Bez Tomaszewskiego PiS‑owi w Łodzi byłoby trudniej
Tomaszewski ma prawo wstępować i działać gdzie chce, a nawet uzasadniać, że to wszystko trzyma się kupy i jest logiczne. Do polityki trzeba poważnych ludzi. Były piłkarz jest rekordzistą Polski w kategorii zmiana politycznych afiliacji. Popierał generała Jaruzelskiego, Aleksandra Kwaśniewskiego, a potem Lecha Kaczyńskiego. Kiedy dziesiątki tysięcy opozycjonistów siedziały w więzieniach, wstąpił do stworzonego przez reżimowe władze Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego. Jest barwnym komentatorem rzeczywistości, ale jest całkowicie nieprzewidywalny. A traci na tym dziś Kaczyński - pisze Igor Janke dla Wirtualne Polski.
Jan Tomaszewski nadal brzydzi się koszulki polskiej reprezentacji. Oczywiście ma do tego prawo. Każdy ma swój smak. Pytanie, czy polskiej polityce, zwłaszcza Prawu i Sprawiedliwości taki smakosz jest potrzebny. Ugrupowania polityczne lubią przyciągać na swoje listy wyborcze znane gwiazdy. To zrozumiałe. Gwiazdy przyciągają wyborców. Tak stało się także w przypadku Jana Tomaszewskiego, który w Łodzi z ostatniego miejsca zdobył ponad osiem tysięcy głosów i wszedł do sejmu. Bez niego PiS-owi w Łodzi byłoby trudniej.
Tylko czy docelowo naprawdę pomaga partii wciąganie na swoje listy człowieka, który wygaduje takie bzdury, wywołuje tyle kontrowersji? Żeby jeszcze można było go podejrzewać o czysty idealizm. Ale trudno to uczynić. Tomaszewski uwielbia być blisko wielkich zdarzeń, blisko siły, blisko ludzi władzy. Warto przypomnieć, że od momentu kiedy jak wybitny bramkarz zatrzymał w młodości Anglików, kiedy wszedł już w wiek dojrzały dokonał tylu politycznych wolt, że przebił nawet Ryszarda Czarneckiego. Wygląda na to, że były piłkarz jest rekordzistą Polski w kategorii zmiana politycznych afiliacji.
Po wprowadzeniu stanu wojennego poparł działania generała Jaruzelskiego. Kiedy dziesiątki tysięcy opozycjonistów siedziały w więzieniach, wstąpił do stworzonego przez reżimowe władze Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego.
W wolnej Polsce popierał w wyborach Aleksandra Kwaśniewskiego. Był w jego komitecie wyborczym. Potem doradzał ministrowi sportu z AWS. Przypomnę, że AWS doszła do władzy jako ugrupowanie zwalczające środowisko Kwaśniewskiego.
Za czasów rządów Leszka Milera był bliski SLD. Potem - jak deklarował - wspierał POPiS. Kiedy Lech Kaczyński został prezydentem zadeklarował poparcie dla niego. W międzyczasie złożył propozycje wstąpienia do Platformy Obywatelskiej, ale ta mu odmówiła. W końcu był w komitecie wyborczym Jarosława Kaczyńskiego a teraz jest posłem Prawa i Sprawiedliwości.
Oczywiście Tomaszewski ma prawo wstępować i działać gdzie chce, a nawet uzasadniać, że to wszystko trzyma się kupy i jest logiczne. Przyznam, że jakąś logikę nawet bym w tym znalazł, ale nie byłaby to korzystne dla pana Jana.
Były bramkarz jest postacią zabawną, można go lubić lub nie. Pytanie, czy poważne ugrupowanie - powinno brać tak ryzykowną i nieprzewidywalną postać na pokład. Pokusa jest duża. Podobnej pokusie uległ kiedyś węgierski przywódca Viktor Orban, który prezydentem zrobił byłego słynnego olimpijczyka, związanego niegdyś z dawnym komunistycznym reżimem Pala Schmidta. Jak wiemy, niedawno Schmidt musiał sie podać do dymisji, bo okazało się, ze jest plagiatorem. Orban stracił na tym. Podobnie traci na tym dziś Kaczyński.
Do polityki trzeba poważnych ludzi. Nasz wielki bramkarz jest barwnym komentatorem rzeczywistości, ale trudno o nim powiedzieć, by był poważny. Do tego jest całkowicie nieprzewidywalny.
Niech to będzie nauczką dla wszystkich innych przywódców, by nie brać do swej drużyny nieprzewidywalnych zawodników. Bo za chwilę okaże się, że będzie sie też brzydził koszulką PiS.
Igor Janke dla Wirtualnej Polski