"Biegnący Wilk" z Polski będzie się ścigał z najlepszymi
W tym roku po raz drugi w historii Polak weźmie udział w najdłuższym w Europie i jednym z trzech najtrudniejszych długodystansowych wyścigów psich zaprzęgów na świecie. 500 kilometrów za północnym kręgiem podbiegunowym, gdzie temperatura spada do minus 40°C, zaczną się wkrótce zmagania dla najtwardszych.
08.03.2012 | aktual.: 10.03.2012 11:03
Tegoroczna edycja Finnmarksloepet rusza w najbliższą sobotę. Na starcie staną najlepsi na świecie przewodnicy psich zaprzęgów, zwani maszerami. Głównie Skandynawowie, bo tylko oni wiedzą, jak sobie radzić na ekstremalnie trudnych, lodowych trasach. Mogą na nich trenować po kilka miesięcy w roku, inni tak dobrych warunków do przygotowań nie mają i wszystkiego muszą uczyć się na miejscu. Debiutanci rzadko docierają do mety.
Jak zwykle, zawodnicy będą się ścigać w dwóch kategoriach, do pokonania mając 500 lub 1000 kilometrów. Wystartują z miasta Alta i tam też zakończą zmagania.
Na liście startowej do wyścigu 500-kilometrowego znalazło się w tym roku 76 nazwisk. Jest kilku Szwedów i Finów, dwóch Hiszpanów, Francuz i Austriak, reszta zawodników pochodzi z Norwegii. Na liście sześćdziesięciu jeden śmiałków, którym marzy się pokonanie tysiąckilometrowej trasy, wśród nazwisk norweskich można wypatrzeć jedno francuskie, dwa niemieckie, jedno włoskie i wreszcie jedno polskie. Obok danych zawodnika numer 137, Dariusza Morsztyna z Polski, wpisano status "weteran". To znak, że już raz udało mu się dojechać do mety.
Biegnący Wilk
O polskim śmiałku, którzy wkrótce zmierzy się z północnym mrozem i wiatrem, nie sposób opowiedzieć w jednym zdaniu. Wie o tym każdy, kto odwiedził jego ekologiczna osadę na Mazurach albo oglądał jeden z poświęconych mu programów dokumentalnych, na przykład wyprodukowany przez Telewizję Polską "Dojechać do końca".
Biegnący Wilk, bo takim przydomkiem posługuje się Dariusz Morsztyn, mieszka wraz z rodziną w gminie Banie Mazurskie. Powiedzieć, że prowadzą gospodarstwo agroturystyczne, to jak stwierdzić, że mają kilka psów. Położoną na odludziu "Republikę Ściborską", której częścią jest Muzeum Kultury Indiańskiej I Eskimoskiej, zamieszkuje na stałe blisko 40 psów hodowlanych oraz kilka koni. W kompleksie znajdują się, między innymi Chata Maszera i letnia wioska indiańska. Biegnący Wilk z rodziną zapraszają tu turystów. Więcej o Biegnącym Wilku i jego "indiańskiej" farmie na Mazurach można przeczytać w trzy lata temu. Na co dzień Morsztynowie prowadzą rodzinne schronisko dla zwierząt i hodują psy zaprzęgowe.
Do biegu, gotowi, start!
Tegoroczny zwycięzca wyścigu Finnmarksloepet w klasie tysiąca kilometrów ma w nagrodę otrzymać równowartość blisko 38 tysięcy złotych, zaś ten, który ukończy bieg, jako piętnasty, równowartość około 2,5 tysiąca złotych. Bardziej cenne są jednak nagrody rzeczowe ufundowane przez sponsorów, a wśród nich wart około 280 tysięcy domek letniskowy oraz skuter śnieżny.
Jednak ci, którzy biorą udział w biegu, mówią, że nagrody nie mają znaczenia. Nikt nie jedzie tu wyłącznie dla nagród. Dla zdecydowanej większości zawodników udział w wyścigu, to bardzo duży wydatek, który pokrywają z własnej kieszeni albo za pomocą mozolnie zdobywanych sponsorów. Dlaczego? Dla nich to, jak zdobycie Mount Everestu dla miłośników górskich wypraw albo przejechanie Rajdu Dakar dla kierowców. Ekstremalne przeżycie, jakiego nigdy się nie zapomina.
Roger Dahl, kilkukrotny zwycięzcy Finnmarksloepet oraz obecny mistrz Norwegii w powożeniu psich zaprzęgów, nie wyobraża sobie roku bez tego wyścigu. Odmierza czas od marca do marca. Wychował się w Alcie, zdobył wykształcenie w Akademii Policyjnej, przez jakiś czas pracował na łodzi rybackiej. W 1983 roku po raz pierwszy spróbował swoich sił w Finnmarksloepet. Od tego czasu stawał na starcie 23 razy. Za każdym razem z dawką takich samych emocji.
