Biznesmen zeznawał, jak otrzymał dokumenty o Gilowskiej
Olsztyński przedsiębiorca Tobiasz Niemiro, który w niejasnych okolicznościach wszedł w posiadanie dokumentów ze sprawy lustracyjnej Zyty Gilowskiej, został przesłuchany w charakterze świadka w gdańskiej prokuraturze okręgowej, która prowadzi śledztwo ws. domniemanego szantażu lustracyjnego b. wicepremier.
06.09.2006 16:25
Szeroko i obszernie złożyłem zeznania. Na temat okoliczności przesłuchania nie będę się wypowiadał - powiedział Niemiro po wyjściu z prokuratury.
Nie chciał ujawnić dziennikarzom, jak wszedł w posiadanie dokumentów. Dotarły do mnie w okolicznościach zgodnych z prawem. Podkreślam: nie zostało złamane prawo - zaznaczył.
Mówiąc o dokumentach, zaznaczył, że są jawne, powszechnie dostępne i uprawdopodobniają wyrok Sądu Lustracyjnego w sprawie Gilowskiej. Te dokumenty w mojej ocenie nie mówią nic o współpracy prof. Gilowskiej z SB. To zwykły esbecki bełkot. Cieszę się bardzo, że prof. Gilowska nie jest kłamcą lustracyjnym. Prawo zwyciężyło, esbecy przegrali - dodał.
Prokuratura wezwała Niemiro na przesłuchanie, by dowiedzieć się, czy posiada informacje na temat domniemanego szantażu lustracyjnego Gilowskiej.
O tym, że olsztyński biznesmen wszedł w posiadanie dokumentów nt. Gilowskiej, informowały kilkanaście dni temu media. Sam przedsiębiorca powiedział wtedy, że podrzucono mu je, nie wyjaśniając, w jakich okolicznościach do tego doszło. Plik dokumentów liczył 30 kartek. Biznesmen - jak mówił wówczas - uznał je za wiarygodne i postanowił ujawnić.
Według Niemiro, wśród dostarczonych mu materiałów znalazły się meldunki TW "Beata" i inne materiały SB, a treść dokumentów pokrywa się z przebiegiem procesu lustracyjnego Gilowskiej. Pieczątki wskazują, że zostały skopiowane już po tym, jak trafiły do Sądu Lustracyjnego. Dostęp do tych materiałów powinny mieć tylko osoby uczestniczące w procesie.