Beznamiętny klocek w sercu stolicy
Kultura w całej swej rozciągłości to element każdej cywilizacji. Niezależnie od okresu, jak i rozwoju społecznego. Jednak to, co się dzieje w naszym kraju, zaprzecza tej teorii – pisze Ewa Tranel, Internauta wp.pl
17.02.2009 | aktual.: 17.02.2009 18:42
Każdy warszawiak wie, że jednym z najbardziej reprezentacyjnych miejsc stolicy jest Plac Teatralny. I teoretycznie tak mogłoby być, gdyby nie budynek przy Moliera 8, który szpeci ogólną koncepcję architektoniczną tej części miasta. Szpeci swą brzydotą i widocznym zaniedbaniem oraz zupełnym niedopasowaniem do pozostałej architektury. Z jednej strony okazały gmach Teatru Wielkiego i Opery, kiczowata replika przedwojennego magistratu, fragmenty pałacyków czy budynek Szkoły Baletowej, a z drugiej szary, beznamiętny klocek.
Cóż, centrum kulturalne stolicy i... dom, do którego nie chce się przyznać nawet gmina! Za to uzurpuje sobie prawo własności instytucja, która administruje budynkiem bezumownie!
Lecz najważniejsi są tutaj ludzie, którym przyszło żyć w tym "strasznym dworze". Ludzie po kilkadziesiąt lat pracujący w Teatrze Wielkim. Ludzie, którzy tworzyli współczesną kulturę polską, a teraz traktowani są jako nikomu niepotrzebne cienie.
Tak, to smutna rzeczywistość! Mieszkają tu artyści, często już emeryci w podeszłym wieku, którym zabrania się wejść do Teatru Wielkiego, którym uniemożliwia się wykup mieszkań, do których nie może dojechać pogotowie, bo nie posiadają samochodu, a więc nie mają pilotów otwierających bramę wjazdową na podwórko... Znany jest przypadek, gdy zrozpaczona żona biegała po podwórku prosząc o otwarcie bramy, by mogła podjechać karetka pogotowia do umierającego męża. Trwało to około 20 minut... Tych 20 minut zabrakło, aby uratować życie pisarza! Życie człowieka!
Życie mieszkańców tego domu może posłużyć dobremu scenarzyście do napisania ciekawego scenariusza. Historia sięga jeszcze ubiegłego wieku. Wybudowany w 1962 roku z pieniędzy Skarbu Państwa (więc całego społeczeństwa), został przekazany ówczesnemu Ministerstwu Kultury, który zasiedlił go pracownikami budowanego w tym samym czasie Teatru Wielkiego. A więc zamieszkały tu takie sławy jak Bernard Ładysz, Bogdan Paprocki, Krystyna Szostek-Radkowa, Hanna Rumowska-Machnikowska, Andrzej Hiolski czy jedna z najwybitniejszych primabalerin Elżbieta Jaroń. Trudno wymieniać wszystkich, którzy swoim talentem rozsławiali nasz kraj. Prawie wszyscy lokatorzy, by móc otrzymać tu mieszkania, musieli zdać swoje poprzednie lokum. A ściągano ich z całego kraju. Tych najzdolniejszych, najwybitniejszych.
W latach 1978 - 1981 niektórzy mieszkańcy (21 lokali) zostali wyróżnieni poprzez umożliwienie im wykupu swoich lokali. Pozostali zaś automatycznie stali się "mieszkańcami drugiej kategorii". A to znaczyło przymusową zgodę na warunki postawione przez dyrekcję teatru. Doszło nawet do sytuacji, że odmawiano dokonania zamiany tychże, co stworzyło lokatorom obrzydliwy dyskomfort znoszenia "władzy absolutnej". Należy tu wspomnieć, iż w czasie wszelakich zmian w naszym kraju, mowa tu o możliwościach uwłaszczenia, Teatr Wielki wpadł na pomysł, by zwrócić się do ówczesnego Wojewody Warszawskiego o uwłaszczenie (1993 r.) całego budynku, jakby zapominając, że 21 % lokali zostało już sprzedanych i to bez podziału geodezyjnego!
I tak oto wcześniejsi "szczęśliwcy" mieli powtórnie stać się własnością TW. Pewni siebie „włodarze" nie zwrócili uwagi na fakt niezgodności z prawem oraz zapomnieli lub po ludzku się "pomylili", że nieruchomość ta wraz z gruntem została uwłaszczona już z mocy Ustawy (1990 r.) a jej właścicielem nie był już Skarb Państwa, (więc i nie Wojewoda), lecz Urząd Gminy. Jakimś cudem tenże wydał im akt uwłaszczenia i tylko spostrzegawczość Sądu Hipotecznego uniemożliwiła wykonania pokrętnej decyzji.
Ku uciesze człowieczej, Dyrektor Waldemar Dąbrowski, który jeszcze w 2001 roku stwierdził - tu cytuję - „budynek przynoszący pokaźne dochody teatrowi posiadał od czasu jego wybudowania w XIX wieku". To stwierdzenie zakrawa na kpinę nie tylko z ubezwłasnowolnionych lokatorów, ale i z Sądu Administracyjnego, w którym od lat ciągnie się postępowanie wciąż na skutek takich sformułowań. Lecz dalsze stwierdzenia Dyrektora, który dalej ciągnie wątek XIX wiecznego „uwłaszczenia", choć Teatr w XIX wieku nie był właścicielem ani samego teatru, a tym bardziej gruntu, na którym stoi sporna nieruchomość. Zaś - stwierdza w rozmowie telefonicznej z red. E. Jaworowicz (2 października 2008 r.), że „sprawa budynku wcale go nie interesuje i nie dotyczy"!
I jeszcze jedno. Teatr otrzymał prawo zarządzania i administrowania budynkiem od ówczesnego Ministerstwa Kultury i Sztuki w formie bezumownej!
Zaś od wielu lat Radca Prawny teatru, niejaki Albin Kolarski posunął się do jeszcze ciekawszych sformułowań: „Teatr upomina się o budynek, bo ma z niego zyski (!), ale Dyrektor Dąbrowski idzie jeszcze dalej: „Wynajmowanie budynków pozwala teatrowi na prowadzenie działalności statutowej, dzięki czemu Państwo nie ponosiło z powodu tak wysokich dotacji, jakby to wynikało z realnych wydatków na utrzymanie gmachu (teatru) i działalności artystycznej".
Otóż gwoli wyjaśnienia: budżet Państwa do dnia dzisiejszego łoży na utrzymanie teatru ogromne kwoty, zaś zadaniem Dyrekcji jest takie ich wykorzystanie, by starczało na jego podstawowe utrzymanie. Zadaniem takiej jednostki jest przede wszystkim zarabianie na swoje utrzymanie poprzez wystawianie spektakli i ewentualne wynajmowanie pomieszczeń teatralnych, a nie budynków, mieszkań czy lokali użytkowych, które zostały z mocy Ustawy uwłaszczone już w 1990 roku! I jeszcze jedno. Państwo - pomimo ustalanego co roku budżetu - i tak dopłaca Teatrowi ogromne sumy po to, by go utrzymać! Jeśli zaś ten, zamiast zajmować się realizacją dochodowych spektakli, zajmuje się gospodarką nieruchomościami, to może powinien zmienić branże i zamiast kulturą zająć się działalnością, która ma nazwę „Biuro Pośrednictwa Nieruchomościami"?!
Panowie „Dyrektorowie" ustawicznie pomijają fakt, że Ustawa Uwłaszczeniowa została wprowadzona w życie trzy lata przed ich roszczeniami w stosunku do Skarbu Państwa, choć już wtedy nieruchomość wraz z gruntem stała się własnością gminy! I wreszcie stwierdzenie, iż „Teatr zapłacił jednorazowo Urzędowi Mieszkalnictwa za prawo wieczystego użytkowania sumę 34 mld 788 mln starych złotych" jest bardzo zastanawiające. Bo niby skąd Teatr Wielki wziął taką kwotę? Jeśli były to pieniądze z budżetu Państwa, to znaczy, że zostały one wykorzystane nie do realizacji programowej instytucji kulturalnej! Jeśli zaś pochodziły z innych źródeł, to pozostawiam to bez komentarza.
Biorąc te wszystkie okoliczności pod uwagę, lokatorzy, zupełnie przypadkowo, dowiedzieli się o próbach pozbawienia ich możliwości pierwokupu swoich czterech ścian. Rozpoczęli więc walkę, która trwa już przeszło lat 15. W tym czasie cofnięto wszelkie Decyzje Urzędów, wręcz odbierające im prawo do zarządzania i administrowania budynkiem. Sprawa dotarła do Prokuratury, która skierowała dokumenty do Sądu.
Zapadło już kilka wyroków Sądu Administracyjnego potwierdzające bezprawne dysponowanie nieruchomością, a zupełnie nierespektowane przez TW. Lokatorzy nadal są zobowiązani do wpłacania czynszów do ich kasy. Nie zezwolono nawet na otwarcie subkonta, które pozwalałoby na racjonalne wykorzystanie ich pieniędzy. I choć wpis do Księgi Wieczystej jasno potwierdza fakt, iż właścicielem jest ww. gmina, ta, z nieznanych nikomu przyczyn, wypiera się swej własności.
Choć jest to zastanawiające, dlaczego tak lekką ręką oddaje ogromne pieniądze, dzięki którym Miasto mogłoby rozbudować np. nasze metro?! Wreszcie jak to się dzieje, że w momencie, gdy lokatorzy mieszkań spółdzielczych mogli wykupić swe mieszkania za przysłowiową złotówkę, inni najemcy są tego prawa pozbawieni? Zastanawia też fakt, dlaczego spółdzielnie nie wyznaczały kwoty za tzw. metr kwadratowy – wolnorynkowy, a gmina, o ile będzie wreszcie sprzedawać sporne lokale - za 10% wartości wolnorynkowej, choć większość lokatorów - prawdę mówiąc powinna zostać wręcz uwłaszczona poprzez zasiedzenie, gdyż mieszkają w tym domu ponad czterdzieści lat?! I wreszcie, jaka jest różnica pomiędzy lokatorami spółdzielczymi a kwaterunkowymi, skoro jedni i drudzy całe życie pracowali i opłacali czynsze (i to wcale nie małe kwoty) za swoje mieszkania.
Nowe prawo lokalowe jasno określa, kto może przejąć mieszkanie kwaterunkowe po śmierci głównego najemcy. Wynika z niego, że może to być współmałżonek(a), dzieci, pasierbowie... A co stanie się z wnukami, które mieszkają w nich od urodzenia? Dajmy na to, że prawie w tym samym czasie umiera główny najemca i jego dziecko. W mieszkaniu pozostaje wnuczka już z własną rodziną. I co dalej? Jakie będą ich losy?
Teatr Wielki znalazł na to doskonały sposób! Otóż czyha na śmierć swoich ongiś noszonych na rękach pracowników, a gdy Ci odchodzą, wyrzuca ich potomków. Jeśli Ci nie chcą się wyprowadzić, narzuca czynsze tak zwane "hotelowe". W ten oto sposób za mieszkanie np. 26 metrowe czynsz wynoszący 250.00 zł zamienia się (przy umowie "hotelowej"), w kwotę rzędu 600.00zł, czyli tyle, ile płaci właściciel za 81 metrów kwadratowych wykupionego już mieszkania.
Do dziś trudno zrozumieć jak to się dzieje, że Teatr, zgodnie z nowelizowaną ustawą lokalową, nie posiadając prawa do posiadania mieszkań zakładowych, dysponuje mieszkaniami narzucając swoje wysokości czynszów.
Prawnie powinno to wyglądać tak. Teatr nie mogąc wykupić budynku choćby z powodu przepisów mówiących, iż jednostka finansowana przez budżet Państwa, a taką jest Teatr Wielki, musiałby podstawić osoby trzecie, by wykupiły poszczególne lokale w tym domu i które później wynajęłyby owe lokale Teatrowi. Lecz i to pozostawałoby sprzeczne z prawem. A więc totalna samowola!
Pobierane od lokatorów pieniądze są niczym w porównaniu z czynszami, jakie płacą najemcy lokali użytkowych. Przy takich kwotach (3 miliony rocznie), budynek powinien wyglądać niczym pałac, nie mówiąc już, że powinien lśnić czystością... A tu odpadający tynk, framugi okien, które przy silniejszym wietrze grożą wypadnięciem i co najmniej okaleczeniem przechodnia, a na balkonach do dziś króluje azbest. Azbest, który przy silnym nasłonecznieniu wydziela najbardziej trujące opary (niechaj ciekawostką będzie fakt, że co drugi lokator w tym domu umiera na raka...). A na co wydają pieniądze "gospodarze"? Wszystkie czynsze - pomimo otrzymywanych z Budżetu Państwa ogromnych dotacji na swą działalność - przeznaczają na utrzymanie Dyrekcji TW, wyjazdy służbowe tak Dyrektorów jak i całej administracji TW, zespołu artystycznego na zagraniczne wojaże, utrzymywanie ich samochodów (paliwo, przeglądy, reperacje) czy co gorsza na oświetlenie samego gmachu Teatru! Natomiast na utrzymanie "czysto ści" w tym budynku przeznacza
kwotę 76 złotych rocznie, co pozwala na zmycie klatek schodowych dwa razy do roku!
W mieszkaniach pojawia się grzyb, pękają ściany, bo najemcy lokali użytkowych przebudowują swoje kawiarnie czy restauracje nie bacząc na nadzór techniczny, a kanalizacja i przewody elektryczne sięgają czasów wczesnego socjalizmu, nie spełniając wymogów przeciwpożarowych, nie mówiąc już o Unii Europejskiej. Po piwnicach swobodnie hasają szczury i karaluchy, i to wszystko w tzw. "salonie Warszawy"!
Reasumując. Lokatorzy chcą wykupić swoje mieszkania, stworzyć wspólnotę, a co za tym idzie własny zarząd i administrację. Wraz z prawowitym właścicielem - gminą - dzielić pieniądze z wynajętych lokali użytkowych i przeznaczyć je na solidny remont budynku i jego otoczenia. Zadbać, by dom stał się wizytówką reprezentacyjnego punktu stolicy. Wszystkim lokatorom dać piloty do bramy, by do każdego mogła na czas dotrzeć pomoc etc.
O to walczą od 15 lat. O odrobinę szacunku, godności i spokojną starość. Tylko nie ma komu im pomóc! Czy Ich marzenia są nierealne? Czy w tej nowej, ponoć lepszej Polsce, życie ludzi, którzy tworzyli historię polskiej kultury, którzy rozsławiali nasz kraj na całym świecie, którzy nie porzucili Ojczyzny pomimo intratnych propozycji na scenach świata, czy można ich traktować tak bezprzedmiotowo i obdzierać Ich z własnych wspomnień i nadziei?
Może jednak znajdzie się ktoś w tym kraju, kto zainteresuje się ich losem? Ktoś, kto pomoże uwolnić się od dyktatury niechcianego Zarządcy?!
Ewa Tranel