- Na mecie nie mogę powstrzymać wzruszenia, jeśli uda mi się, wtedy coś wydukać do kamery, to tylko podziękowania dla moich psów, są najlepsze na świecie - powiedział w roku 2009 gazecie "VG". Dla przyjemności
- A, czy psom nie zimno? Nie męczą się tak? - zapyta miłośnik zwierząt, widząc warunki, w jakich odbywa się Finnmarksloepet. Na zdjęciach zamieszczonych w galerii na oficjalnej stronie wyścigu widać przyprószone śniegiem zwierzęta. Niektórym, gdy odpoczywają po biegu, wystaje spod śniegu tylko kawałek pyska.
Morsztyn nie trenuje psów wyczynowo. Nie zależy mu na rekordach i osiągach. W wywiadach powtarza, że nie ściga się o "złote kalesony", tylko zdrowie i satysfakcję. Zwierzęta trenują, dopóki jest to dla nich przyjemne. W roku 2008, kiedy po raz pierwszy wystartował w wyścigu wraz z zaprzęgiem, zgubił mapę i pomylił drogę. Po zauważeniu swojej pomyłki wciąż mógł dojechać do końca, ale zdecydował się przerwać bieg ze względu na dobro psów - jeden z nich kulał. Polski maszer wrócił do Alty, chociaż ukończenie biegu było jego największym marzeniem. Rok wcześniej też się nie powiodło, Polakowi zabrakło jednego dokumentu, by mógł zgodnie z przepisami przewieźć zwierzęta do Norwegii. Marzenie spełniło się dopiero w roku 2009, kiedy Morsztyn, jako pierwszy Polak w historii przekroczył linię mety Finnmarkslopet.
A psom na Północy nie jest zimno. Alaskany husky i skandynawskie siberiany zdaniem hodowców najgorzej czują się tam, gdzie brak im przestrzeni i możliwości ruchu. W warunkach polarnych jest im o wiele lepiej niż w ciepłym klimacie. Męczą się najbardziej... na kanapie, gdy zmusza się je do bezczynności.
Pierwszy trening Polaka
Biegnący Wilk i jego ekipa już znajdują się w Norwegii. Do tegorocznej edycji przygotowywali się przez trzy lata. Morsztyn skompletował zaprzęg składający się z 14 psów alaskan husky, a w ramach treningu pokonał z nimi około 3500 kilometrów. Liderami grupy będą Liina i Asajuk.
Do najbardziej wysuniętego na północ okręgu Norwegii Finnmark Polacy dotarli 4 marca. Na fińsko-norweskiej granicy celnik życzył im serdecznie wszystkiego najlepszego, gdy tylko zorientował się, że wybierają się na Finnmarksloepet. Każdy, kto zdecyduje się na udział, cieszy się wśród miejscowych dużym szacunkiem.
W poniedziałek odbyli pierwszy trening w okolicach Alty.
- Nasz zaprzęg jest bardzo młody - pisze z Alty Biegnący Wilk. - Przyzwyczajony do jazdy drogami leśnymi. Tutaj panują zupełnie inne warunki. Jak w kilka dni nauczyć psy biegania tylko po wąskich ścieżkach ubitych przez skutery? Pierwszy trening nie był łatwy. Kilka wywrotek, kręcenie piruetów na lodzie i obawa przed wjechaniem w niezamarznięty fragment rzeki Altaelva. Dopiero po kilkunastu kilometrach i przeżyciu paru ekstremalnych sytuacji liderki zaprzęgu Liina i Asajuk zaczęły rozumieć, o co chodzi w jeździe po zamarzniętej rzece - relacjonuje polski maszer.
Trzymajmy kciuki
Trzymajmy kciuki za Dariusza Morsztyna i jego psy. Na trasę wyruszają w sobotę, bieg potrwa kilka dni.
W historii wyścigu Finnmarksloepet nie zdarzyło się jeszcze, by wygrał ktoś spoza Norwegii. Rzadko ktoś spoza Skandynawii znajduje się w pierwszej dwudziestce. Biegnący Wilk deklaruje, że wysokie miejsce go nie interesuje. Jego marzenie się spełni, jeśli uda się przejechać całą trasę.
Zmagania zawodników będzie relacjonować norweska telewizja publiczna. O postępach polskiego zaprzęgu poinformujemy za pośrednictwem serwisu polonia.wp.pl.
Z Trondheim dla polonia.wp.pl
Sylwia Skorstad