Bezdomni z Polski problemem Berlina. Władze rozkładają ręce
Burmistrz berlińskiej dzielnicy Śródmieście chce zaprowadzić porządek w Tiergarten - największym parku niemieckiej stolicy. Nie wiadomo jednak, jak rozwiązać problem bezdomnych z Polski.
14.05.2018 | aktual.: 25.03.2022 12:51
Alkohol, narkotyki i bezdomni, wśród których jest wielu Polaków, są plagą największego parku miejskiego w Berlinie - Tiergarten. Burmistrz dzielnicy Śródmieście Stephan von Dassel chce zmienić jego oblicze. - Od października zlikwidowaliśmy 130 takich obozowisk i zapobiegliśmy powstaniu nowych - powiedział Dassel w wywiadzie dla dziennika "Tagesspiegel".
Burmistrz Śródmieścia, który w zeszłym roku zainicjował działania przeciwko nielegalnym obozowiskom, podkreślił, że udało mu się zainteresować problemem władze miasta, inne dzielnice oraz policję.
- Wszystkie dzielnice oraz władze miasta uzgodniły, że nie będą tolerować bezdomnych koczujących w parkach i miejscach publicznych. Rejestrujemy wykroczenie i sprawdzamy narodowość osób łamiących przepisy - wyjaśnił polityk Zielonych.
Co zrobić z Polakami?
Jak podkreślił, nierozwiązanym problemem jest postępowanie wobec obywateli krajów Unii Europejskiej, którzy koczują na dziko w Berlinie, nie mają mieszkania i posiadają tylko w bardzo ograniczonym stopniu prawo do pomocy socjalnej.
- To problem, ponieważ ok. 90 proc. osób z tych obozowisk pochodzi z Polski - zaznaczył burmistrz. Dassel zapowiadał w zeszłym roku, że będzie odsyłał bezdomnych do krajów ich pochodzenia, jednak ta propozycja spotkała się z powszechnym sprzeciwem.
Minister spraw socjalnych nie chce radykalnych działań
Znacznie łagodniejsze stanowisko reprezentuje minister spraw socjalnych Berlina, Elke Breitenbach z lewicowej partii "Die Linke". - Obywatele innych krajów UE to też ludzie, a udzielenie im pomocy jest obowiązkiem władz miasta - oświadczyła minister na początku roku. Jej zdaniem władze powinny zapewnić dach nad głową każdemu bezdomnego, niezależnie od jego statusu i kraju pochodzenia.
Mieszkańcy stolicy Niemiec od dawna skarżą się na agresywne zachowanie niektórych bezdomnych i szkody wyrządzane przez nich w parku Tiergarten - ulubionym miejscu spacerów Berlińczyków.
Organizacje charytatywne szacują, że w Berlinie na ulicy mieszka od 4 do 10 tys. osób.
"Lepiej niż w Polsce"
Reporter WP na początku maja spędził noc z bezdomnymi z Polski, którzy żyją w Berlinie. Powiedzieli mu, że lepiej się bać ciosu nożem, niż wracać do kraju. - Człowiek, który mieszka na ulicy, nie musi tu chodzić brudny i śmierdzący - zauważa Grzesiek, rozmówca Piotra Barejki. - Jak mnie wysyłali na spanie w Warszawie, to tam wszy łaziły - dodaje Tomek, drugi bezdomny z Polski.
- Mnie w Polsce chcieli na dwa tygodnie zamknąć za to, że raz na ławce spałem. Trzysta złotych mandatu albo idź siedzieć – śmieje się Grzesiek. Tomek zamyśla się i mówi: - Byłem raz w polskim szpitalu na ostrym dyżurze. Osiem godzin czekałem, aż mi owiną rękę bandażem. Potem usłyszałem, że jestem narkomanem.
- Ch… z tą Polską! - rzuca Grzesiek.
Przeczytaj także:
"FAZ": Rosja nie jest dla Niemiec ważniejsza niż Polska
Co roku porzucony noworodek. Niewyjaśniona zagadka
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl