Bitwa z dronami w Moskwie. Rosjanie zmuszeni do reakcji, tworzą specjalne oddziały
- Rosja ma nowy, wstydliwy problem z wojną toczoną w Ukrainie. Ataki dronów na Moskwę nie wyrządzają wielkich szkód, ale mają pokazać, że 17 mln mieszkańców nie zazna spokoju - uważa dr hab. Krzysztof Żęgota, ekspert zajmujący się sprawami bezpieczeństwa w Rosji. Ostatnio ataki się powtarzają, a władze tworzą służby antydronowe.
Policja drogowa w Moskwie oraz agenci Federalnej Służby Ochrony, pilnujący bezpieczeństwa konwojów z politykami otrzymali broń antydronową - informują dziennikarze z niezależnego serwisu śledczego WCzK-OGPU. Skrót serwisu nawiązuje do rosyjskich służb specjalnych. Autorzy zajmują się ujawnianiem na Telegramie tajemnic Kremla.
Według ich źródeł władze stolicy Rosji reagują w ten sposób na powtarzające się ataki ukraińskich dronów na stolicę kraju. Pilnie strzeżonymi obiektami stały się stacja kolejowa i przejazdy pociągu specjalnego, którym przemieszcza się Władimir Putin.
W nocy z 22 na 23 sierpnia trzy drony kolejny raz atakowały centrum Moskwy. "Dwa bezzałogowce zostały zniszczone przez systemy obrony powietrznej w powietrzu nad terytorium dystryktów Możajsk i Chimki w obwodzie moskiewskim. Trzeci został stłumiony za pomocą środków walki elektronicznej i po utracie kontroli, zderzył się z budynkiem kompleksu biznesowego Moskwa-City. Nie było ofiar" - podaje rosyjskie Ministerstwo Obrony.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odnalazł się. "Prigożyn jest narzędziem użytecznym"
Z doniesień WCzK-OGPU wynika, że moskiewskie służby szykują się do starcia z coraz częściej pojawiającym się zagrożeniem. Na przełomie lipca i sierpnia ataki miały miejsce co kilka dni. Autorów tych akcji wyraźnie zachęcił popłoch, jaki wywołali pierwszym dużym atakiem z 30 maja. 32 drony pojawiły się na przedmieściach Moskwy o poranku, były doskonale widoczne. "No patrz dron nad naszym domem. S*ka!" - krzyczeli w relacjach mieszkańcy przedmieść.
- Ataki dronami na Moskwę to będzie kolejny symbol zmian technologicznych w toczonych wojnach. W przyszłości drony oraz obrona przed nimi będą piekielnie ważne. Choć te ataki nie wyrządzały dotąd wielkich szkód, nie miały znaczenia militarnego, to strona rosyjska została zmuszona do reakcji - komentuje dr hab. Krzysztof Żęgota z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, który zajmuje się polityką bezpieczeństwa Rosji.
Jego zdaniem strona ukraińska chce udowodnić, że wojna przenosi się na terytorium Rosji. 17 mln mieszkańców, jak i centrum polityczne oraz biznesowe kraju, nie zaznają spokoju. Samo mocarstwo słabo sobie z tym radzi.
- Ze względu kilkusetkilometrowy dystans od granic Ukrainy stawiam tezę, że te ataki są przeprowadzane z terytorium Rosji, a ich autorami są ukraińscy dywersanci. Rosyjskie media starają się oswoić Rosjan z tematem. Nie ma dnia, aby w głównych wydaniach wiadomości nie informowano o rzekomych zatrzymaniach ukraińskich sabotażystów - dodaje rozmówca WP.
Wojna objawia się w Moskwie. Jest reakcja służb
Rosyjscy dziennikarze, powołując się na nieoficjalne źródła w służbach, opisują, jak miałby działać system obrony antydronowej. "Milicjanci na patrolach mogliby reagować na zagrożenie, czy zgłoszenie o dronach (nie tylko bojowych), które pojawiają się nad miastem. Przekazano im sprzęt, instruując, że mogą nim "obezwładnić" bezzałogowce z odległości 1-1,5 km. Prawdopodobnie nie rozdano zbyt wielu egzemplarzy ze względu na wysoki koszt jednego urządzenia" - opisuje WCzK-OGPU.
Pokazali zdjęcie funkcjonariusza, który pełnił służbę w centrum Moskwy, prawdopodobnie strzegąc nieba przy trasach przejazdów rosyjskich VIP-ów. Inne patrole miałyby przygotować broń do użycia po przekazaniu im przez dyżurnego oficera informacji o rozpoczęciu ataku.
Wyjaśnijmy, że broń antydronowa generuje fale, które znajdują się na tym samych częstotliwościach, co komunikacja pomiędzy bezzałogowcem a operatorem. Gdy dron wlatuje zatem w pole działania takiego urządzenia, staje się "ślepy", traci zdolność przesyłania informacji oraz odbierania poleceń.
Zagłuszacz blokuje telemetrię, transmisję wideo i łączność satelitarną. W konsekwencji dron zbacza z kursu, ewentualnie wykonuje awaryjne lądowanie. W ten sposób zagłuszacze są z powodzeniem wykorzystywane na linii frontu przez żołnierzy obu stron wojny w Ukrainie.
Służby rozczarowane. Na razie brak sukcesów
Według nieoficjalnych informacji z raportów służb ma wynikać, iż 19 sierpnia nie udało się przechwycić drona, wobec którego było podejrzenie, iż śledzi lub nagrywa ruch nad mostem metra Nagatinskij w Moskwie. Funkcjonariusze przez ponad pół godziny "strzelali" do obiektu, próbując w jakiś sposób stłumić sygnał i przejąć go. Nic takiego się jednak nie stało. Dron odleciał.
"Tak naprawdę żaden patrol jeszcze niczego nie zagłuszył. Najprawdopodobniej, jak zawsze, zaoszczędzono pieniądze na służbach i zaopatrzono ich w "słabą broń". Nie wyklucza się klasycznego planu oszczędzania na zakupach: zgodnie z dokumentami przeprowadzono to tak, jakby to była ultranowoczesna broń, ale w rzeczywistości kupiono chińskie rekwizyty" - komentują autorzy publikacji.
Rosyjski serwis ironizuje, że sprawa wyposażenia rosyjskich funkcjonariuszy w broń antydronową ma wątek komediowy. Milicjanci mają obawiać się używania broni, bo na odprawie rzekomo ostrzeżono ich, że w żadnym wypadku nie należy kierować broni w stronę ludzi.
Zwłaszcza "strzelać z niej" w część ciała poniżej pasa, bo mogą pojawić się problemy z potencją. Możliwe jest, że w ten sposób przełożeni próbowali tylko odwieść milicjantów od "testowania broni" na psach, gołębiach i przechodniach.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski