Białoruś: były kandydat na prezydenta skazany
Na pięć lat kolonii karnej o zaostrzonym reżimie skazał sąd w Mińsku Andreja Sannikaua, polityka opozycji, byłego kandydata w wyborach prezydenckich 19 grudnia zeszłego roku.
Czytaj także:
Sędzia Natalla Czaćwiertakowa uznała, że Sannikau organizował masowe zamieszki w wieczór po wyborach, kiedy w centrum Mińska odbyła się wielotysięczna manifestacja opozycji.
Sądzonych wraz z Sannikauem czterech młodych uczestników demonstracji uznała za winnych udziału w zamieszkach. Działacza kampanii "Mów Prawdę!" Aleha Hniedczyk skazała na 3,5 roku. Pozostali trzej otrzymali wyroki po trzy lata. Są to: student Fiodar Mirzajanau, aktywista opozycyjnego Młodego Frontu Uładzimir Jaromienak i najmłodszy ze skazanych, 19-letni student Ilja Wasiljewicz.
Gdy rozprawa zakończyła się, ludzie w korytarzu zaczęli krzyczeć: "Wolności!". Zza wejścia wołała swojego syna matka Mirzajanaua. Nie wpuszczono jej na salę, bo na jednym z wcześniejszych posiedzeń sędzia wydaliła ją za zakłócanie spokoju.
Proces Sannikaua trwał 11 dni. W sądzie polityk ogłosił, że po aresztowaniu znęcano się nad nim, a szef KGB Białorusi Wadzim Zajcau groził pozbawieniem życia jego żony i dziecka. - Przeszedłem przez tortury, poniżenia i groźby - mówił w ostatnim słowie. Ocenił swój proces jako polityczną rozprawę nad rywalem w wyborach.
Akt oskarżenia mówił, że Sannikau przed wyborami wygłaszał "zmyślone twierdzenia o ich niedemokratyczności i sfałszowaniu wyników". Wzywał ludzi na niedozwolony wiec i "zawczasu zaplanował prowokacje w celu rozniecania agresji tłumu". Na demonstracji "stanął na czele awanturującego się tłumu, połączonego w jedną niszczącą siłę", wykorzystując go "jako narzędzie do swego celu", jakim było "wtargnięcie do budynku rządu".
Młodym uczestnikom demonstracji zarzucono "siłowe działania w celu wtargnięcia" do gmachu i to, że próbowali przerwać łańcuch ochraniającej go milicji. Jednak nie rozpoznał ich jako aktywnych uczestników demonstracji żaden z zeznających na procesie milicjantów.
Adwokaci Sannikaua nie zgodzili się z wyrokiem. - Nie było masowych zamieszek. Sannnikau w swoich zeznaniach zawsze jednoznacznie i zdecydowanie wskazywał na to, że cele zgromadzenia 19 grudnia były pokojowe, bez przemocy - mówiła Maryna Kawaleuskaja. - Uważamy, że sąd bezpodstawnie odrzucił wiele wniosków obrony, których celem było uniewinnienie Sannikaua - wnioski o wezwanie świadków, o dołączeniu dowodów do materiałów sprawy - dodał Andrej Warwaszewicz.
Obrończyni praw człowieka Ludmiła Hriaznowa wskazała, że wyroki na współoskarżonych Sannikaua są niemal takie same, jakich żądał prokurator. - Kara dla młodzieży jest może nawet bardziej surowa niż dla ludzi, którzy są już od dłuższego czasu zaangażowani w politykę. Robi się tak dlatego, by pozostawić liderów bez aktywistów, generałów bez armii - powiedziała.
USA i Berlin potępiają skazanie opozycjonisty
Skazanie na pięć lat kolonii karnej Andreja Sannikaua, polityka białoruskiej opozycji i kandydata w wyborach prezydenckich z grudnia 2010 r., to decyzja polityczna - oświadczył w w komunikacie Departament Stanu USA.
"Stany Zjednoczone potępiają skazanie 14 maja kandydata na prezydenta Andreja Sannikaua i innych działaczy na rzecz demokracji na Białorusi" - oświadczył rzecznik amerykańskiego MSZ Mark Toner. W komunikacie napisano, że Waszyngton uznaje ich, podobnie jak Sannikaua, za "więźniów politycznych".
Departament Stanu wezwał Białoruś do "natychmiastowego i bezwarunkowego uwolnienia wszystkich więźniów politycznych" oraz zaprzestania ataków na opozycjonistów, którym stale grozi arbitralne aresztowanie.
"Stany Zjednoczone wezmą pod uwagę wyroki w trwających procesach, oceniając swoje relacje z Białorusią, i rozważą dodatkowe środki" przeciwko reżimowi - napisano w komunikacie
Skazanie Andreja Sannikaua potępił także niemiecki minister spraw zagranicznych Guido Westerwelle. "Na tym procesie sprawiedliwości nie było. To było wykonanie woli politycznej Łukaszenki" - oświadczył Westerwelle w komunikacie ogłoszonym przez jego resort.
57-letni Sannikau, lider opozycyjnego ruchu "Europejska Białoruś" jest z wykształcenia dyplomatą; w latach 1995-1996 był wiceministrem spraw zagranicznych Białorusi.
Na demonstracji 19 grudnia tysiące ludzi protestowały przeciwko oficjalnym wynikom wyborów, dającym prawie 80% urzędującemu prezydentowi Alaksandrowi Łukaszence. Grupa ludzi zaczęła niszczyć drzwi wejściowe do budynku rządu - według opozycji była to prowokacja. Milicja i wojska wewnętrzne rozbiły demonstrację, do aresztów trafiło ponad 600 osób.