Białoruś. Aleksander Łukaszenka grozi robotnikowi. Mężczyzna zatrzymany

Aleksander Łukaszenka kazał na siebie czekać pracownikom mińskiej fabryki przez długi czas w pełnym słońcu i upale. Sfrustrowany tłum skandował "odejdź" do białoruskiego prezydenta.

Po zakończeniu przemówienia Łukaszenka opuszczał teren fabryki. Wtedy jeden z robotników krzyknął do niego "zastrzel się". Kamery nagrały reakcję polityka. Wściekły Łukaszenka, w otoczeniu ochroniarzy, podszedł do pracownika fabryki.

- Stój spokojnie, nie martw się, nie pobiję cię. To nie w moim interesie. Ale jeśli mnie sprowokujesz, to rozprawię się z tobą okrutnie. Bądź mężczyzną, jest was tłum, ja jestem sam. Odłóż telefon - powiedział prezydent Białorusi.

Jak relacjonują białoruskie media, mężczyzna, który krzyknął do Łukaszenki to Andrej Sudam. Wkrótce po wspomnianym incydencie miał zostać zatrzymany i przewieziony do rejonowego wydziału spraw wewnętrznych. Po opuszczeniu placówki nie chciał komentować sprawy.

- Przeprowadziliśmy wybory. Dopóki mnie nie zabijecie, nie będzie innych - powiedział Łukaszenka w kontekście oddania władzy. Według Centralnej Komisji Wyborczej w ostatnim głosowaniu zdobył on ponad 80 proc. głosów.

Polityk podkreślił, że jest gotowy podzielić się władzą, ale do tego potrzebna jest zmiana konstytucji. To reakcja na słowa Swiatłany Cichanouskiej, które zadeklarowała, że jest gotowa "zostać liderem narodu".