Białoruś. Były ambasador RP w Mińsku: Cichanouska nie nadaje się na przywódcę kraju
Nie ustają protesty przeciwko białoruskiemu dyktatorowi Aleksandrowi Łukaszence. Według byłego ambasadora Polski w Mińsku Leszka Szerepki, przywódca z każdym dniem traci poparcie, także wśród swoich współpracowników i służb. - To już zgrana karta - mówi nam dyplomata. Odniósł się też do liderki opozycji, która chce zastąpić Łukaszenkę.
17.08.2020 16:27
- Przyznam, że spodziewałem się protestów mieszkańców Białorusi. Ale nie o tak dużym zasięgu i takiej intensywności - mówi Wirtualnej Polsce były ambasador RP w Mińsku Leszek Szerepka.
To historyk, dyplomata i publicysta. Absolwent Wydziału Historii Uniwersytetu Warszawskiego. W polskich placówkach dyplomatycznych na Wschodzie spędził łącznie kilkanaście lat. W latach 2011-2015 był ambasadorem RP na Białorusi. Jest autorem książki wydanej w 2016 r. "Oblicza Białorusi".
- Wygląda na to, że białoruskie społeczeństwo się przebudziło. Ludzie się policzyli, zaczęli wierzyć w swoją siłę. Z kolei Łukaszenka ma obecnie ok. 3 procent aktywnych stronników. Białoruskiemu dyktatorowi będzie już trudno przy użyciu siły, a bez obietnic czy propozycji, tych ludzi uciszyć - dodaje Szerepka.
Były ambasador o kandydatce opozycji
Pytany o rolę, jaką może odegrać kandydatka opozycji Swietłana Cichanouska, jest przekonany, że w ostatecznym rozrachunku - niewielką. Przypomnijmy, że w poniedziałek rano przebywająca na Litwie kandydatka w wyborach prezydenckich na Białorusi wydała oświadczenie, w którym poinformowała, że jest gotowa wziąć na siebie odpowiedzialność za losy kraju.
- Nie przeceniałbym tego oświadczenia. Cichanouska od początku wyborów była przypadkową kandydatką. Ona na przywódcę kraju się nie nadaje. Wyborcy głosowali głównie na jej hasło z kampanii, w którym obiecywała, że jak wygra wybory, to wtedy postara się zorganizować wolne wybory prezydenckie. Jeśli byłaby tzw. prezydentem tymczasowym do kolejnych wyborów, to Rosja może się na Cichanouską zgodzić. Ale tylko pod warunkiem, że do tego czasu Rosjanie będą mieli już "swojego" kandydata - mówi nam dyplomata.
Paweł Kowal: poważne zmiany dotyczące bezpieczeństwa Polski
Według byłego ambasadora, Łukaszenka przez ponad 20 lat traktował władzę jako własność. - To dlatego deklaruje, że jej nie odda i do końca będzie wykorzystywał wszystkie możliwości, by się przy niej utrzymać. Tych możliwości jest jednak coraz mniej. Po pierwsze, Łukaszenka nie za bardzo może już ufać swoim służbom. Po drugie, coraz więcej osób z jego otoczenia deklaruje, że nie ma ochoty z nim współpracować. Te osoby myślą już o tym, co będzie potem - ocenia Leszek Szerepka.
Pytany o ewentualną rosyjską interwencję na Białorusi, uważa, że Władimir Putin widzi, co się dzieje z topniejącym poparciem dla Łukaszenki. I będzie czekał na rozwój wypadków.
- Oczywiście, zapewne z pomocą Rosji, białoruski dyktator mógłby stłumić protesty i aresztować kilka tysięcy osób. Nie wydaje mi się jednak, by Rosjanie na to poszli. Na Białorusi cieszą się oni dużą popularnością, więc popieranie skompromitowanego dyktatora, nie jest im na rękę. Białoruś Rosji nie ucieknie. Putin ryzykowałby zbyt dużo, gdyby poparł Łukaszenkę tylko i wyłącznie na jego warunkach - uważa nasz rozmówca.
W poniedziałek od rana w Mińsku miał miejsce marsz robotników lokalnych zakładów. Odwiedzali oni kolejne zakłady produkcyjne, namawiali innych, by przyłączyli się do strajku. Jedną z fabryk - Zakłady Ciągników Kołowych - odwiedził osobiście Łukaszenka. Został wygwizdany i wybuczany.
- Te protesty mogą otworzyć nowa kartę w historii naszego wschodniego sąsiada. Białoruś może być bardziej samodzielna, zacząć się modernizować. Nie jest tak, że nagle ten kraj zmieni opcję z wschodniej na zachodnią. Gra się toczy o to, by ludzie mogli wziąć sprawy w swoje ręce i skupić się na rozwoju kraju. Głównym celem reżimu w ostatnim czasie było tylko zachowanie władzy za wszelką cenę. Ludzie powiedzieli dość. To dlatego, ja bym patrzył już na Łukaszenkę jak na zgraną kartę. Jeśli zostanie na Białorusi to raczej trafi do więzienia. Pod warunkiem, że zdąży tam dotrzeć. Może też zrealizować się wariant Wiktora Janukowycza, który uciekł z Ukrainy - kończy były ambasador.