Sejm zajął się w środę poselskimi wnioskami o odwołanie ministra spraw wewnętrznych i administracji Krzysztofa Janika. Dzień wcześniej komisja administracji i spraw wewnętrznych negatywnie zaopiniowała oba wnioski.
We wniosku Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin, który przedstawił posłom Andrzej Lepper, zwraca się uwagę, że jedyną odpowiedzią rządu na społeczne protesty jest używanie przemocy i wysyłanie policji do ich tłumienia. Autorzy wniosku są zdania, że w okresie, kiedy kierownictwo MSWiA sprawuje Janik, "tłumienie protestów społecznych przybrało wyjątkowo brutalne formy".
Kolejny wniosek - Platformy Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości, przedstawiony przez Andrzeja Gałażewskiego (PO), podkreśla, że Janik "ponosi polityczną odpowiedzialność za wydarzenia w Magdalence". Podczas tej akcji dwóch policjantów zginęło (jeden z nich zmarł w szpitalu), a kilkunastu zostało rannych.
Andrzej Lepper, który uzasadniał wniosek Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin, powiedział, że podstawowym zarzutem pod adresem Janika jest używanie przemocy i wysyłanie policji do tłumienia społecznych protestów.
Jako przykłady takich akcji Lepper wymienił protesty pielęgniarek we Wrocławiu i hutników w Hucie Jedność w Siemianowicach Śląskich. "Skandalem na skalę światową" nazwał Lepper użycie policji w Ożarowie, gdzie ochroniarze wspierani przez policję rozbili pikietę protestujących w tamtejszej fabryce kabli.
Lepper powiedział, że zamiast zwalczać przyczyny społecznych protestów - biedę - rząd siłą je tłumi. "Siłę argumentów znowu zastąpił argument siły" - powiedział. Przypomniał, ze w jego ocenie za stan państwa odpowiadają nie tylko obecnie rządzący politycy, ale przed wszystkim Leszek Balcerowicz, obecny prezes NBP.
Do odwołania ministra potrzeba co najmniej 231 posłów. Andrzej Brachmański z SLD zapowiedział, że klub będzie głosował przeciwko wnioskom o odwołanie Janika. Uzasadnienia wniosków Brachmański uznał za "nader marne i mające charakter politycznej gry, żeby nie powiedzieć zabawy".
Działania ministra Janika surowo ocenia Platforma Obywatelska - powiedział w środę w Sejmie Grzegorz Dolniak z PO. Dolniak zaznaczył, że Platforma nie popiera uzasadnienia wniosku Samoobrony, aby odwołać Janika jedynie z powodu likwidacji rolniczych blokad, ale także ze względu na przebieg akcji w Magdalence.
Premier Leszek Miller ocenił oba wnioski jako polityczne, pełne mitów i niemające pokrycia w faktach. Zaapelował o ich odrzucenie. "Obydwa wnioski o wyrażenie wotum nieufności ministrowi spraw wewnętrznych łączy ten sam cel - taka padła wcześniej zapowiedź - na każdym posiedzeniu Sejmu takie wnioski mają się pojawiać, mają być zgłaszane wobec kolejnych ministrów naszego rządu" - powiedział Miller.
Zdaniem szefa rządu wnioskodawcy "bez żaru i zaangażowania" prezentowali swoje stanowiska. "Odniosłem wrażenie, że sami nie wierzą w słuszność tego, co mówią, wstydzą się tych wniosków, ale robią to dlatego, aby przynajmniej część czasu, jakim Wysoka Izba dysponuje, była poświęcona kolejnej próbie odwołania kolejnego ministra" - powiedział Miller.
Eugeniusz Kłopotek z PSL powiedział, że PSL nie może pozytywnie ocenić pracy Krzysztofa Janika, bo ponosi on polityczną odpowiedzialność za to, co się stało z protestującymi rolnikami. W połowie lutego podczas rolniczych protestów w Cieni II jeden z rolników stracił oko, kilka osób zostało rannych.
Kłopotek wyjaśnił, że wnioski opozycji o wotum nieufności nie mają charakteru hucpy politycznej; mają skłonić rząd do refleksji nad stanem państwa. "Zwłaszcza w obszarze, za który odpowiedzialny jest ten minister" - dodał.
Bogdan Pęk z Ligi Polskich Rodzin stwierdził, że "minister spraw wewnętrznych i administracji jest politycznie odpowiedzialny za dramatyczne skutki akcji w Magdalence, bierne przyglądanie się policji wydarzeniom w Ożarowie i użycie broni w czasie rolniczych protestów".
Podczas debaty nad wotum nieufności dla ministra Janika Stanisław Łyżwiński z Samoobrony rozwiesił plakat z napisem "Janik nie po oczach". Poseł najpierw pokazał plakat obecnym na sali obrad kolegom, a potem wywiesił go na mównicy.
Wicemarszałek Tomasz Nałęcz poprosił posła o zabranie plakatu. Ten, mimo upomnień, próbował rozpocząć wystąpienie. Wtedy wicemarszałek ogłosił krótką przerwę w obradach. W tym czasie plakat został zdjęty przez posłów Samoobrony.
"Jeśli okaże się, że po wszystkich swych 'dokonaniach' minister Krzysztof Janik pozostanie na stanowisku, będzie to policzek wymierzony w twarz całego społeczeństwa" - powiedział w imieniu Samoobrony Łyżwiński. ""Minister Janik przez kilkanaście miesięcy urzędowania dał tyle powodów do wyrażenia mu wotum nieufności, że wniosek można by uzasadniać przez kilka godzin" - dodał. (jask)