Bliski współpracownik Trumpa o zakończeniu wojny w Ukrainie: Musimy
- Musimy skończyć tę wojnę, załatwić to, a można to zrobić tylko, jak Donald Trump będzie naszym nowym prezydentem - przekazał republikański kongresmen z Florydy Byron Donalds, cytowany przez TVN24. Zgodnie z jego słowami Kamala Harris nie potrafi wynegocjować porozumienia, a "Putin jej nie szanuje".
02.11.2024 08:02
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Na temat nadchodzących wyborów prezydenckich w USA republikański kongresmen z Florydy Byron Donalds rozmawiał z korespondentem "Faktów" TVN24 Marcinem Wroną. Zapytany o kwestię wojny w Ukrainie, przekazał on, że chce jej zakończenia, a w przypadku objęcia rządów przez Kamalę Harris "sytuacja tylko się pogorszy".
"Kamala Harris nie potrafi tego zrobić"
- Władimir Putin jej nie szanuje. Musimy skończyć tę wojnę, załatwić to, a można to zrobić tylko, jak Donald Trump będzie naszym nowym prezydentem - dodał.
Jak też przekazał, potrzebna jest osoba, "która naprawdę wie, w jaki sposób wynegocjować porozumienie". - Kamala Harris nie potrafi tego zrobić, ale wiemy, że Donald Trump potrafi - oznajmił.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na pytanie o to, jak Trump zamierza zdobyć głosy wyborców pochodzenia polskiego, których w Pensylwanii jest 800 tysięcy, Donalds przekazał, że "ich komunikat jest taki sam do wszystkich wyborców" i "czy jest się Amerykaninem polskiego pochodzenia, czy innego, gospodarka musi działać". - Według statystyk na dziś, mówimy o 12 tysiącach miejsc pracy (w Pensylwanii - red.) - powiedział, mówiąc też, że Republikanie chcą imigracji legalnej, a "twarde granice szkodzą każdemu Amerykaninowi".
- Chcemy, żeby ludzie przyjeżdżali do nas zgodnie z prawem, tak jak do naszego kraju przyjechało wielu Amerykanów polskiego pochodzenia - oznajmił.
"To, co powiedział Biden, zasadniczo się różni"
Donalds nawiązał też do szeroko komentowanej sytuacji, która miała miejsce w trakcie niedawnego wiecu Trumpa, gdy prawicowy komik Tony Hinchcliffe nazwał Portoryko "wyspą śmieci" i m.in. stwierdził, że Latynosi "lubią robić dzieci". Po tej wypowiedzi sztab wyborczy Republikanów szybko stwierdził, że "nie odzwierciedla ona poglądów" Trumpa.
Z kolei w odpowiedzi na te słowa Joe Biden stwierdził, że "jedyne śmieci, jakie widzi, to jego zwolennicy", wyjaśniając potem w mediach społecznościowych, że "śmieciami" określił nie wyborców Trumpa, a nienawistny język wobec Portorykańczyków.
Według Donaldsa "to są sytuacje nieporównywalne". Tłumaczył on, że słowa o "wyspie śmieci" zostały wypowiedziane przez komika, który nie jest członkiem sztabu kampanii Trumpa i nie wypowiadał się w jego imieniu.
- Natomiast to, co powiedział Joe Biden, zasadniczo się od tego różni, bo Biden jest urzędującym prezydentem Stanów Zjednoczonych i on naprawdę tak myśli o około połowie naszego kraju - oznajmił.
Czytaj też: