Bez oleju i bez gwarancji
Jak świat światem, dorośli nigdy nie rozumieli dorastających dzieci. Teraz już wiemy dlaczego i nie pozostaje nam nic innego, jak się z tym pogodzić.
Każdy, kto zetknął się ze zjawiskiem zwanym nastolatkiem, może odnieść wrażenie, że to stworzenie łudząco przypominające dorosłego. Jest to jednak wrażenie powierzchowne i bliższy kontakt wnet koryguje owo błędne mniemanie. To okres życia, który nasz wieszcz narodowy określił łagodnie jako „durny i chmurny”. William Szekspir był bardziej surowy: „Chciałbym, żeby nie było przedziału między dziesiątym a dwudziestym trzecim rokiem życia albo przynajmniej, żeby go młodość przespała, bo w ciągu tego pośredniczącego czasu widzimy tylko uwiedzione dziewczyny, pokrzywdzonych starców, kradzież i bijatyki” („Zimowa opowieść”, akt III, scena 3).
Podobne sentymenty powodować musiały współczesnym kanadyjskim psychologiem – ojcem piątki dzieci – Peterem Marshallem, który wydaną w 1994 r. książkę o nastolatkach zatytułował „Teraz wiem, dlaczego tygrysy zjadają swe młode”.
Wiek dojrzewania nie jest szczególnie trafnym określeniem, gdyż dojrzewać zaczynamy od urodzenia. Niektórym z nas nigdy nie udaje się zakończyć z powodzeniem tego procesu. Lepsze jest medyczne pojęcie adolescencja, określające okres naszego życia, który zaczyna się z osiągnięciem dojrzałości płciowej, kończy zaś, gdy stajemy się dorosłymi w sensie psychospołecznym. W okresie tym przestajemy być sympatycznymi dziećmi i wkraczamy w etap niekontrolowanych skoków nastrojów, wyraźnego – często negatywnego – stosunku do świata, nieuzasadnionej depresji, emocjonalnej porywczości, braku zdolności przewidywania i skłonności do ryzykownych zachowań. Wtedy młodym często brak zdrowego rozsądku, który zastępuje irracjonalny upór, tracą w dużej mierze zdolność komunikowania się z dorosłymi, stają się leniwi i zdezorganizowani. Cechą tego wieku, która wielu rodzicom nastolatków rzuca się w oczy, jest znacznie obniżona tolerancja wobec (realnej lub domniemanej) głupoty starszych.
Aż trudno uwierzyć, że mimo prowadzonych przez wieki obserwacji i wielu anegdotycznych opisów symptomów tego przejściowego niedomagania, wśród badaczy zjawiska adolescencji do niedawna panowało powszechne przekonanie, iż nastolatki mają mózgi zupełnie podobne do dorosłych i za problemy tego wieku winić należy brak życiowego doświadczenia oraz hormony.
Co do mózgu, to modna niegdyś teoria głosiła, że w wieku około trzech lat jest już właściwie gotowy i potem nie zachodzą w nim istotne zmiany jakościowe, organizacyjne i fizjologiczne. Używając metafory motoryzacyjnej, nastolatki wyposażone są w dorosły mózg o mniejszym przebiegu. Badania ostatnich kilkunastu lat radykalnie zmieniły ten pogląd. Nastolatków można raczej porównywać do samochodu o znakomitym silniku, w którym jednak szwankuje system kierowania oraz hamulce. Krótko mówiąc, mają inny mózg.
Uroki dorastania
Ronald Dahl, znany amerykański psychiatra dziecięcy, zwraca uwagę na zdrowotny paradoks adolescencji. Według wszelkich medycznych kryteriów, jest to wiek, w którym jesteśmy najzdrowsi i najbardziej fizycznie wydolni. A jednak śmiertelność i zagrożenie poważnymi fizycznymi urazami pomiędzy końcem dzieciństwa a późną adolescencją wzrastają o 200–300 proc. Jedną z głównych przyczyn tego stanu rzeczy są zmiany w mózgu, które zachodzą w rozmaitym tempie w jego różnych obszarach.
Rozwój ludzkiego mózgu przebiega w ten sposób, że w późnym okresie embrionalnym i we wczesnym dzieciństwie komórki nerwowe wytwarzają ogromną liczbę wypustek, zwanych dendrytami, które poprzez synapsy łączą się z innymi komórkami nerwowymi. Te połączenia pomiędzy neuronami kory mózgowej wytwarzają się w nadmiarze – w wieku trzech lat mamy ich około 1015 – i są one stosunkowo przypadkowe i bezładne. Ponieważ ta liczba synaps jest mniej więcej dwukrotnie większa niż w dorosłym mózgu, mózg dziecka nie działa precyzyjnie i efektywnie, zanim część z nich nie zostanie utrwalona, a reszta wyeliminowana w procesie, który amerykański noblista Gerald Edelman porównał do naturalnej selekcji i nazwał neurologicznym darwinizmem.
Do niedawna sądzono, że proces eliminacji nadmiarowych połączeń nerwowych zachodzi w toku osobniczego rozwoju jednorazowo. Dzieje się to w okresie wczesnego dzieciństwa. Według popularnej niegdyś teorii – w ciągu pierwszych trzech lat. Po osiągnięciu tego wieku mózg ludzki miał być jakoby w swym zasadniczym kształcie ostatecznie skonstruowany.
Sytuacja zmieniła się, gdy neurofizjolodzy uzyskali nowe narzędzia badawcze w postaci instrumentów pozwalających obserwować aktywność żywego mózgu (Firm czy PET) i zaczęli systematycznie śledzić zmiany zachodzące w mózgu dorastających dzieci. W 1999 r. zespół badaczy z amerykańskiego Narodowego Instytutu Zdrowia Psychicznego (Jay Giedd i jego współpracownicy) odkrył, ku swemu zaskoczeniu, że w wieku 10–12 lat, na krótko przed początkiem okresu adolescencji, mózg młodych ludzi przechodzi drugą falę nadmiarowego wzrostu komórek kory, który powoduje przejściową dezorganizację jej pracy. Pech – czy może przewrotność natury – sprawia, że następuje to w szczególnie trudnym momencie dla prenastolatków. Czający się w mózgowym podwzgórzu hormon neurokinina B aktywizuje się i uwalnia do krwi inny hormon zwany gonadoliberyną, który rozpoczyna kaskadę biochemicznych i neurologicznych procesów, prowadzących do osiągnięcia seksualnej dojrzałości. Spokojny i przewidywalny świat dzieciństwa wali się w gruzy.
Problem z tą drugą falą nerwowych połączeń i ich stopniowej selekcji oraz wybiórczej eliminacji polega na tym, że procesy te nie zachodzą w tym samym tempie w różnych obszarach mózgu. Ich eliminacja i dojrzewanie mózgu rozpoczyna się od jego tylnych rejonów i stopniowo przesuwa ku płatom czołowym, które są ewolucyjnie najmłodszą częścią ludzkiego mózgu. Odgrywają też one szczególną rolę jako ośrodek kontrolujący wyższe funkcje umysłowe – planowanie, wolę działania i podejmowanie decyzji, ocenę emocji i sytuacji, a także przewidywanie konsekwencji działań, konformizm społeczny i takt. W wieku 15 lat młodzi ludzie osiągają pełną sprawność intelektualną, sprawnie działają ich wszystkie zmysły i ośrodki ruchowe, natomiast płaty czołowe pozostają niedojrzałe – jak twierdzą niektórzy neurofizjolodzy – do mniej więcej 25 roku życia. Konsekwencje tego opóźnienia poznaliśmy na wstępie.
Maszyna doskonała
Wytwarzanie nowych synaps i ich eliminacja nie jest jedynym procesem prowadzącym do dojrzewania mózgu. Mózg – jak określają to komputerowcy – jest masywnie równoległym procesorem, co oznacza, że procesy myślowe zachodzą jednocześnie w jego wielu rejonach (sieciach neuronowych) i komunikują się pomiędzy sobą. Właśnie do utrzymywania łączności pomiędzy neuronami z różnych ośrodków mózgowych służy znajdująca się poniżej warstwy szarych komórek, wyściełających powierzchnię kory, tzw. istota biała, którą tworzą wypustki neuronów – dendryty i aksony. Tak jak każdy przewód elektryczny, przewodzą one sygnały tym bardziej niezawodnie, im lepiej są izolowane. W układzie nerwowym tę funkcję izolacyjną spełnia substancja tłuszczowa zwana mieliną, której istota biała zawdzięcza swój kolor. Dopóki mielinizacja nowych aksonów i dendrytów nie jest zakończona, łączność pomiędzy poszczególnymi obszarami mózgu – zwłaszcza płatami czołowymi i układem limbicznym będącym siedliskiem emocji – nie jest w pełni sprawna.
