Biedronka wprowadziła komunikację miejską w Łebie. Lokalni handlowcy klną

Sieć handlowa Biedronka postanowiła samodzielnie uruchomić komunikację miejską w Łebie. Biedronkobus zabiera turystów z plaży oraz centrum, następnie wiezie ich do położonego na przedmieściach marketu. Ledwo ruszył w trasę i już wybuchła afera.

Biedronka wprowadziła komunikację miejską w Łebie. Lokalni handlowcy klną
Źródło zdjęć: © WP.PL | A. Woronowicz
Tomasz Molga

01.07.2019 | aktual.: 03.07.2019 20:27

Turysta wsiada do autobusu na przystanku położonym przy nadmorskim deptaku. Płaci 1 zł i ląduje wprost pod drzwiami odległego o 3 kilometry supermarketu. Zapełnia siatki zakupami i tą samą drogą powraca na kwaterę. Biedronkobus, który jest ułatwieniem dla turystów wypoczywających w Łebie (kurort nie posiada własnej komunikacji miejskiej), stał się przyczyną zaciekłego sporu.

- Wielu turystów woli się żywić we własnym zakresie lub po prostu oszczędzić podczas bieżących zakupów spożywczych. Dzięki dojazdowi do Biedronki, położonej poza centrum miasta, robimy ukłon właśnie wobec tych klientów - mówi Łukasz Burda, dyrektor operacyjny regionu Koszalin w sieci Biedronka.

Swoimi słowami mocno zdenerwował ponad setkę właścicieli sklepów i barów w Łebie. Teraz mogą tylko popatrzeć, jak autobus Biedronki zabiera im klientów sprzed nosa i wywozi po zakupy na przedmieścia.

Zobacz także: Zbigniew Ziobro rozważa bojkot IKEA

To nasi klienci, a nie Biedronki

- To kolejny sposób, aby odebrać nam klientów. W sezonie wakacyjnym różne sieci handlowe zlatują się do Łeby na żer. Nachapią się i wyjadą, a przecież to my powinniśmy móc zarobić na utrzymanie biznesu, ZUS-y i podatki - oburza się przedsiębiorca z Łeby, właściciel lokalnego sklepu spożywczego.

Przekonuje, że u niego oraz znajomych handlowców spada sprzedaż produktów impulsowych, czyli lodów, deserów, owoców, które plażowicze zabierają ze sobą nad wodę. Na widok taszczonych siatek wypełnionych jedzeniem zgrzytają zębami właściciele pensjonatów i restauracji. Typowy klient Biedronki żywi się bowiem daniami gotowymi i nie wykupuje już obiadokolacji oraz śniadań.

Sieć uderza w najważniejsze segmenty nadmorskiego biznesu. 5-metrowy parawan kosztuje zaledwie 29 zł, a dmuchane kółko do pływania tylko 5,99 zł. W sklepikach przy plaży ceny są niemal dwukrotnie wyższe.

Obraz
© JM Polska | mat. prasowe

- W tym sezonie ponownie pojawiły się sklepy Żabka, otwierane w kontenerach ulokowanych w podwórzu domów. Dostają koncesję na sprzedaż alkoholu. To przedsięwzięcia obliczone na 90 dni sezonu. Zarobią sobie i zadowoleni wyjeżdżają - mówi dalej przedsiębiorca.

Klient migruje nad morze. Sklep podąża za nim

To kolejny sezon, gdzie duże sieci handlowe szturmują wakacyjne kurorty. Podążają za swoimi klientami, którzy w lipcu i sierpniu rozpoczynają wędrówkę niczym stado lemingów. - W wakacje spadają obroty sklepów w dużych miastach. Sieci handlowe próbują to zrekompensować, wprowadzając dodatkowe udogodnienia dla klientów w miejscowościach turystycznych - komentuje branżowy portal Wiadomości Handlowe.

Taka taktyka prowadzi do licznych konfliktów z lokalnymi przedsiębiorcami. Ci uważają, że turysta i jego portfel to należny im łup. Najbardziej zażarta bitwa o klienta miała rozegrać się na zakopiańskich Krupówkach. Jak pisał tygodnik "Wprost", lokalny biznesmen był obrażony, że turyści kupują tanie lody w sklepie przy deptaku, a nie w jego eleganckiej lodziarni. Rzucił pomysł, aby Krupówki zostały odgrodzone bramkami, jak przy wejściu do metra w Warszawie. Turyści mieliby przy nich kasować karty wstępu, na których zakodowane byłoby 50 czy 100 zł do wydania w punktach handlowych na Krupówkach.

Masz newsa , zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
łebasieć sklepów biedronkazakupy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (541)