Betanki w sekcie księdza
Czy w klasztorze sióstr betanek w Kazimierzu Dolnym dochodzi do molestowania seksualnego zamkniętych tam byłych zakonnic? Z ustaleń tygodnika "Wprost" wynika, że przebywający tam 42-letni franciszkanin Roman Komaryczko wykorzystywał seksualnie siostry oraz związane z zakonem dziewczęta.
W czerwcu 2006 r. zakonnik samowolnie opuścił macierzystą parafię w Lwówku Śląskim i zamieszkał u sióstr. Mimo starań władz zakonnych zbuntowany kapłan nie chce powrócić do swojej parafii. Najprawdopodobniej wkrótce Watykan podejmie decyzję o wykluczeniu go z zakonu i pozbawieniu prawa wykonywania czynności kapłańskich.
Mistyczne manowce
Wszystko zaczęło się pod koniec lat 90., kiedy o. Roman Komaryczko podjął studia doktoranckie na KUL. Dość szybko nawiązał kontakt z miejscowymi siostrami ze zgromadzenia betanek, wśród których z czasem znalazła się jego rodzona siostra. Zakonnik zaprzyjaźnił się z ówczesną matką generalną Jadwigą Ligocką. Oboje zafascynowali się kościelnym ruchem charyzmatycznym. To nurt zaszczepiony w Kościele katolickim ze świata protestanckiego. Bazuje na silnych emocjach, mających być przejawem działania Ducha Świętego.
Z klasztoru sióstr betanek w Kazimierzu dość szybko zaczęły wyciekać relacje o kontrowersyjnych praktykach liturgicznych, takich jak modlitwy w niezrozumiałym języku, ekstazy religijne czy praktyki lecznicze, wiążące się z bliskością fizyczną między zakonnicami a zdobywającym coraz większy wpływ na siostry o. Romanem. Przełożonych zaniepokoił też brak postępów zakonnika w pisaniu doktoratu. Wcześniej był zafascynowany filozofią angielską, nagle całkowicie stracił do niej serce. Pogrążał się za to w mistyce, choć wówczas nikt nie przypuszczał, że zwiedzie ona go na manowce- opowiada jeden ze współbraci o. Romana.
Pierwsze ostrzeżenie
W listopadzie 2002 r. u o. Kazimierza Malinowskiego, krakowskiego prowincjała franciszkanów konwentualnych, pojawiły się dwie osoby: zakonnica i dziewczyna związana z klasztorem Betanek. Obie opowiedziały o dziwnych praktykach o. Romana. Z ich relacji wynikało, że w trakcie tzw. kierownictwa duchowego zakonnik miał w nachalny sposób dotykać kobiety, twierdząc, że otwiera je tymi gestami na miłość Chrystusa. Wówczas obie nie przedstawiały tego jako formy seksualnego napastowania. Mimo to zachowanie o. Romana bardzo mnie zaniepokoiło. W efekcie wydałem mu całkowity zakaz jakichkolwiek kontaktów ze zgromadzeniami żeńskimi, zakaz kierownictwa duchowego oraz spowiadania poza konfesjonałem. Nie mógł też spowiadać poza godzinami wyznaczonymi przez przełożonego- opowiada o. Malinowski. Władze zakonu niepokoiło też to, że oskarżany o dziwne praktyki kapłan prawie w ogóle się nie tłumaczy. Jakby chciał nam dać odczuć, że z jego mistycznych praktyk i tak niczego nie zrozumiemy. W końcu nie rzuca się pereł przed
wieprze- opowiada jeden z zakonników.
Na wszelki wypadek o. Roman został "zesłany" na najbardziej odległą od Lublina parafię franciszkańską w Polsce - do Lwówka Śląskiego. W tym czasie o betankach z Kazimierza zrobiło się głośno. Pojawiły się sygnały, że matka Ligocka odwołuje się do prywatnych objawień- opowiada ks. Mieczysław Puzewicz, rzecznik abp. Józefa Życińskiego, w którego archidiecezji znajduje się dom zakonnic. Ligocka zapowiadała "Wiosnę Kościoła". Ona sama miała się stać iskrą odnowy życia duchowego na całym świecie. Opowiadała, że objawiły się jej zionące ogniem smoki, a Chrystus wezwał ją, by swoją działalnością te smoki zwalczyła - opowiada jeden z lubelskich księży.