To opóźnienie w koordynacji różnych ośrodków mózgowych sprawiać może, jak wskazuje odkrycie dokonane w 2001 r. przez psychiatrę Deborah Yurgelun-Todd, że te same informacje przetwarzane są u nastolatków i dorosłych w innych obszarach mózgu. Posługując się obrazowaniem czynnościowym (fMRI) mózgu, porównała ona reakcję grupy młodych (10–18 lat) ludzi i dorosłych na zdjęcie twarzy wyrażającej strach. Różnice reakcji były w dwójnasób zaskakujące – po pierwsze, choć wszyscy badani dorośli poprawnie zidentyfikowali zilustrowaną emocję jako strach, nastolatki często opisywały ją błędnie jako szok, zaskoczenie lub złość. Po drugie, co było odkryciem znacznie ważniejszym, dorośli decyzję dotyczącą określenia emocji pokazanej na zdjęciu podjęli posługując się płatami czołowymi, u młodych zaś aktywne było w tym procesie jądro migdałowate, będące częścią prymitywnego układu limbicznego.
W ludzkim mózgu układ limbiczny spełnia funkcję emocjonalnego systemu alarmowego i kontroluje spontaniczne, nieprzemyślane odruchy, m.in. strach. Dopiero jego połączenie z płatami czołowymi zapewnia moderację pierwotnych emocjonalnych reakcji i większą precyzję w ocenie znaczenia docierających do mózgu bodźców. Nastolatki rzeczywiście myślą inaczej niż dorośli i mogą popełniać poważne błędy w odczytywaniu ludzkich emocji. Są też często nieobliczalne w reakcjach.
Komunikacja między starszym i młodym pokoleniem nie jest łatwa i błędy mogą popełniać obie strony. Wielu dorosłych uważa na przykład, że młodzi w trudnym okresie dojrzewania stają się leniwi i nieodpowiedzialni, między innymi dlatego, że późno kładą się spać, a rano nie można ich dobudzić – w efekcie są przez cały dzień senni i mają trudności z koncentracją. To przesunięcie dobowego cyklu, połączone ze zwiększoną potrzebą snu, jest zjawiskiem naturalnym i ma biologiczne podłoże. Nie jest to po prostu przejaw pokoleniowego buntu. Zwiększona aktywność hormonów sprawia, że coraz trudniej jest młodym zasnąć przed północą, a dodatkowy sen potrzebny jest ich rozwijającemu się mózgowi.
Procesy ewolucji
Jak twierdzi wspomniany wcześniej Ronald Dahl, od mniej więcej 150 lat okres adolescencji nieprzerwanie się przedłuża. Z jednej strony obniża się jego dolna granica i młodzież, która w połowie XIX w. osiągała seksualną dojrzałość w wieku około 16 lat, dziś przekracza ten próg około 12 roku życia; z drugiej – moment, w którym młodzi ludzie zasługują na status dorosłych, podejmują pracę zarobkową, zakładają rodzinę i zaczynają gromadzić dobra materialne, nieprzerwanie się opóźnia. Antropolodzy, którzy zbadali obyczaje 186 prymitywnych społeczeństw przedprzemysłowych, odkryli, że 63 proc. kobiet wychodzi za mąż w ciągu dwóch lat od osiągnięcia seksualnej dojrzałości, a 64 proc. mężczyzn żeni się przed upływem czterech lat od tego momentu. Natomiast w Stanach Zjednoczonych dziewczęta wychodzą za mąż mając 26 lat (pięć lat później niż w 1970 r.). Mężczyźni zwlekają z małżeństwem do osiągnięcia 27 roku życia. Kiedy adolescencja trwała dwa lata, można było jakoś ją przeczekać; dziś dorośli muszą znosić humory
ogromnej rzeszy młodzieży, która dorasta przez kilkanaście lat.
Krzysztof Szymborski