Białoruś: odgrzewany stereotyp "Polaka-pana"
Tomasz Klimański, do niedawna konsul w Brześciu, zauważa w rozmowie z Tygodnikiem Siedleckim, że polska mniejszość na Białorusi jest postrzegana przez tamtejsze władze jako dynamiczna i, rzekłbym, wysoko nosząca głowę. To budzi niepokój i odgrzewanie stereotypu "Polaka - pana".
Miejscowi Polacy mają żal do naszych polityków, którzy ostatnio dość licznie nawiedzali Białoruś, że pięknie mówili o obowiązkach Ojczyzny wobec nich, zapewniali, że zatroszczą się o nich, a tymczasem za słowami nie poszły czyny...
- Kiedy rozpadł się Związek Radziecki, Polska - mówiąc hasłowo - odkryła, że ma potężną mniejszość na Wschodzie, zaniedbaną i zapomnianą w czasach PRL. Dziś każdy z polityków poczuwa się do spłaty długu wdzięczności za trwanie przy polskości. Prawda, niektórzy z nich składali obietnice ponad miarę, rozbudzając wielkie nadzieje w białoruskiej Polonii. Wydaje mi się jednak, iż owe obietnice składano nie tyle w złej wierze (wiedząc, iż są one niemożliwe do szybkiej realizacji), ale pod wpływem emocji, z chęci spłacenia długu wdzięczności, o którym mówiłem. Nie wolno nam nie dostrzegać, iż wiele z tych deklaracji udało się spełnić.
Jednak Polonii białoruskiej, ukraińskiej i litewskiej nadano inny status, niż mieszkającej w Azji Środkowej - choćby w kwestii możliwości repatriacji.
- Do Azji Polaków wywożono za karę: za to, że byli Polakami. Tutejsi Polacy zostali u siebie. Owszem, zmieniły się granice, ale oni nadal żyją na ziemi, którą wolą polityków zachodnich podarowano Stalinowi (zresztą na jego żądanie). Sens ustawy repatriacyjnej - tak ostro krytykowanej przez część polskich środowisk - polega na tym, aby przede wszystkim ułatwić powrót tym, których siłą przesiedlono do Kazachstanu, gdzie zawsze byli obcy - a w dużej mierze są nimi także i dziś. To im trzeba stworzyć szansę powrotu do Ojczyzny.
Dorośli trwają przy polskości, co zaś z najmłodszymi?
- To poważny problem, gdyż młodzież myśli nie tyle w kategoriach emocjonalno-patriotycznych, co pragmatyczno-ekonomicznych; takie są czasy. Jeżeli chcemy mówić o utrwalaniu poczucia polskości wśród młodego pokolenia, to przede wszystkim trzeba podziękować starszym, że ta polskość w nich przetrwała. Ale też wielu młodych mówi źle po polsku i dlatego trzeba rozwinąć sieć nauczania języka ojczystego. Tylko w ten sposób możemy przedstawić im katalog wszechstronnych propozycji (także edukacyjnych i ekonomicznych), które stworzą im szansę emancypacji.
Jakie jest stanowisko władz białoruskich wobec tych planów?
- Cóż, ostatnio nawet obserwujemy pewien regres, próby stawiania lokalnych barier. Jednakże należy traktować te postawy jako czasowe i nie można zrażać się do realizacji akcji edukacyjnej. W 1997 r. w moim okręgu konsularnym języka polskiego uczyło się około 1.300 dzieci, dziś jest ich około 5.000: w szkołach, klasach polskich i uczęszczających na zajęcia fakultatywne. Jest zatem zapotrzebowanie. Przeszkodą w jego zaspokojeniu jest mała liczba pedagogów - na 86 nauczycieli tylko 7 skończyło studia specjalistyczne. Reszta jest po różnego rodzaju "dokształtach", a jeśli ktoś nie pogłębia wiedzy - jałowieje. Potrzeba zatem, by MEN i inne instytucje do tego powołane, stworzyły system pomocy nauczycielom. To dobrze, że do Lublina co roku zaprasza się kilku nauczycieli z Okręgu Brzeskiego, by doskonalili swe umiejętności, ale byłoby zdecydowanie lepiej, gdyby mogło ich być choć kilkunastu...
Z czego wynika dystans władz białoruskich do tutejszej Polonii?
- Myślę, że z braku zainteresowania, aby mniejszość polska rozwijała się. Wiele rzeczy o tym świadczy, choć trudno wyczytać to w oficjalnych dokumentach. Nasza mniejszość jest postrzegana jako dynamiczna i, rzekłbym, wysoko nosząca głowę. To budzi niepokój władz i może dlatego w czasie kampanii wyborczych odgrzewa się stereotyp "Polaka-pana", który chytrze szuka okazji, aby oderwać jakieś skrawki Białorusi i przyłączyć je do Polski. Warto też dodać, że organizacje polonijne są silne i właśnie one najszybciej, spośród wszystkich mniejszości etnicznych, zorganizowały się na Białorusi. To także nie uszło uwagi władz...
(Krzysztof Mazur/pr)