ziemię - w miejscu specjalnie przygotowanym do ewentualnego awaryjnego wyhamowania samolotu.

30.04.2008 | aktual.: 30.04.2008 08:31

Pilot prawdopodobnie zagapił się i gdy maszyna znalazła się już za asfaltem, skręcił koło, które natychmiast zapadło się w podłożu na głębokość kilkudziesięciu centymetrów. Wszystkich pasażerów ewakuowano, a lotnisko zostało zamknięte.

Pasażerowie, którzy mieli nieszczęście podróżować tego dnia z Łodzi do Nottingham, nie kryli zdenerwowania. Ponad pół godziny nikt nie raczył nam powiedzieć, co się stało - mówi Piotr Kaziród, który w Anglii pracuje jako elektryk. Przecież poczuliśmy, że samolot nienaturalnie pochylił się do przodu i w takiej pozycji pozostał. Do terminalu wróciliśmy autobusami MPK. Dopiero po dwóch godzinach okazało się, że mamy jechać do Warszawy (podstawiono autobusy) i stamtąd polecieć do Nottigham. Ponadto na pokładzie komunikaty podawane były tylko w języku angielskim, a z kolei w terminalu mówiono tylko po polsku. Kompletny chaos.

Do wypadku doszło w momencie, gdy na płycie lotniska stał jeszcze jeden boeing taniego przewoźnika, którym pasażerowie mieli lecieć do Dublina. Około godziny 14.00 zadecydowano, że pas startowy zostanie skrócony do dwóch kilometrów i 300 metrów. Pilot dojechał do tej granicy, odwrócił samolot i wystartował.

Wieczorem do Łodzi dotarli technicy Ryanaira (specjalnie przylecieli z Dublina na Okęcie i stamtąd dojechali do Łodzi). Zdecydowali, żeby maszynę spróbować wyciągnąć z pułapki przy pomocy lin. Łódzkie lotnisko nie dysponuje jednak specjalnym holownikiem, dlatego o pomoc poproszono strażaków. Boeinga udało się wyciągnąć na pas dopiero przed godz. 22.00.

Jak to się stało, że samolot wyjechał za pas startowy? Oznaczenia końca drogi startowej są bardzo dobrze widoczne i zgodne z przepisami - mówi Miłosz Wika, rzecznik portu. W tej chwili trudno podać bezpośrednią przyczynę tego incydentu. Wszystko na pewno zostanie wyjaśnione.

Lotnisko do odwołania wstrzymało ruch. Samolot z Londynu lądował we wtorek w Warszawie i pasażerowie przewożeni byli autokarami do Łodzi. Z kolei ci, którzy mieli lecieć na Wyspy, przetransportowani zostali na Okęcie. Samoloty z Berlina i Wiednia lądowały w Bydgoszczy.

Pod koniec ubiegłego miesiąca na ciasnej płycie postojowej Lublinka potężny Tu-154 podczas kołowania zahaczył skrzydłem o latarnię. Dopiero następnego dnia, po blisko sześciogodzinnych zmaganiach udało się cofnąć maszynę.

Czy łódzkie lotnisko jest niebezpieczne? Mówi Marcin Kryska, dyrektor portalu mojeprzeloty.pl: Nic dziwnego, że na łódzkim lotnisku zdarzają się takie wypadki, ponieważ jeśli chodzi o infrastrukturę, wiele tu trzeba jeszcze zrobić. Przede wszystkim brakuje drogi kołowania. Gdyby taka była, żaden pilot nie musiałby bawić się w zawracanie maszyny na końcu pasa startowego. Łódzki port oczywiście spełnia wszystkie normy bezpieczeństwa, bo w przeciwnym razie urząd lotnictwa nie dopuściłby tutaj do lotów. Choć od trzech lat jest to już port międzynarodowy, bardzo daleko mu jeszcze do spełnienia wszystkich wymogów i standardów. Potrzebne są błyskawiczne inwestycje: budowa drogi kołowania, rozbudowa świateł podejścia, płyty postojowej czy budowa nowego terminalu. Dopiero wtedy Port Lotniczy im. Władysława Reymonta przestanie być prowincjonalnym lotniskiem w dużym mieście i zacznie się liczyć na rynku.

Zobacz także
Komentarze (0)