Bielscy strażacy mają własną komorę dymową
Nowoczesna komora dymowa, w które imitowane są ekstremalne warunki, w jakich mogą znaleźć się strażacy podczas akcji ratunkowej, została oddana do użytku w bielskiej komendzie straży pożarnej.
- W komorze strażacy mogą trenować w skrajnie trudnych warunkach, uczyć się zachowywać spokój i opanowanie, radzić ze stresem. To niezbędne umiejętności podczas prawdziwej akcji - powiedziała rzecznik bielskiej straży Patrycja Pokrzywa.
Rzecznik dodała, że jest to pierwsza w Polsce komora, która ma aż trzy kondygnacje. Na najniższej strażacy poddawani są próbom wysiłkowym. Tam są między innymi ruchome: bieżnia i drabina. Następnie, po wyjściu stromymi schodami na kolejne kondygnacje, na strażaków czekają utrudnienia, w tym labirynt, który symuluje warunki panujące przykładowo w ciasnych piwnicach czy strychach.
- Wszystko odbywa się w ciemności i zadymieniu. Strażacy mają na sobie aparaty tlenowe, które - by się przecisnąć przez zwężenia - muszą czasem zdejmować. Dodatkowo oddziałuje na nich emitowany z głośników hałas. W komorze panuje wysoka temperatura, a dodatkowo znajdują się w niej również specjalne grzałki, które oddziałują termicznie na trenującego - opisała rzecznik.
Trening w komorze jest w pełni kontrolowany. Dzięki elektronice dokładnie wiadomo, w którym miejscu znajduje się trenujący.
Pokrzywa dodała, że dzięki komorze znacznie skróci się - bardzo długa obecnie - kolejka strażaków oczekujących na tego typu szkolenie. Każdy zawodowy strażak musi raz w roku odbyć taki trening. Jest ona także warunkiem przyjęcia do OSP. - Najbliższa komora dymowa funkcjonuje w Katowicach. Czas oczekiwania na szkolenie w niej sięga nawet roku - powiedziała Pokrzywa.
Nowa komora kosztowała milion złotych. Jej budowa rozpoczęła się w ubiegłym roku.