Sytuacja w klasztorze była na tyle niepokojąca, że w 2005 r. do Kazimierza przyjechała specjalna delegacja z watykańskiej Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego. Efektem wizytacji było odwołanie dotychczasowej przełożonej. Większość młodych sióstr nie uznała władzy nowej matki generalnej s. Barbary Robak. Wierne s. Jadwidze pozostały głównie młode siostry i nowicjuszki. Jak wykazała wizytacja watykańska, matka Jadwiga i o. Roman celowo przyjmowali do zgromadzenia osoby łatwo poddające się psychomanipulacji, m.in. pochodzące z patologicznych rodzin, a nawet z lekkim upośledzeniem umysłowym. Niepokalane poczęcia
Odwołana przełożona nie dawała za wygraną. Razem z o. Romanem pojechała do Rzymu, gdzie bezskutecznie zabiegała o audiencję u papieża. To tylko potwierdziło związki zakonnika z tworzącą się na gruzach zakonu sektą. Jak ustaliliśmy, przełożeni chcieli wtedy poddać zakonnika obserwacji psychiatrycznej. Jednak w czerwcu 2006 r. ostatecznie opuścił on parafię w Lwówku Śląskim i zamieszkał u betanek. Interwencje o. Malinowskiego nie przynosiły rezultatu. W czasie krótkiej z nim rozmowy miałem wrażenie, że rozmawiam z kimś obcym. Tak jakby nadal używał swojej dużej inteligencji, ale całkowicie wyłączył rozum. Wiem, że dziś uchodzi za jednego ze współtwórców tej grupy, która, jak się wydaje, nabrała charakteru sekty. Ale myślę, że w równym stopniu jest jej ofiarą- relacjonuje prowincjał. Kilka dni po rozmowie, podczas której zakonnik odmówił powrotu do parafii, o. Roman został suspendowany. Oznacza to zawieszenie w czynnościach kapłańskich.
Tymczasem w Internecie pojawiły się relacje byłych betanek oraz dziewcząt niegdyś związanych z zakonem. Okazało się, że o. Roman molestował seksualnie dziewczęta i młode siostry pod pozorem działań terapeutycznych oraz "otwierania na Boga". Praktykę tę nazywał "położeniem się". Byłam już po wstępnym praniu mózgu. W rozmównicy była wersalka. Ojciec położył mnie na niej i sam położył się na mnie. Dotykał mnie, mówiąc, że otwiera mnie na Boga. Wykonywał przy tym wiadome ruchy i odmawiał koronkę do Miłosierdzia Bożego. Innym razem ojciec rozebrał się do pasa. Znów mnie dotykał. Mówił, że Jezus kocha mnie w ten sposób - relacjonowała jedna ze skrzywdzonych dziewcząt. Podobno zakonnik zapowiadał, że we wspólnocie będą się rodziły poczęte bez grzechu dzieci.
Kilka tygodni temu "Wysokie Obcasy" (dodatek do "Gazety Wyborczej") opublikowały obszerny reportaż dotyczący betanek z Kazimierza. Znalazła się tam informacja o księdzu dokonującym dziwnych praktyk o podłożu seksualnym z siostrami. Dziennikarz nie ujawnił personaliów zakonnika, ale o swoich ustaleniach poinformował prowincjała. To był dla nas szok, bo podobne relacje wcześniej do nas nie trafiały. Natychmiast mój zastępca skontaktował się z pokrzywdzonymi. Obiecały, że złożą relacje na piśmie. Dotąd tego jednak nie zrobiły, dlatego tych relacji nie możemy wykorzystać w procedurach wewnątrzzakonnych - opowiada o. Malinowski.
Także przedstawiciel metropolity lubelskiego zapewnia "Wprost", że nie miał pojęcia o seksualnym charakterze zarzutów wobec zakonnika. Mieliśmy jedynie informacje o dziwnych praktykach bioenergoterapeutycznych u betanek. Nie potrafię powiedzieć, gdzie jest granica między bioenergoterapią a molestowaniem- mówi ks. Mieczysław Puzewicz, rzecznik metropolity lubelskiego.
Pożegnanie z habitem
Wszystko wskazuje na to, że o. Komaryczko i tak wkrótce pożegna się z habitem. Na wniosek polskich władz zakonnych franciszkańska Kuria Generalna w Rzymie wystąpiła do watykańskiej Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego o wykluczenie o. Romana z zakonu ze względu na nieposłuszeństwo wobec przełożonych. Decyzja Watykanu powinna być formalnością.
Zdaniem specjalistów, wypadki w Kazimierzu do złudzenia przypominają schizmę, jaką w 1906 r. ogłosiła inna polska zakonnica, s. Maria Felicja Kozłowska. Dała ona początek Kościołowi mariawickiemu, którego jedna z odnóg przekształciła się w radykalną sektę. Jeden z księży uznał się za wcielenie Michała Archanioła i wprowadził "mistyczne małżeństwa" między księżmi i zakonnicami. Tamta afera zakończyła się serią głośnych procesów sądowych i pociągnięciem do odpowiedzialności karnej osób odpowiedzialnych za molestowanie seksualne.
Na wniosek nowej przełożonej betanek, prokuratura bada sprawę nielegalnego zajmowania przez sektę s. Jadwigi kościelnych pomieszczeń. Bowiem w lutym, decyzją Watykanu, zakonnice uznające zwierzchnictwo s. Jadwigi zostały ostatecznie wykluczone z zakonu. Na tej podstawie nowa przełożona wystąpiła 1 marca do sądu o ich eksmisję.
Być może organy ścigania powinny się zająć sprawą seksualnego wykorzystania za murami klasztoru w Kazimierzu. Wydaje się, że władze kościelne zrobiły już w tej sprawie wszystko, co mogły, a w grę wchodzi silna psychomanipulacja, uniemożliwiająca dochodzenie przez pokrzywdzone siostry swoich praw na własną rękę.
Marcin Dzierżanowski